Mój mąż pewnie by mnie zabił, gdyzby przeczytał to co chce napisać.
Maćka karmiłam piersią ponad 2 lata. Było raz lepiej, raz gorzej, nie spaliśmy w nocy ale za to nie chorował…skończone.
Teraz Ola od pierwszych chwil na cychu.
Mam strasznie dużo pokarmu, tak, że już zapalenie przechodziliśmy z nawału, cieknie ze mnie…..
Ale ja nie o tym. Mój ślubny odkąd mała jest z nami ma fjoła na punkcie karmienia piersią: bo zdrowo, wygodnie, tanio, właściwie bezproblemowo. Nic tylko się cieszyć. A ja tak sobie myślę, że mam w rodzinie i wsród znajomych całą masę malutkich dzieciaków i tylko znikoma ich częśc jest/ była na cychu. Przecież niemożliwe, żeby żedna z tych mam nie nadawała się do karmienia.
Mam teściową, która jest połozną i dla niej karmienie piersią to nie jest żadna rewelacja. “Jakbyś nie karmiła, to mogłabyś spokojnie wyjść, a tak jesteś uwiązana, dzieci bez cych lepiej śpią w nocy, jak to wygląda?,….”
Jej kochany synio – mój mąż ostatnio jak o tym nrozmawialiśmy usprawiedliwiała ją tym, że ona żadnego z nich nie karmiła i nie czuje o co chodzi.
Ale połozna chyba powinna……….
Może to już niemodne, może tak się już nie karmi, może nowoczesnym kobietom piersi służą wyłącznie do innych celów.
Nie wydaje wam się tak czasami? Napiszcie jak karmią wasze znajome, siostry, bratowe………..
Strona 4 odpowiedzi na pytanie: Karmienie piersią – moje wymysły?
Dokładnie, dlatego każdy przypadek jest inny i nie ma co kategoryzować 😉
o, to tak jak moj adachu
zdrowy jak rydz (a przy nim tez mlodszy brat)
przez prawie cztery lata zycia swiety spokoj, jakis wirus raz, raz antybiotyk na gardlo
a potem poszedl do przedszkola
i przez trzy miesiace byl non-stop chory
razem z nim mlodszy brat
a potem sie uodpornil i chyba mam spokoj… odpukac…
takie dziecko bez stycznosci z innymi dziecmi jest w sumie w uprzywilejowanej pozycji, bo izolowane od najgorszych centrow zarazania
lekarz mnie pocieszyl, ze mlodszy juz sie powinien latwiej przystosowac, bo odchorowal swoje razem ze starszym i nabral razem z nim odpornosci
ale cholera wie, co do przyszlego roku zmutuja dzieciaki w p-lu;)
aaa, obydwaj karmieni okolo 8 m-cy, wiec zaden sukces
osobiscie jakos nigdy nie widzialam karmienia jako gwarancji zdrowia
Ja poprostu miałam pokarm, mogłam byc z dzieckiem w domu, sprawiało mi to przyjemność, wiec dlaczego miałam tego nie robić, a to że dziecko nie chorowało to traktuje to jako dodatkowy +.
Teraz pracuję i nie sądzę, żebym po porodzie mogła sobie pozwolic na jakąś dłuższą przerwę poza macierzyńskim, tak więc moje drugie dziecko pewnie doswiadczy butelki, no i będzie mieć starsze rodzeństwo, a wiec i styczność z zarazkami przynoszonymi ze szkoły, także będę mieć porównanie 😉
Sama nie wiem co napisać…
ja nie karmiłam, nie chciałam, choc okoliczności do tego były idealne, ale…
Rodzina i mąz włacznie, zbulwersowani moją decyzją, w końcu ustąpili, nie namawiali, dziś mąz sie śmieje, i mowi ze w zyciu juz by mnie do tego nie namawiał:) ze karmienie butelką jest w porządku, nikomu sie krzywdy tym nie robi, ani dziecku ani sobie,i wbrew pozorom jest bardzo wygodne, do dzisiejszego dnia nie mam żadnych watpliwości wobec tego ze wybrałam butelkę…myślę ze karmienie to sprawa jak najbardziej indywidualna i intymna,choć wyciągania piersi na środku Ikei wcale nie popieram…moim zdaniem powinnas zrobic tak jak Ty uważasz, to Twoja decyzja:)
Pozdrawiam
dodam ze Gaba okazem zdrowia jest, dwa katary w ciągu 28 m-cy… A dla przykłady mojej kolezanki córka (do 2 rż na piersi) choruje non stop, czyli raz na dwa m-ce.
NIEPRAWDA!
eee, no ze statystykami chyba sie nie da klocic;)
da sie da;)
więc podtrzymuję to co napisałam, ze to nieprawda:)
Mam żywy przykład w domu.
ok, wiec chyba inaczej pojmujemy slowo statystyka:)
kantalupa, a nie uważasz ze lepiej by było gdyby mowiono ze “dzieci karmione piersią tak samo chorują jak dzieci karmione butelką?” bo ja bardziej ku takiemuy stwierdzeniu bym sie przychyliła:)
te statystyki wg mnie tylko nakręcaja niepotrzebnie mamy, chcące karmić dzieci butelką, bo pozniej zastanawiaja sie czy czasem ich dziecko nie bedzie bardziej chorowite…rozmawiałam z lekarzem kiedys własnie aporpos karmienia małej, powiedziała ze nie ma to wpływu na to czy dziecko bedzie bardziej chorowalo czy mniej.
ale chyba mowimy tutaj o statystykach autorstwa niezaleznych zrodel
jesli komukolwiek zalezaloby na przeklamywaniu statystyk, to chyba raczej producentom mieszanek niz… no wlasnie, kto zarabia na naturalnym karmieniu
sama nie mam zadnych podstaw, zeby nie ufac prostemu stwierdzeniu, ze przez mniej wiecej pierwsze szesc tygodni zycia dziecka, pokarm matki jest wyposazony w przeciwciala, ktorych mieszanka nie posiada
dla mnie to ma sens, po cos natura wymyslila taki a nie inny system (to chyba proste prawo ewolucjne jest, choc moze mi sie juz cos myli)
nie ufam za to stwierdzeniom, ze matki cycowe maja lepsza wiez z dziecmi
dla mnie wiez powstaje z milosci a nie ze sposobu karmienia
Mam pomysł!
Producenci laktatorów, muszli laktacyjnych i kapturków do karmienia 😉
a ja sie zawsze zastanawiam jakie to sa statystyki 🙂 (bo osobiscie spotkalam sie tylko z takim zdaniem, ze “statystyki mowia” a nikt mi nigdy zadnych badan nie pokazal – ale tez mowie bez bicia ze jakos sie bardzo w temat nie wglebialam ;))
nie wierze, ze te “statystyki” prowadzone sa na podstawie kart dzieci chorych w przychodniach, a tylko wtedy byloby wiarygodne moim zdaniem.
a w kwestii komu mialoby zalezec. moim zdaniem to tym samym, ktorzy wprowadzaja terror laktacyjny lub zakaz reklamowania mleka poczatkowego 🙂
ale chodzi do zlobka/przedszkola lub ma starsze rodzenstwo?
prawdziwe naturalne matki karmia bez wspomagaczy przeciez:D:D:D
podejrzewam, ze moze jakis medyczny rocznik statystyczny pokaze dokladne wyniki
wyniki badan publikuje sie w stricte naukowych zrodlach, ktore sa nudne jak cholera i pewnie niekoniecznie by cie zainteresowaly
stad to, co dociera do nas, to skrot dopasowany do naszych potrzeb
czy rzeczywiscie terrozrysci laktacyjni falszuja wyniki badan…
nie wiem, nie umiem sobie wyobrazic
zastanawia mnie jednak, po co mieliby to robic, przeciez na tym nie zarabiaja
dla samej zasady?
pewnie, ze istnieje cale wielkie grono nawiedzonych osob, ktore namawiaja bardziej lub mniej nachalnie do karmienia za wszelka cene, ale nie sadze, zeby lobby bylo na tyle silne, zeby falszowac dane
zreszta chyba zadna statystyka nie mowi, ze dzieci cycowe sa zdrowe, a butelkowe mniej
chodzi bardziej o generalna odpornosc dziecka, czyli nawet nie tyle czestotliwosc zachorowan, ale ich przechodzenie sie liczy
i mowi sie raczej o tendencjach niz prawidlowosci
i moje dzieci w takim razie statystycznie przecietne, bo malo choruja i ze wszystkiego wylizuja sie w tempie ekspresowym
adachu zas w p-lu opuscil piec dni nauki w listopadzie, kiedy mial jakies przeziebienie i z oslabienia przytargal wirusa, a to jego pierwszy rok
argument o szesciu tygodniach przeciwcial chyba jest nie do zbicia?
choc sama za nim murem nie stoje, bo karmienie mnie juz nie dotyczy, nie twierdze, ze zrobilam dzieciom wielka przysluge karmiac je przez te osiem miesiecy, nigdy nie mialam zamiaru namawiac nikogo na jedyna i sluszna wiare, nie ingeruje w cudze wybory i ich nie krytykuje, o mam do nich stosunek cudownie obojetny
ale gdybym miala za wszelka cene zajac stanowisko, ciagle uwazam, ze blizej naturze niz mieszance do perfekcji
ja juz gdzies o tym pisalam zdaje sie..
matki karmiace piersia, przytulaja swoje dzieci podczas karmienia. no nie ma wyjscia, musza je wziasc na rece i kontakt fizyczny zachodzi. (niezaleznie od tego jakimi sa matkami na innych polach)
matki karmiace butla, maja wybor, nie musza brac dziecka na rece, rownie dobrze moga karmic malucha ktory lezy w lozeczku czy wozku i kontaktu fizycznego wtedy ne ma.
jasne, jezeli czasami karmia w ten sposob, to niewielki klopot. jezeli natomiast wiekszosc posilkow dziecko otrzymuje bez bliskosci z mama no to ten kontakt emocjonalny moze byc zaburzony (przy zalozeniu oczywiscie, ze poza posilkami matka rowniez nie czesto bierze dziecko na rece, albo wcale)
emocjonalna wiez tworzy sie poprzez wlasnie ten kontakt fizyczny.
czyli statystycznie, matki karmiace piersia maja wieksza szanse te wiez stworzyc. (chcac czy nie chcac, nieswiadomie nawet)
co nie znaczy, ze karmiac butelka nie moza stworzyc takiej samej emocjonelnej wiezi, tulac malucha podczas karmienia.
co do tego, ze do prawidlowego emocjonalnego rozwoju malucha jest konieczny kontakt fizyczny z matka, nie mam watpliwosci.
link do calosci
https://www.urwis.pl/dzieci/195.html
chcaialm tak o tych malpach, bo to fajne doswiadczenie bylo, tu jeszcze link do jego opisu
nie bardzo mam czas na przegladanie kolejnych linkow, a szukam info do tego co bylo dalej wiec napisze kozystajac a “psycologia i zycie” zimbardo – mam pod reka
mysle sobie nawet, ze to lobby z odzywkami i sztucznym mlekiem mialoby wieksze szanse na zafalszowanie, bo za nimi stoja spore pieniadze.
i mysle tez, ze nie ma o co tutaj kruszyc kopii. to czy dziecko bedzie chorowac czy nie zalezy od bardzo wielu czynnikow, karmienie piersia to tylko niewielka, niedajaca gwarancji, statystyczna skladowa.
mnie statystyki w takim wydaniu nie przekonuja 😉 wolalabym zobaczyc ten rocznik i jakies konkretne dane 😉 to sa zbyt ogolnikowe stwierdzenia.
a ja lubie liczby i konkrety 🙂
nie twierdze, ze falszuja tylko ze mowia cos tam aby zachecic 😉 i sie nawet nie zastanawiaja ile w tym prawdy.
wiesz ja pokarmu mialam bardzo malo, mlody cyca nie chcial, wiec stwierdzilam, ze bede mu sciagac to co mialam, zeby chociaz te przeciwciala dawac w butli. wydawalo mi sie ze zawsze to lepiej niz sama butla. terrorystki laktacyjne mnie wysmialy, mowily ze takie karmienie to nie karmienie i ze bez sensu, bo ja sie umecze, a dziecko nic z tego nie ma. 2 lekarzy tez mi mowilo, ze to nie ma sensu – zeby sprobowac samego cyca – jak sie nie uda to przejsc zupelnie na butle, “a jak porzadnie zassssssssie to juz bedzie lecialo ciurkiem” (myslalam ze sie zerzygam jak mi to pani doktor w przychodni powiedziala..;)). pan doktor “prywatny” powiedzial natomiast, ze z jego obserwacji wynika, ze nie ma roznicy miedzy dziecmi cycowymi a butelkowymi. wiec przestalam wierzyc ze ten pokarm matki faktycznie taki cenny jest wg lekarzy
a tu sie podpisze, bo z tym nie ma co dyskutowac 😉
jednakze wiem, ze sa wyjatki 🙂
fajna z tego watku wyszla dyskusja, super mi sie wszystko czyta:)
tora, fajna ta wklejka, ktora wrzucilas, ale tak samo jak napisalas ponizej nt. odpornosci dzieci karmionych piersia – bliskosc podczas karmienia to tylko jeden z wielu czynnikow budujacych “wiez”
mnie sie w calym toku rozumowania, z ktorym mimo wszytsko absolutnie sie zgadzam, pojawia jedna watpliwosc: czy kazde “przytulenie” ma taka sama wartosc
mialam w slo lezac z alkiem w szpitalu przyjemnosc obcowania z kilkoma ciekawymi widokami
jakos kilka dni przede mna rodzila dziewczyna, z ktora pozniej troszke spedzilam czasu na gadkach matek
opowiadala mi jak znienawidzila karmienie piersia po pierwszym dziecku (ze mna rodzila juz tzrecie), bo chciala karmic za wszelka cene i przez blisko cztery miesiace robila to wbrew sobie, z najprawdziwsza niechecia
zastanawiam sie, czy jej dziecko mialo szanse to odczuc – robienie czegokolwiek wbrew sobie powoduje nienaturalne napiecie pewnych partii ciala, ktore pozostaja w pelnym rozluznieniu podczas naturalnego, bezproblemowego oddawania sie danej czynnosci
z pzrytulaniem sie jest chyba dosc podobnie, kiedy musze przytulic stara ciotke, do ktorej mam stosunek dosc obojetny, czuje sie niekomfortowo i tule “na sile” lekko odchylajac tulow
kiedy tule dzieciaki, tej sztywnosci nie mam
chyba widze wieksza szanse na budownie wiezi poprzez jakosc a nie ilosc czasu spedzonego w uscisku z matka
wartosci kontaktu z matka nie da sie przecenic i to jest oczywiste, tylko nie widze karmienia jako czynnika o tak poteznej wartosci, bo przy wszystkich zmiennych towarzyszacych, nawet statystyczna wartosc wydaje mi sie niewielka
jeszcze inna watpliwosc, ktora mi sie po drodze pojawila, to specyfika tej wiezi
nie watpie w wiez na bardzo podstawowym poziomie, takim prawie zwierzecym: przywiazuje sie fizycznie do tej osoby, ktora jest mi najblizsza zapachem, cieplem, ktora mnie pielegnuje i dba o moje najbardziej podstawowe potrzeby
zastanawiam sie, czy tak naprawde o takiej wlasnie wiezi mowia zwolennicy naturalnego karmienia, odnioslam wrazenie, ze bardziej idealizuja to przywiazanie i podnosza prawie do rangi mistycznego przezycia, glebszej realizacji zaleznosci matka-dziecko, jakiegos naturalnie z mlekiem matki zasysanego respektu dla zywicielki
chyba zawile cos mowie, co?
zaskoczylas w ogole cos z tego, co tu namazalam???
nie zdziwie sie jak nie:) (dzisiaj bylam proctorem na dwoch egzaminach w budzie, cala elokwencja mi upadla, nie zebym kiedys miala jej w nadmiarze, ale lepiej ciut ciut niz wcale:))
garcia, to masz zadanie domowe wyguglac wyniki badan:D:D:D
a z tm mowienie, zeby zachecic/zniechecic to chyba dziala z obu stron
matki butelkowe beda zawsze podkreslaly, ze butelkowce maja rzadsze kolki, ze latwiej z butelkowcem wyrwac sie na chwile z domu, bo ojciec nie potrzebuje cyca, zeby dziecko nakarmic; ze butelkowce szybciej przesypiaja noce itp, itd
i to jest na wieki dyskusja podobne do tej o wyzszosci swiat wielkiej nocy na swietami bozego narodzenia
jak na moj gust, trzeba robic to, do czego ma sie przekonanie
robienie czegokolwiek wbrew samej sobie, szczegolnie jesli dotyczy to pielegnacji dziecka, moze przyniesc oplakane skutki – jak sie bede zmuszac do karmienia za wszelka cene nie widzac w tym zadnego pozytku, to chocbym przeczytala sto tomow ze statystykami mowiacymi, ze warto to robic, raczej wpedze siebie w frustracje, a frustracja latwo moze sie przerodzic w niechec do dziecka, bo w koncu dla jego dobra tak sie poswiecam, a potem to juz raptem krok do unieszczesliwienia siebie, dziecka, wszystkich dookola
kazdemu wedle potrzeb, kazdemu wedle potrzeb!
ja zaskoczylam – liczy sie?
Znasz odpowiedź na pytanie: Karmienie piersią – moje wymysły?