od kiedy urodziłam druga córeczkę (2 lata temu) i jestem z dzieciakami w domu, zrobiło sie bardzo nerwowowo. Mąż zaczął własnie swoja firme, której poświęcił całą energię, ja zajeta domem, obowiązkami i dzieciakami powoli dostawałam szału, że nigdy go nie ma w domu, że wszytko musze sama zrobić, że wszytko jest na mojej głowie. Jak wracał z pracy kładł sie nieprzytomny i odpoczywał. W tej chwili pracuje mniej, lae pierwsze co robi po przekroczeniu domu, to odpoczynek- chce,żeby mu dac obiad, kolacje pod nosek, najlepiej poprzytulać, pochwalić a wieczorem dobry sex. Nie mam niestety na to ochoty, wszytko musze za niego robić, bo nawet gacie swoje gdzieś rzuci na środku, tak sie przyzwyczaił, że wszytko będzie zrobione, ze stołu posprzatane-do zmywarki włożone itp. Jeszcze pomagam mu w firmie, bo pewnie sam by sobie nigdy nie poradził, a le przeciez to nic. najgorszym problemem w tym wszytkim jest to, że staję sie agresywna- denerwują mnie dzieci, ich płacz, marudzenie- zaczynam sie drzeć, one też, czasami to myślę, że wyjdę z siebie. Nie bije dzieciaków,choć kilka razy dostały juz klapsy. Nie daje sobie z tym rady, wkurza mnie wszytko i nie wiem, jak sie uspokoić, bo żal mi dzieciaczków, bo pewnie uczą ssię złego zachowania ode mnie. Nie wiem, co robić, rozmowy z mężem kończą się zwalaniem winy na mnie, za wszytko, on jest zły, bo ja nie jestem dobra itp. Czy powinnam iść do psychologa, brać jakieś psychoyropy? Boje się,że nie bede umiała nad soba zapanować, bo moja złość odbija sie przede wszystkim na dzieciach
Iza- Kasia (5) Ania (2)
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: agresja rodzi agresję
🙂
No tak bo trzeba z siebie robiś matke polkę meczennicę, to taki masochizm troche….
Kobiety wykażcie troche egoizmu, bo zwarujecie:D
Sorki ale chyba kompletnie nie kumasz…
Bez oporów żadnych zostawiasz dziecko i wyjeżdżasz na wakacje??? Nie masz Ci wyobraźni? Nie boisz się? No i w końcu- Jeremi ma 10mcy i za chiny bez mamy jeszcze nie zostanie. I to mnie dziwią rodzice, którzy na luzaku potrafią zostawić niemowlę…
Wolę ich zabrać ze sobą ( w końcu to żaden masochizm- kocham ogromnie swoje dzieci i bycie z nimi to też przyjemność) jeszcze trochę z nami pojeżdżą- to nie potrwa wiecznie, niż w imię swego egoizmu narażać ich na stres. A wiem- byłby on duży!
jestem taka sama:)Jedyną osobą do której miałam zaufanie to teściowa,a zostawiłam z nią dzieci dopiero kiedy ta trzecia miała 3 latka. Sorry na 1 dzień zostawiłam ją chyba jak miała 1,5 roku. Po 24 godzinach ryczałam za nią jak głupia.hmmmPóżniej wyjezdżaliśmy kilka razy na góra 3 dni. Nigdy nie nadużywałam jej opieki. Czas tak szybko leci i dzieci tak szybko rosną,że szkoda było mi przepuścić dni z ich dzieciństwa,cieszę się każdym dniem:)
Też przechodziłam zmęczenie,ale miłość do dzieci rekompensuje to:)
Teraz są większe i cieszę się też kiedy sa w szkole wtedy odpoczywam;)
No właśnie 🙂 zastanawiałam się ostatnio, kto jest w stanie wytrzymać ze swoimi dziećmi 24/24 BEZ ODPOCZYNKU, i z kim dzieci tyle są w stanie wytrzymać – czytałam artykuł o uczeniu dzieci samodzielnie.
Jak dla mnie, szkoły wymyślił ktoś bardzo łaskawy dla rodziców 😀
Izusia, ja Cię nie rozumiem jednak…
Chodzi Ci o to, żeby mieć więcej sił po to, żeby dalej robić to, co robisz, i w taki sam sposób?
Jak dla mnie – poza wzajemnym obrażaniem się i narzekaniem i marudzeniem, które tez może człowieka wykończyć (sama czasem taka jestem, więc widzę po moim mężu jak go to denerwuje) – Twój mąż ma ochotę do rozmowy, a jego propozycje są chyba takim otwarciem. Wg mnie to dobrze, nie?
A ja należę do “szczęściar”, i mogę Bartka zostawiać raz w tygodniu na noc u mojej mamy, a czasami częściej, jeśli oboje tego chcą – inna sprawa, że to 5 min ode mnie, więc może jakoś się da przeżyć 😀
izusia, chyba macie zdrowo do pogadanie z malzonkiem i tyle
umielibyscie usiasc przy stole i na spokojnie rozwazyc te sytuacje? bez krzyku, bez obrazania sie
albo spiszcie na kartce wzajemne zarzuty, wymiencie sie listami i przeczytajcie na osobnosci, zeby na siebie nie wskakiwac bez sensu juz w trakcie proby rozmowy
stalcie cos, bo jestescie na prostej drodze zaklocenia sie na smierc
to nie jest tak, ze Ty nie szanujesz jego z wyboru, albo on z wyboru nie szanuje ciebie
obydwoje macie udzial w tej sytuacji i jestescie tak samo za te sytuacje odpwoiedzialni
i albo chcecie ja zmienic, albo wolicie trwac przy swoim i zyc jak dwoje wrogow
wiem troche z wlasnego doswiadczenia, ze jesli sie nie wymaga, to sie nie dostaje
nie kazdy ma wbudowany czujnik-analizator poziomu zmeczenia u partnera
nie powiesz, ze jestes zmeczona, on sam na to nie wpadnie
tylko o tym mow
i pozwol mowic jemu
sprobuj zrozumiec, to i latwiej zostaniesz zrozumiana
i nie odczytaj mojego posta zle
nie atakuje ciebie, nie oceniam i nie krytykuje
jest mi przykro, ze dalas sie zapedzic w taka sytuacje
chcialabym tylko powiedziec ci na pewno, ze zawsze jest jakies wyjscie
powodzenia!
wiesz co mnie wkurza, ja siedze calymi dniami z mala sama w domu, maz co 2 tyg chodzi w weekendy na uczelnie, wieczorami robi swoja robote na kompie, zlazi z niego o 1-2 w nocy, ja juz dawno spie, kiedys po sobie sprzatal, teraz ma sprzataczke, pokojówke, sluzacą i co tylko mozna miec, na szczescie kochanki nie ma bo mnie sie po calym dniu nie chce, on co jakis czas, a to imprezka w pracy, a to imieninki szefa, a to jakis zjazd dla malarzy, a to kawalerski, a ja???? cholera, nigdzie nie wylaże, mam dosc, mowie mu zeby chociaz nie dodawal mi roboty i sprzatal po sobie, ale jak juz sprzatnie, to musze poprawiac….duzo by gadac, tez czasami mam dosc, ale z drugiej strony mysle sobie, kto ma zarabiac jesli nie on- a dla niego to dobry argument jak sie czepiam:) pozdrawiam, glowa do góry, nie jestem widze sama;)
a o tym ze sie do niczego nie nadaje tez zdarza mi sie uslyszec….
A ty się z jego zdaniem zgadzasz? że jesteś beznadziejna itd. itd.? Mam nadzieję że nie..
A jeśli stać was na to to weźcie kogoś do pomocy. I wtedy ty będziesz mniej zmęczona i mąż na tym nie ucierpi.
A zobojętnieć? Nie radzę, lepiej siąść i rozwiązywać po kolei problemy niż zobojętnieć na cokolwiek..
😀 noo Twoja wypowiedz jest agresywna.
Czego sie mam bac? Ze tylko ja jestm idealną opiekunką dla mojego dziecka? Jeżeli zostawiam go w bezpiecznym w moim odczuciu srodowisku nie mam leków zwiazanych z tym, że mojemu dziecku cos się przytrafi, i raczej uznaje to za pozytywny aspekt mojej psychiki.
Sama stwierdziłaś, że “I najgorsze jeste to, że mogąc “sprzedać” dzieci-ja tego NIE POTRAFIE!”, czyli, że jest to coś co Ci przeszkadza.
Możesz na chwile oddac dziecko, padasz na twarz jesteś zmeczona, a pomiomo tego nie zrobisz tego to w moim odczuciu lekki masochizm własnie.
Owszem kochamy swoje dzieci, znajdujemy przyjemność w przebywaniu z nimi, ale czasami sa takie granice, że jak jeszcze chwile…to oszalejemy.
Dziecko nie może zyć w pełnej symbiozie z matka, jemu tez jest potrzebna odrębność. Uważam, ze szczśliwsze jest dziecko, ktore na chiwle zostało z babcia, a mama może odpocząć, niże dziecko zostające ze skaranie zmęczoną, sfrustrowana matką.
No więc albo sie na to godzisz, z uśmiechasz przyjmujesz i Ci to nie przeszkadza (a są takie mamy, które się w tym świetnie realizują i wcale tego nie potępiam), albo zaczynasz na jakimś etapie łapać frustracje, ze jesteś zmęczona, że nikt Ci nie pomaga, zaczynasz się wyładować agresywnie na innych. w przypadku drugiej opcji proponuje o zachowanie troche egoizmu, zadbanie o swoje potrzeby, bo inaczej uczynić można piekło ze swojego zycia i życia innych.
Ja dbam o swoje potrzeby, oddaje czasami dziecko do babci, i dzięki temu nie jestem sfrustrowana, czy to oznacza, ze mniej kocham dziecko. Uważam, że jest szczęśliwe jak mam jest szczęśliwa.
Wiesz… ten wątek może iść w kierunku…o tak jakie jestśmy biedne, nieszczęścliwe, zmeczone, nikt nam nie pomaga, przez to stajemy się sfrustrowane i agresywne…
lub w kierunku zróbmy coś, zeby tak nie było.
Coś pozwoli nam na zachowanie zdrowia psychicznego i wychowania w zdrowiu psychicznym nasze dzieci.
Nauczmy sie dbac o siebie, zachowywać własnie taki egoizm, bo on sprawi, ze będziemy szczęsliwe,a przez to nasze dzieci będą szczęsliwe.
Gdzieś tam juz pisałam o granicach…to jest dla mnie kluczowe w kazdym związku. Mąż ma być męzem, a nie kolejnym dzieckiem do opieki. Ojecec ma byc ojcem i włączac się w wychowanie dziecka. Dziecko ma byc dzieckiem, a nie obiektem, który zapewnia nam wsparcie i stanowi rekompensate lub obiektem do wyładowania złej relacji z męzem.
P. S
a jezeli chodzi o stress i o to, ze byłby u Twoich dzieci tak duży, no cóż, zadaj sobie pytanie dlaczego on byłby tak duzy???
ja tam bez oporów podrzucam mamie czasami nasza gabcie jak byla niemowlakiem tez i nie wiem czemu ahimsa ciebie to tak dziwi, nic strasznego….wazne z kim sie dziecko zostawia.zostawilam mala jak miala 9 m-cy na dwa tyg a mysmy pojechali do chrwacji, a ja wlasnie nie rozumiem matek, ktore za chiny nigdzie bez dzieciaka sie nie rusza, ja tam wole sama z mezem, dziecko za male na takie podroze a i zabawa z nim to zadna zabawa!!!!
ps. zostawiam mala tylko z moja mama, nie wyobrazam sobie zostawic jej z kims innym.i w tym roku tez planujemy jakis Egipt, bez dziecka, bo bezsensem jest zabieranie tak malego dzieciaka.ja mam prawo odpoczac-od dziecka tez!i nic w tym zdrożnego.
zgadzam sie w 100% zdrowy egoizm jest wazny! dla mnie dziecko nie jest calym swiatem, choc bardzo ja kocham to niewyobrazam sobie patrzenia na siebie pod kątem ja-dziecko, j jestem odrebna ososba niz ona i mam “swoje ” zycie, tzn zainteresowania, czas dla siebie, itp, i jesli mam mozliwosc fajnych wakacji nie biore malej bo wtedy na pewno bym nie odpoczela, ja od samego poczatku odcielam pepowine i dobrze mi z tym nie jestem na jej punkcie zeschizowana.
Ale Ty masz prościutkie recepty na wszystko…
Niestety- Twoje rewelcje nie sprawdzają się u innych.
Mat jest już w tym wieku, że sobie świetnie radzi sam- ale mój niemowlak jeszcze nie. I nie uważam, że jestem toksyczna bo nie oddaje go komuś.
Uwielbiam go, TERAZ jestem mu potrzebna i tyle! Za chwilkę już nie będę a NIC mnie nie zmusi by narażać go na stres. Na serio to taaakie straszne, że stawiam go przed sobą Zamotany
Co do ojców- M. od zawsze na równi uczestniczył w wychowaniu. Potrafił bez problemu obsłużyć kilkudniowe niemowlę.
No i nie czuję się aż tak sfrustrowana;) mam opiekunkę, która jest codziennie. Młody dobrze sobie radzi z rozstaniem jeśli kogoś zna i zaakceptował. Nie należą do tego grona nasze matki np. A opiekunka odpada-jeśli miałabym ich na dłużej z nią zostawić. I to chyba aż tak szokujące nie jest. Raczej normalne…w moim przekonaniu. Hardcore jest, jak ktoś POTRAFI zostawić dziecko opiekunce na kilka dni 😀
No ja z “żalem” stwierdzam, że nie mieszczę się w tych standardach;)
No właśnie, ja bym nie potrafiła zostawić moje dzieci (1,5 i 2,5 roku) na 2 tyg z kimś innym.
Na kilka godzin dziennie owszem, ale tylko tyle.
Na więcej dni tylko w przypadku gdyby miały co najmniej 4 lata lub gdyby opiekował się nimi ktoś z rodziny do którego bym miała pełne zaufanie albo gdybym nie miała wyboru bo np. czekałby mnie szpital.
Nie wiem czy to normalne czy nie, ale mnie to nie martwi.
Aha, zostawiłam córkę gdy miała roczek z moim mężem na 10 dni (ja poszłam do szpitala) i jak wróciłam to albo dziecko mnie nie poznało albo się na mnie obraziło..
Drugi raz zostawiłam dwoje gdy poszłam na 3(!) dni i jak wróciłam to wśród dzieci panowała agresja (jedno zaczęło bić drugie) bo matki zabrakło?! bo przyzwyczajone ze matka znika na kilka godzin ale nie dni?
Wiem 🙂
A moje rewelacje to podstawy kazdej terapii rodzinnej;)
dlaczego?
Napisałam, że nasze matki nie są odpowiednimi osobami do opieki nad niemowlęciem;) jedna zapracowana i niemowlę to widziała ostatnio z 25 lat temu a druga już za stara.
A to rodzina wydaje mi się być najlepsza do opieki ( teoretyzuje, hehe)
Opiekunka=obca osoba. Niemolę bez mamy/taty-odpada;)
kantalupa-Dlaczego opiekunka nie? Bo nie ufam az tak! czasem zabraknie zwykłego instynktu matki, czasem wyobraźni… Nie mówiąc już o tym, że stresior dla dziecia. Mati- tak. Ma 4 lata ( z babcią). Jeremi- nie!
Ciapa- tak zalecją na terapiach rodzinnych? pozbywać się dzieci?;)))))))
Kurde…i co? działa? Mój mąż też miałby z tym problem..z zostawiem dziecia i dopiero byłby konflikt gdym się uparła! pewnie by prędzej mnie wysłał na jakąś terapię;)
A ja i owszem, a dlaczego mialabym nie zostawic, dziecko nie jest do mnie przyszyte, a wiem jak bardzo lubi byc u babci, i szybko o mnie zapomina, wiec nie mam oporów na wyjazd tylko i wylacznie z mezem.
ps dodam zeby bylo jasne, ze z obca osoba tez na 100% bym nie zostawila, nawet z tesciowa, mam tylko zaufanie do mojej mamy i spokojnie mala zostala w tamte wakacje na 2 tyg u babci, i nie uwazam tego za cos nienormalnego.tez mam prawo zlapac oddech, mam prawo pojechac gdzies sama, zupelnie na luzie, odciac sie od tego wszystkiego co mam na co dzien.mam do tego prawo.
Nie wiem dziewczyny, ale wydaje mi się, że powstały trzy tematy w tym wątku, bo dla mnie czymś innym jest zostawienie dziecka na chwilkę, żeby odpocząć, wyjazd na relaks i wypoczynek bez małego dziecka, i przemęczenie codziennością.
ja też bym się na wakacje bez mojego dziecka nie wybrała, nawet miałam od mojej mamy ostatnio taką propozycję. Może jestem szalona, ale uwielbiam spędzać czas z moim synkiem 🙂 ale weekend (dokładnie półtorej doby) bez Bartka już spędziliśmy, akurat nie było fajnie, ale to inna historia. Mogło być.
a jeszcze jeśli nie mam obowiązków typu gotowanie, sprzątanie, mycie garów, zakupy, zarabianie, to pokazywanie maluchowi świata jest dla mnie cudowne 🙂 chociaż codzienność w domu bywa różna.
A opieką – codzienną, zwyczajną – nad dzieckiem dzielę się chętnie i bez wysiłku, jeśli tylko mam taką możliwość. Ba! Lubię też, jak mi ktoś mieszkanie wysprząta 🙂
ale wracając do autorki wątku:
Izusia, znam kobiety, które bez specjalnych wysiłków (może Kotuś do nich należy, takie mam wrażenie) zajmują się domem i dziećmi i to jest ich żywioł, może nawet dla niektórych powołanie. Mam koleżankę, która o takim życiu zawsze marzyła. I ona nie potrzebuje mieć siły – poza fizyczną – żeby się na siłę przekonywać, że tak jej jest dobrze, bo jej tak jest dobrze po prostu!!
I wiem doskonale, że to nie jest dla mnie w ogóle, że zajmowanie się domem i dzieckiem na dłuższą metę by mnie wykończyło psychicznie, a z dwójką dzieci już sobie w ogóle nie wyobrażam. Z drugiej strony…za nic nie oddałabym tego czasu z moim synem teraz, ale ja mam chyba komfortową sytuację, bo i opiekunka raz na jakiś czas, i babcia, i mój mąż, który jak nie jest w pracy to bierze obowiązki związane z dzieckiem całkiem na siebie – bo mu to sprawia przyjemność.
A ja mam – jak już pisałam – mieszane uczucia co do Twojego postu, raz piszesz, że nie jest w porządku, a potem, że niech będzie tak, jak jest, tylko mąż Ci powinien więcej pomagać, ale generalnie jesteś zadowolona z tego życia. I nie wiem, czy tak jest?
Bo chyba jeśli masz napady agresji, nie wytrzymujesz presji, i czasami na dzieciach się to odbija, to może jednak chcesz coś zmienić w podziale obowiązków?
Nie odpisałaś, czy jest możliwy Twój powrót do pracy, czy tego chcesz, czy właśnie – jak ciapa sugeruje – wpadasz w wir narzekania, męczennictwa, poświęcania się.
Wydaje mi się, że jak się ktoś poświęca, to sam sobie robi na złość. Nikt tego i tak nie doceni, więc po co?
Ale może masz taką sytuację, z której trudno Ci znaleźć dobre wyjście? Bo tak naprawdę nie wiemy chyba, co chcesz osiągnąć…
a zatem absolutnie blednie odczytalam twoje slowa
zrozumialam, ze dla ciebie sytuacja nie do przyjecia jest zostawienie dziecka z opiekunka na kilka dnia w generalnym pojeciu
uzylas slowa hardcore i dla mnie w tym slowie zawiera sie krytyka cudzego postepowania
zapytalam, bo ja zostawilam dzieci z opiekunka na 5 dni
i nie uwazam, ze to byl jakis hardcore
co wiecej, te 5 dni pokazalo mi, ze moje dzieci maja sie fantastycznie rowniez w otoczeniu innych osob niz ja i maz
dzwonilam nerwowo dwa razy dziennie i musze przyzanc, ze troche sciskalo mnie z zazdrosci, bo adachu raczyl mnie opowiesciami jak fantastycznie spedza czas, a w tle slyszalam rechot alka
nie podjelabym sie krytyki twojego postepowania, kazdy sobie zapewnia swoj wlasny komfort
tylko nie rozumiem, dlaczego tak negatywnie podeszlas do idei “czasu bez dziecka”
Nie-ja nie jestem absolutnie przeciwko spędzania czasu bez dzieci! Kurcze;))))
Jak najbardziej za;) Tylko w moim przypadku się chyba nie da tak na 100% luźno…mam te kilka godz. dziennie dla siebie ( jak opiekunka ich zabiera) ale kompletnie nie umiem sobie wyobrazić sytuacji, kiedy zostają sami na kilka dni.
Jak już pisałam- nie mam zaufanej rodziny obok. Z obcym nie umiem.
Poza tym pamiętam, co się działo jak Mateo 2-letni został u teściowej na trzy dni.
Dodam, że on z tych otwartych, nie bał się nigdy obcych i nie był “maminsynkiem”. Raczej przyzwyczajony był do mojej nieobecności- bo ja pracowałam.
No i jak przyjechałam go odebrać- po prostu szok! On mi to do tej pory wypomina;) I jak tam jedzie to się pyta czy go nie zostawimy! Wydawało się, że nie będzie miał problemu. Już wcześniej zostawał sam na dzień. A tu…
A Jeremiu to nawet nie wspomnę;) To taki “cycek mamy”;) W sumie nie wiem, jak by zareagował na dłuższe rozstanie, bo nie spróbowałam. Ale jak widzę jego reakcje, to marnie to teraz widzę.
No i to zostawianie z opiekunką. Nasi znajomi zostawili swoją 5mc. córkę pod opieką innej znajomej pary, bezdzietnej. Na 4 dni i wyjechali z kraju.Ja bym umarła ze stresu;))
Teraz ta para adoptowała dziecko. I to, jak je traktują zostawia wieeele do życzenia! I tak sobie czasem myślę o tym, że mała została wtedy z nimi sama…
Nie mówiąc już o tym, że osoby bezdzietne nie przeskoczą pewnych rzeczy. No po prostu nie i koniec. Z takich moich obserwacji;) łatwiej by mi było zostawić ich pod opieką kogoś, kto ma/miał dzieci.
No i oczywiście przeświadczenie, że nikt nie zajmie się lepiej nimi, niż my! Nawet jak oni są z opiekunka to mam odruch kontrolowania czy np. daszek od wózka jest dobrze zasunięty, by słońce nie świeciło młodemu itd. Muszę się powstrzymywać by tego nie robić. Swoją drogą gdybym miała inną opiekunkę, może bym nie musiała tego robić;) Ale to na inną story.
Znasz odpowiedź na pytanie: agresja rodzi agresję