Witam!
Jestem w 10tc i od połowy 9tc zniknęły mi wszystkie objawy ciążowe łącznie z bólem piersi i sutków, bo nie mówię tutaj tylko o mdłościach. Poszłam zapytać lekarza czy to normalne. Odpowiedział,że nie powinno znikać wszystkie na raz i kazał mi zrobić beta HCG we wtorek a następnie powtórzyć w piątek. Wtorkowa beta to 119043, ale dzisiejszy (sobotnia) to 98280mIU/ml. Dodam, że w środę robiłam USG i wszystko było ok. Lekarz powiedział mi,że jeśli beta spadnie to oznacz,że ciąża obumiera. Natomiast ja znalazłam taką informację: “Poziom hCG osiąga swój szczyt w 8-10 tygodniu ciąży, następnie jego poziom obniża się i taki pozostaje już do końca ciąży.” Tylko nie wiem o ile może obniżać się ten poziom żeby był prawidłowy. Nie wiem przez jaki czas ma się obniżać. Nie wiem też czy można coś zrobić jeśli faktycznie HCG spada a dziecko żyje… Może jest ktoś kto miał podobny przypadek. Proszę o pomoc.
Strona 4 odpowiedzi na pytanie: Spadająca beta HCG w 10tc
Zgadzam sie w 100%
Moje dziecko chorowało, więc sposób ich mówienia znam z autopsji. Wygląda to tak,że lekarz przedstawia fakty. Zawsze przede wszystkim mówi się o najgorszej możliwości, potem gdyba, jeśli będzie lepiej. Lekarze nam nie mówią wprost, że może być dobrze, abyśmy nie mieli potem do nich pretensji. Najgorsze wiadomości najpierw dowalają, jak obuchem w łeb. Potem człowiek siada i myśli, jak dalej walczyć. Pyta lekarzy i pomagają zrozumieć chorobę nawet tę śmiertelną. Na odejście i tak się nie da przygotować,ale.. Moja córka nie powinna się urodzić żywa. Lekarze dziwili się, że żyje, że są postępy. To są właśnie te cuda, o których oni mówią. Jeszcze raz powiem, że lekarz nie jest od dawania nadzieji, już to gdzieś napisałam wcześniej. Po nadzieję można pójść do kościoła.Ale lekarze też nam jej nie odbierają. To jest nasza taka pierwsza reakcja. Jeśli dziecko choruje, to jest to trudne do zaakceptowania i zrozumienia, ale wówczas my rodzice musimy znać chorobę od podszewki, a żeby tak się mogło stać, trzeba znać jej każdy aspekt. Nawet ten najgorszy wariant. To jest bardzo trudna sytuacja, bo wydaje nam się,że lekarz nie powinien mówić o najgorszym, ale z drugiej strony, gdy stan się pogarsza lub dziecko umiera, wówczas pojawia się milion pretensji. Zresztą nawet będąc poinformowanym o wszystkim i tak ma się na początku pretensje. Uwierzcie, nie ma tu złotego środka. Lekarzom cięzko jest też być super miłm, aby nie przywiązywać się do pacjentów. Nie mogą tego robic, więc chyba dlatego włącza im się taka znieczulica i chłodne, rozsądne podejście do pacjenta.
lekarz ze znieczulicą to zły lekarz.
lekarz odbierający nadzieję stawiający w dodatku złą diagnozę nie będąc jej pewnym to zły lekarz.
również przeżyłam niejedno z naszą boską służbą zdrowia, włącznie z odbieraniem nadziei i leczeniem przez 2,5 roku zdrowego człowieka na raka i prawie zamordowania go, doprowadzenia do stanu agonalnego.
przeżyłam również diagnozę wyrokującą śmierć mojego dziecka – rodzic nie powinien być oszukiwany, powinien znać wszystkie fakty przedstawione tak by rozumiał- i ja takie poznałam… dowiedziałam się, że szansa przeżycia jest mała i że trzy pierwsze doby zdecydują…
dopiero po fakcie dowiedziałam się, że ta szansa nie przekraczała 1%, bo dzieci w tak ciężkim stanie nie przeżywają, ale przynajmniej miałam swoją brzytwę, której mogłam sie trzymać, kiedy tonęłam.
nie bez parady sa teraz akcje “rodzić po ludzku”, “szpital przyjazny…” – takie są oczekiwania ludzi i takich powinniśmy mieć lekarzy, pielegniarki – ludzkich, przyjaznych, ale jednoczesnie fachowców… wysokie wymogi – owszem, ale chodzi tu o ludzkie życie i wyjątkowe w nim sytuacje.
Przede wszystkim moje dziecko nie będzie chorowało. A chodzi o to, że lekarz powinien informować o różnych ewentualnościach – tych gorszych – też.
Ale przecież każda z nas będzie miała dzieci zdrowe i u nas również nie będzie żadnych powikłań – przecież o to chodzi.:D
Przede wszystkim aby oceniać czyjś – jak to nazwałaś “bełkot” – trzeba dokładnie zrozumieć co ten ktoś chce powiedzieć…
Nie wiem, czy zauważyłaś – ale lekarze nie roztkliwiają się nad pacjentami – tylko działają. na szczęście nigdy nie zostałam poinformowana o jakiejś chorobie, zagrażającej życiu – ale tato mój tak. I wiem, że lekarz nie mówi..”niech pan się nie przejmuje, na pewno pan przeżyje”, tylko po prostu robi co w jego mocy, aby pacjent przeżył, informując go jednocześnie jakie są na to szanse…
Zakończmy ten wątek – bo atak jest nie na miejscu – a i my nie jesteśmy lekarzami, żeby na ten temat się rozwodzić i emocjonować….;)
lekarz stawiający złą diagnozę-to zły lekarz-owszem.
lekarz “znieczulica”- może być śwetnym fachowcem i stawiać na nogi najgorsze przypadki.
Tego nigdy nie możemy być pewne na 100%… Niestety….
Znasz odpowiedź na pytanie: Spadająca beta HCG w 10tc