Kary cielesne w szkołach

Czytałyście:
?
Brytyjczycy chcą powrotu kary bicia w szkołach.
To tylko ankieta, trudno wyrokować, ale niepokojące jest, do czego zmierza szkoła, jak musi być źle, że chcą niektórzy znów tej kary.

Ja jestem zdecydowaną pzeciwniczka kar cielesnych, przeciw nieszanowania godności ucznia, aczkolwiek ochrona(zwłaszcza w gimnazjach) i zaostrzenie kar tak, ale nie cielesnych.

Strona 3 odpowiedzi na pytanie: Kary cielesne w szkołach

  1. Piszecie o rodzicach.
    A skąd oni mieli wziąć wzorce?!
    X lat temu sami pewnie byli podobni do swoich dzieci, też pewnie zaniedbali itd.
    Koło się zamyka.
    Ja nie lubię stwierdzenia, zę wszystko wina rodziców.
    Część jest niewydolnych i moim zdaniem żadna pomoc jest ciągle mówienie im o tym, co jego dziecko znów zbroiło.
    Będą rzeczywiście wtedy szkołę unikać.
    W miarę możliwości wspomóc, sam niewydolny rodzic nic nie zdziała.
    Musi być współpraca, wiadomo, ze nie nadrobi się iluś tam lat, ale przynajmniej jakiś ułamek można poprawić.

    Szkolenia dla nauczycieli jak najbardziej, tylko że bardzo mało jest takich naprawdę dobrych.
    Chodzimy na mnóstwo, jeśli to w większośći tylko teoria?!

    • Bruni, pozwolisz, że pod Twoją ostatnią wypowiedzią podpiszę się obiema rękami. Miałam dokładnie taki sam dylemat jak Ty i stwierdziłam,…………….. że dziecko jednak musi umieć walczyć o swoje i w razie co, obronić się przed napastnikiem.
      Do pewnego czasu powtarzaliśmy Michałowi, że nie wolno bić, wyrządzać krzywdy, że jak coś się dzieje nie tak, to trzeba szukać wsparcia dorosłych. Trudno jednak wpajać takie wzorce, gdy – nie szukając daleko, przykład z zeszłego tygodnia – pani ze świetlicy, na skargę mojego dziecka, że inny chłopiec go próbował udusić, nie robi z tym nic, bo akurat musi się zająć kimś innym. Ja rozumiem, jest jedna na ileś dzieciaków, zero pomocy innego dorosłego, ale do diałba, zrobiłaby co musi, a potem wzięła delikwenta na rozmowę. A tak, moje dziecko widzi, że posłuchało mnie, zgłosiło problem i zostało olane 🙁
      Może to niepopularne, ale z mężem od jakiegoś czasu wykazujemy już inne podejście. Nasz syn jest bardzo drobnej budowy ciała. Niski, bardzo chudy – idealna ofiara wyrośniętych dzieciaków młodszych, rówieśników, o starszych nie wspominając. W zeszłym roku zapisaliśmy młodego na karate, a co, niech więcej nie będzie workiem do okładania 😉 Teraz tłumaczymy mu inaczej. Jak ktoś mu wyrządza krzywdę, ma zgłaszać znajdującym się blisko dorosłym. Jak nikogo takiego w pobliżu nie ma, bądź nie może uzyskać pomocy, ma agresorowi powiedzieć, żeby przestał robić to, co robi, bo mojemu wyrządza krzywdę, albo postraszyć, że jak nie przestanie, to młody mu odda. Jeśli i to nie działa, dajemy młodemu prawo do samooobrony. Sprawdziliśmy tę metodę i działa. Młody wie, że nie może bić i krzywdzić, ale jednocześnie ma uzmysłowione, że jak inne środki zawiodą, ma pełne prawo przywalić. Chodząc drugi rok na karate, będąc po kilku egzaminach i zdobywszy kilka stopni, wie jak kopnąć, zablokować, czy uderzyć. Mieliśmy kiedyś próbkę takiej sytuacji na działce u teściów. Chłopiec o rok starszy od mojego, wyższy o pół głowy i cięższy o kilkanaście kilogramów, tak się z moim “bawił”, że mój fruwał dosłownie nad ziemią. Na nic zdawały się prośby młodego, by go puścił. Biedak miał zablokowane ręce i nie wiedział, co ma zrobić. Pewnie, mogłam podejść i dzieciaki rozdzielić, ale przecież, nie zawsze będzie tak, że będę pod bokiem. Postanowiłam więc nie interweniować i zobaczyć, czy młody będzie potrafił sam sobie poradzić. Zapytałam tylko młodego na głos, czy nie wie, jak ma się bronić, gdy nie może skorzystać z rąk i czy zapomniał, że przecież chodzi na karate. Powtarzać nie musiałam. Młody wywinął takiego kopa nogą, że dzieciak zanim się zorientował, już leżał na trawie. Od tamtej pory Michał ma spokój, bo tamten wie, że pomimo, iż Michał jest mały, nie jest bezbronny i krzywdy nie da sobie zrobić.

      Przykre jest tylko, że w dzisiejszych czasach trzeba dzieci uczyć takich rzeczy. Nie podoba mi się to,……………. ale jeszcze bardziej nie podoba mi się to, co inne dzieci mogą zrobić mojemu 🙁

      • Zamieszczone przez majowamama
        niektórzy rodxzice widza swoje dziecko przez 3 godziny w ciagu dnia….

        A to ja na to już nie poradzę – każdy sam sobie układa życie. Trudno, żebym ja, przy 2 godz. tygodniowo z daną grupą, miała jeszcze wypełniać obowiązki rodzica. Pewnie, nie jestem nieczuła, potrafię zrozumieć drugiego, ale nie może być tak, że się swoje obowiązki zrzuca na innych.

        • Zamieszczone przez Mata_Hari
          A to ja na to już nie poradzę – każdy sam sobie układa życie. Trudno, żebym ja, przy 2 godz. tygodniowo z daną grupą, miała jeszcze wypełniać obowiązki rodzica. Pewnie, nie jestem nieczuła, potrafię zrozumieć drugiego, ale nie może być tak, że się swoje obowiązki zrzuca na innych.

          Nie zrzuca się, a czyni się szkołę współidpowiedzialną za proces wychowawczy, jako ze czas który młodziez/dzieci spedzają w przedszkolach/szkołach jest często dużo dłuzszy niz czas spędzony z rodzicem w domu.
          I radzic nie musisz, po prostu czasem trzeba się nad takim dzieckiem pochylic, na co niestety stac niewielu nauczycieli, bo uważają, ze skoro oni mają 2 godziny z dzieckiem, to szkoda czasu 🙂

          Ale nie wszyscy. Przeogromnie wdzięczna jestem wychowawczyni mojego dziecka, że również wychowuje. I robi to świetnie, choc pewno czasem kosztem przedmiotowych tresci, ale na naukę mają dzieciaki całe życie, a odpowiedzi na trudne zagadnienia potrzebują tu i teraz, na starcie.

          Najbardziej w ustach nauczycieli podoba mi się taki kawałek z wywiadówki mojego syna z gimnazjum: “musicie cos zrobic ze swoimi dziecmi, bo nie uwazają na moich lekcjach” (a żeby zaczęlki uwazac ta sama pani wystawia oceny niedostateczne na semestr 10 osobom z kalsy juz w październiku ;))

          • Mata, dobry pomysł z tym karate, ale my juz nie mamy kiedy eFa zapisać, bo chodzi na piłkę nożną 3razy w tygodniu, a dodatkowo chcielibyśmy go dać na basen, bo widzimy u niego pasję i predyspozycje do pływania…
            Poza tym wszystko to kosztuje i koło się zamyka.

            To, że dzieci się piorą wiadomo nie od dziś, ale mnie najbardziej powala reakcja dorosłych, a raczej jej brak i właśnie uwagi w stylu “rodzice, zróbcie coś bo Filip zapomniał książki i siedzi znudzony na lekcji jęz. angielskiego” ręce opadają…

            • Mały kamyczek do ogródka, poniekąd w temacie

              “Polscy nauczyciele pracują najkrócej na świecie. Rocznie spędzają przy tablicy 489 godzin. Daje to dziennie zegarowo dwie godziny i 42 minuty, czyli trzy i pół godziny lekcyjne. Średnia dla krajów UE to 779 godzin, czyli blisko pięć godzin dziennie.

              Nawet w słynącej z przywilejów dla sfery budżetowej i bankrutującej Grecji nauczyciele są w pracy o 20 proc. dłużej niż u nas. Nie mówiąc już o USA, gdzie pracują prawie 1100 godzin rocznie. Takie są wyniki?Education at a Glance 2011?, najnowszego raportu OECD, organizacji zrzeszającej 34 najlepiej rozwinięte gospodarki świata.”

              • chcialabym sie bardzo wielostronnie wypowiedziec w temacie, ale chyba nie starczy mi czasu i sily, zreszta latwo zapetlic sie, kiedy ma sie tyle do powiedzenia

                zaczne od tego:

                pracuje w edukacji od zawsze, od 1999 roku na etacie “szkolnym,” wczesniej jako studentka w niepelnym wymiarze godzin

                spedzilam sporo czasu w roznych jednostkach – podstawowka, liceum, szkola wojskowa
                od czterech lat jestem zwiazana ze szkola miedzynarodowa, prywatna jednostka uczaca dzieci, ktore planuja studia na uniwersytetach na calym swiecie

                powiem tak:
                nauczyciel powinien byc urzednikiem i tylko w ten sposob moze spelnic swoja role jako edukator
                nauczyciel powinien byc obecny w pracy od 8 – 16, plus koniecznie jakies 50-60 godzin rocznie, ktore sa ciagle godzinami kontaktu z uczniem, ale poza czasem lekcji – jakies kluby, jakies zajecia dodatkowe, itp.

                wbiegajac do szkoly, zeby “nauczyc” swoje godziny i wybiegajac natychmiast, zeby dobiec do kolejnej fuchy nauczyciel nie jest w stanie sam dla siebie zbudowac wiezi z miejscem pracy, uczniem, nie moze czuc sie czescia mini spoleczenstwa szkolnego, ktore dzieli ze soba wartosci, wspolny cel, jakies zasady
                bo i jak?

                arguemnt o sprawdzaniu testow i mozolnych przygotowaniach w domu ma w sumie niewielka wartosc, bo taki rodzaj pracy nie ma tak naprawde zadnego wplywu, albo niewielki, na ksztaltowanie charakteru mlodego czlowieka

                nauczyciel powinnien sam z siebie zainwestowac w budowanie grupy spolecznej jaka ma byc szkola
                moze jesli szkoly beda takimi wlasnie grupami ze swoja zmienna dynamika, jakas oferta wychodzaca poza 45 minut w klasie 5 minut przerwy, uczniowie dostrzega w szkole jakis potencjal towarzyski i zaczna sie z nia utozsamiac? nie mowie juz o dumie, ktora uczen powinien czuc z faktu bycia czlonkiem pewnej wspolnoty…

                bo poki co szkola to dla ucznia obowiazek, ktory sie zalicza
                gdzie na 15 nauczycieli, 10 po prostu uczy (juz nawet bez oceny technik), 2 sie stara, ale mlodziez jest zbyt blase, zeby to w ogole doceniac, 2 dba i nawet znaja imiona wszystkich uczniow, ale tylko jeden tak naprawde inspiruje
                nikly odsetek uczniow to ci ambitni, ktorzy rozumieja, ze to, co robia teraz, ma wplyw na ich przyszlosc
                ale nawet jesli dzieci nie wynosza z domu szacunku dla edukacji, to jeszcze nie wszystko jest stracone
                nawet najgorszy uczen ma jakas pozytywna ceche i na niej trzeba sie skupic
                na pewno nie wykorzeniac zlych cech kara, biciem, czy wiecznym napominaniem
                pokazac uczniowi, ze nawet jesli jego zdolnosci matematyczne sa zadne, bo nie jest w stanie opanowac glupiej tabliczki mnozenia, to moze ma sluch muzyczny, moze ladnie rysuje, a moze jest mistrzem gier komputerowych, a to przeciez tez jakas zdolnosc, nie?
                ale tutaj potrzeba jakiegos szczegolnego talentu nauczyciela, zeby w nawet najgorzej rokujacym uczniu doszukac sie pozytywnych cech

                oczywiscie nie mozna powiedzec, ze nauczyciele sa winni tej sytuacji
                stawiam bardziej na kulawy system, ktory jest kulawy, bo nie umie sie wyzwolic z petow dziesiatek lat komunizmu, a i tutaj pewnie daloby sie dopisac jakis wsteczny warunek

                nauczyciel jako urzednik, spedzajacy solidne 8 godzin w racy, plus czas poza tym na kontakt z uczniem; nauczyciel zaangazowany, zainteresowany, czujacy, ze sam nalezy do jakiejs wiekszej wspolnoty, predzej czy pozniej zdobedzie szacunek ucznia, a wlasnie brak tego szacunku jest jednym z powodow zlego zachowania i w efekcie potrzeby uciekania sie do kar cielesnych w momentach skrajnych

                za tym oczywiscie musza isc przyzwoite pieniadze
                gdyby nauczyciel zarabial 3 czy 4 tysiace zlotych w jednym miejscu pracy, szybko porzucilby wszytskie dodatkowe fuchy, przestalby zmieniac miejsce pracy co dwa czy trzy lata probujac godnie zyc

                gdyby istnial system weryfikacji jakosci pracy nauczyciela na kazdym pozimie aktywnosci (lacznie z praca pozalekcyjna), moze daloby sie cos ulepszyc?
                uwierzcie mi, daje sie
                porzadnie zorganizowana administracja, regularnie przynajmniej raz do roku przeprowadzane ankiety oceniajace prace nauczyciela wsrod uczniow, jasny zapis zajec pozalekcyjnych z celami i osiagnieciami i oczywiste wizytacje w trakcie lekcji – to wszystko moze przyniesc skutek i wiem to z wlasnego doswiadczenia

                wiem, mamy niby proby robie czegos: takie na przyklad awans zawodowy, ktory zmusza nauczycieli do rozwoju, ale czy tak naprawde to sie sprawdza? to, czego brakuje w tej ocenie, to obecnosc ucznia, ktory moglby zweryfikowac wszystkie pieknie napisane plany lekcji, czy zdjecia z wycieczek klasowych i szkolnych potancowek

                inny problem, znowu efekt sytuacji glownie finansowej, to fakt, ze wiele osob chwyta sie zawodu naucziela z braku innych mozliwosci
                czesto ludzie bez talentu do uczenia, oderwani od kultury uczniowskiej, ktorzy chwyca sie tego marnego tysiaca zlotych, bo jakkolwiek malo by to nie bylo, to zawsze jakis pieniadz
                wiaza sie z edukacja “na przetrwanie,” zeby porzucic zawod bez zalu, kiedy cos lepszego sie nadarzy

                bo przeciez ci dobrze rokujacy na studiach, ludzie pomyslowi, kreatywni, aktywni, stojac przed wyborem tysiaca w edukacji a dwa, moze trzy razy tyle w innym zawodzie, raczej tego innego zawodu sie chwyca
                pisze raczej, bo znam kilku mlodych ludzi, ktorzy walcza o swoja kariere, bo czuja, ze jako nauczyciele moga cos zmienic

                i jeszcze o tym nieszczesnym biciu
                nie nie i jeszcze raz nie
                pomijajac juz podlosc samego czynu… a co jesli dziecko odwroci sie i odda? strach pomyslec
                jestem swiezo upieczonym szefem od dyscypliny uczniow, wiec poniekad sytuacja jak najbardziej z mojego podworka
                kilka tygodni na stanowisku (plus wiele lat praktyki pod tablica) nauczylo mnie, ze uczniowie lubia miec jasno nakresone granice
                dla jasnosci:
                moje zasady w klasie mowia: nie wolno przynosic jedzenia do klasy
                pavel pojawia sie z bulka (testuje, oni ciagle testuja jak daleko da sie pojsc)
                nie robie zadnego ustepstwa, kaze mu wyjsc i zapisuje mu spoznienie
                ostro? nieludzko? no moze
                ale pavel juz nigdy nie przyjdzie do klasy z bulka

                amen, zanim napisze tutuaj cala prace magisterska…

                • Zamieszczone przez Figa
                  Mały kamyczek do ogródka, poniekąd w temacie

                  “Polscy nauczyciele pracują najkrócej na świecie. Rocznie spędzają przy tablicy 489 godzin. Daje to dziennie zegarowo dwie godziny i 42 minuty, czyli trzy i pół godziny lekcyjne. Średnia dla krajów UE to 779 godzin, czyli blisko pięć godzin dziennie.

                  Nawet w słynącej z przywilejów dla sfery budżetowej i bankrutującej Grecji nauczyciele są w pracy o 20 proc. dłużej niż u nas. Nie mówiąc już o USA, gdzie pracują prawie 1100 godzin rocznie. Takie są wyniki?Education at a Glance 2011?, najnowszego raportu OECD, organizacji zrzeszającej 34 najlepiej rozwinięte gospodarki świata.”

                  bardzo bardz bardzo prawdziwe
                  obserwuje tez dosc niepowazny trend wsrod mlodych nauczycieli
                  chetnie chca korzytsac z przywilejow karty, jakby nie dostrzegali, ze ta sama karta chroni oderwanych od rzeczywistosci nauczycieli, ktorzy siedza na posadach, “bo im zostalo dwa lata do emerytury,” podczas gdy wlasnie ci mlodzi mogliby z powodzeniem ich posady przejac i popchnac caly system do przodu

                  • Koleżanko Kantalupa. Powinnam szczegółowo odnieść się do tego, co napisałaś, ale za dużo by pisać – nie chce mi się.
                    Napiszę tylko, że w zawodzie jestem sporo dłużej od Ciebie i biorąc pod uwagę moje doświadczenia oraz doświadczenia moich licznych współpracowników miałaś chyba niebywałe szczęście znaleźć się w gronie tych, którzy z pracy wychodzili/wychodzą wcześnie i od których się niczego poza prowadzeniem zajęć nie wymaga.
                    W szkołach, w których ja do tej pory pracowałam każdy nauczyciel mający pełen etat siedzi od rana, do godzin wieczornych. Nie ma wychodzenia ok 12-tej, czy 14-tej. Mamy co tygodniowe konsultacje, dla każdego poziomu klas innego dnia tygodnia, zajęcia wyrównawcze, koła zainteresowań. Często jest tak, że siedzimy od 8 rano, do godz. 19-20-tej. Powiem więcej, w dobie walki o ucznia, mamy zajęte większość sobót, bo musimy promować szkołę wszędzie, gdzie się tylko da. Do tego wykorzystuje się każdą okazję.
                    To, że Ty jako nauczyciel miałaś inne życie, nie znaczy, że tak mają wszyscy, albo chociażby i większość. Czasy, gdy nauczyciel wychodził z pracy ok 14-tej i wychodząc z niej, o niej zapominał minęły bezpowrotnie. Teraz szkoła jest DLA UCZNIA. Pod niego wszystko jest organizowane, a jak się to komuś nie podoba, to droga wolna – “nikt nie ma obowiązku pracować” – jak mawia moja pani dyrektor. Poza tym, jak się chce pracować w szkole, to trzeba jej coś w zamian dać – swoją pomysłowość, wysiłek, wiedzę. Trzeba pisać projekty, szukać sponsorów. Jak człowiek tego nie robi, to okazuje się, że w pewnym momencie nie ma dla niego miejsca, bo przychodzą nowi, bardziej kreatywni, z kontaktami i żyłką przedsiębiorcy.
                    Kto nigdy nie był w tym zawodzie, albo nie pracował w normalnych, przeciętnych placówkach, szczególnie w ostatnich 2-3 latach, nie pojmie tego. To co się obecnie dzieje w oświacie nigdy w niej jeszcze nie miało miejsca.
                    Bezmyślnym jest gadanie, że uczeń w szkole spędza więcej czasu niż w domu, więc szkoła ma na niego większy wpływ wychowawczy. Po pierwsze, to że uczeń wychodzi z domu, wcale nie znaczy, że dociera do szkoły, a więc miejsca, gdzie dotrzeć powinien 😉 Po drugie, każde zajęcia uczeń ma z innym nauczycielem, więc gadanie, jaki to niby poszczególny nauczyciel ma wpływ na dziecko można między bajki włożyć. Co innego jak dziecko jest szczególnym przypadkiem, jak wymaga wyjątkowej opieki, albo gdy się jest wychowawcą jakiejś klasy, bądź naucza danego ucznia indywidualnie. Wtedy owszem, ma się szansę ukształtować człowieka, ale nie widząc go tylko 2 razy po 45 min tygodniowo. Wtedy można próbować działać, ale przeważnie te 2 godz. to stanowczo za mało.

                    Wszystkich, którym praca nauczyciela wydaje się taka łatwa i przyjemna zapraszam do pracy w normalnej, przeciętnej szkole. Gwarantuję Wam, że szybko zmienicie swój światopogląd.

                    Co do kar cielesnych, to jestem zdecydowanie na nie – nie tędy droga.

                    Zamieszczone przez kantalupa
                    chcialabym sie bardzo wielostronnie wypowiedziec w temacie, ale chyba nie starczy mi czasu i sily, zreszta latwo zapetlic sie, kiedy ma sie tyle do powiedzenia

                    zaczne od tego:

                    pracuje w edukacji od zawsze, od 1999 roku na etacie “szkolnym,” wczesniej jako studentka w niepelnym wymiarze godzin

                    spedzilam sporo czasu w roznych jednostkach – podstawowka, liceum, szkola wojskowa
                    od czterech lat jestem zwiazana ze szkola miedzynarodowa, prywatna jednostka uczaca dzieci, ktore planuja studia na uniwersytetach na calym swiecie

                    powiem tak:
                    nauczyciel powinien byc urzednikiem i tylko w ten sposob moze spelnic swoja role jako edukator
                    nauczyciel powinien byc obecny w pracy od 8 – 16, plus koniecznie jakies 50-60 godzin rocznie, ktore sa ciagle godzinami kontaktu z uczniem, ale poza czasem lekcji – jakies kluby, jakies zajecia dodatkowe, itp.

                    wbiegajac do szkoly, zeby “nauczyc” swoje godziny i wybiegajac natychmiast, zeby dobiec do kolejnej fuchy nauczyciel nie jest w stanie sam dla siebie zbudowac wiezi z miejscem pracy, uczniem, nie moze czuc sie czescia mini spoleczenstwa szkolnego, ktore dzieli ze soba wartosci, wspolny cel, jakies zasady
                    bo i jak?

                    arguemnt o sprawdzaniu testow i mozolnych przygotowaniach w domu ma w sumie niewielka wartosc, bo taki rodzaj pracy nie ma tak naprawde zadnego wplywu, albo niewielki, na ksztaltowanie charakteru mlodego czlowieka

                    nauczyciel powinnien sam z siebie zainwestowac w budowanie grupy spolecznej jaka ma byc szkola
                    moze jesli szkoly beda takimi wlasnie grupami ze swoja zmienna dynamika, jakas oferta wychodzaca poza 45 minut w klasie 5 minut przerwy, uczniowie dostrzega w szkole jakis potencjal towarzyski i zaczna sie z nia utozsamiac? nie mowie juz o dumie, ktora uczen powinien czuc z faktu bycia czlonkiem pewnej wspolnoty…

                    bo poki co szkola to dla ucznia obowiazek, ktory sie zalicza
                    gdzie na 15 nauczycieli, 10 po prostu uczy (juz nawet bez oceny technik), 2 sie stara, ale mlodziez jest zbyt blase, zeby to w ogole doceniac, 2 dba i nawet znaja imiona wszystkich uczniow, ale tylko jeden tak naprawde inspiruje
                    nikly odsetek uczniow to ci ambitni, ktorzy rozumieja, ze to, co robia teraz, ma wplyw na ich przyszlosc
                    ale nawet jesli dzieci nie wynosza z domu szacunku dla edukacji, to jeszcze nie wszystko jest stracone
                    nawet najgorszy uczen ma jakas pozytywna ceche i na niej trzeba sie skupic
                    na pewno nie wykorzeniac zlych cech kara, biciem, czy wiecznym napominaniem
                    pokazac uczniowi, ze nawet jesli jego zdolnosci matematyczne sa zadne, bo nie jest w stanie opanowac glupiej tabliczki mnozenia, to moze ma sluch muzyczny, moze ladnie rysuje, a moze jest mistrzem gier komputerowych, a to przeciez tez jakas zdolnosc, nie?
                    ale tutaj potrzeba jakiegos szczegolnego talentu nauczyciela, zeby w nawet najgorzej rokujacym uczniu doszukac sie pozytywnych cech

                    oczywiscie nie mozna powiedzec, ze nauczyciele sa winni tej sytuacji
                    stawiam bardziej na kulawy system, ktory jest kulawy, bo nie umie sie wyzwolic z petow dziesiatek lat komunizmu, a i tutaj pewnie daloby sie dopisac jakis wsteczny warunek

                    nauczyciel jako urzednik, spedzajacy solidne 8 godzin w racy, plus czas poza tym na kontakt z uczniem; nauczyciel zaangazowany, zainteresowany, czujacy, ze sam nalezy do jakiejs wiekszej wspolnoty, predzej czy pozniej zdobedzie szacunek ucznia, a wlasnie brak tego szacunku jest jednym z powodow zlego zachowania i w efekcie potrzeby uciekania sie do kar cielesnych w momentach skrajnych

                    za tym oczywiscie musza isc przyzwoite pieniadze
                    gdyby nauczyciel zarabial 3 czy 4 tysiace zlotych w jednym miejscu pracy, szybko porzucilby wszytskie dodatkowe fuchy, przestalby zmieniac miejsce pracy co dwa czy trzy lata probujac godnie zyc

                    gdyby istnial system weryfikacji jakosci pracy nauczyciela na kazdym pozimie aktywnosci (lacznie z praca pozalekcyjna), moze daloby sie cos ulepszyc?
                    uwierzcie mi, daje sie
                    porzadnie zorganizowana administracja, regularnie przynajmniej raz do roku przeprowadzane ankiety oceniajace prace nauczyciela wsrod uczniow, jasny zapis zajec pozalekcyjnych z celami i osiagnieciami i oczywiste wizytacje w trakcie lekcji – to wszystko moze przyniesc skutek i wiem to z wlasnego doswiadczenia

                    wiem, mamy niby proby robie czegos: takie na przyklad awans zawodowy, ktory zmusza nauczycieli do rozwoju, ale czy tak naprawde to sie sprawdza? to, czego brakuje w tej ocenie, to obecnosc ucznia, ktory moglby zweryfikowac wszystkie pieknie napisane plany lekcji, czy zdjecia z wycieczek klasowych i szkolnych potancowek

                    inny problem, znowu efekt sytuacji glownie finansowej, to fakt, ze wiele osob chwyta sie zawodu naucziela z braku innych mozliwosci
                    czesto ludzie bez talentu do uczenia, oderwani od kultury uczniowskiej, ktorzy chwyca sie tego marnego tysiaca zlotych, bo jakkolwiek malo by to nie bylo, to zawsze jakis pieniadz
                    wiaza sie z edukacja “na przetrwanie,” zeby porzucic zawod bez zalu, kiedy cos lepszego sie nadarzy

                    bo przeciez ci dobrze rokujacy na studiach, ludzie pomyslowi, kreatywni, aktywni, stojac przed wyborem tysiaca w edukacji a dwa, moze trzy razy tyle w innym zawodzie, raczej tego innego zawodu sie chwyca
                    pisze raczej, bo znam kilku mlodych ludzi, ktorzy walcza o swoja kariere, bo czuja, ze jako nauczyciele moga cos zmienic

                    i jeszcze o tym nieszczesnym biciu
                    nie nie i jeszcze raz nie
                    pomijajac juz podlosc samego czynu… a co jesli dziecko odwroci sie i odda? strach pomyslec
                    jestem swiezo upieczonym szefem od dyscypliny uczniow, wiec poniekad sytuacja jak najbardziej z mojego podworka
                    kilka tygodni na stanowisku (plus wiele lat praktyki pod tablica) nauczylo mnie, ze uczniowie lubia miec jasno nakresone granice
                    dla jasnosci:
                    moje zasady w klasie mowia: nie wolno przynosic jedzenia do klasy
                    pavel pojawia sie z bulka (testuje, oni ciagle testuja jak daleko da sie pojsc)
                    nie robie zadnego ustepstwa, kaze mu wyjsc i zapisuje mu spoznienie
                    ostro? nieludzko? no moze
                    ale pavel juz nigdy nie przyjdzie do klasy z bulka

                    amen, zanim napisze tutuaj cala prace magisterska…

                    • no może się nie ukształtuje człowieka w ciągu dwóch godzin lekcyjnych tygodniowo, ale można mu w tym czasie zaszczepić pasję do przedmiotu lub mu ten przedmiot obrzydzić, więc jednak ukierunkować:)
                      co do reszty, to nie mam czasu pisać magisterki, ale prawda moim zdaniem leży gdzies między Twoim postem a kantalupy.

                      • Oczywiście, że można zainteresować ucznia przedmiotem, zaszczepić pasję, ale wychować gruntownie jednak się nie da 😉

                        Co do reszty – Kantalupa napisała, jak ona miała w pracy, a ja napisałam, jak mam ja i moi wieloletni koledzy i koleżanki. Jak widać więc, może w tym zawodzie, jak w innych, być różnie. Nie nalezy więc chyba pisać, że nauczyciele to nic nie robią, mają kupę wolnego czasu i nie mają prawa oczekiwać np. podwyżek (Kantalupa tak NIE napisała, ale takie króluje powszechne przekonanie w społeczeństwie). Jedni mają tak, inni inaczej, ale generalnie, nie idzie niestety ku lepszemu 🙁

                        Zamieszczone przez bruni
                        no może się nie ukształtuje człowieka w ciągu dwóch godzin lekcyjnych tygodniowo, ale można mu w tym czasie zaszczepić pasję do przedmiotu lub mu ten przedmiot obrzydzić, więc jednak ukierunkować:)
                        co do reszty, to nie mam czasu pisać magisterki, ale prawda moim zdaniem leży gdzies między Twoim postem a kantalupy.

                        • Zamieszczone przez Mata_Hari
                          Teraz szkoła jest DLA UCZNIA. Pod niego wszystko jest organizowane, a jak się to komuś nie podoba, to droga wolna – “nikt nie ma obowiązku pracować” – jak mawia moja pani dyrektor. Poza tym, jak się chce pracować w szkole, to trzeba jej coś w zamian dać – swoją pomysłowość, wysiłek, wiedzę.

                          To się narobiło!
                          Świat na głowie staje normalnie
                          Kto to widział, żeby szkoła dla ucznia była

                          Aż się boję zapytac dla kogo była kiedyś….

                          • Ironizuj, ironizuj, ale to co było kiedyś, a jest teraz, to są dwa różne światy.

                            • Zamieszczone przez Mata_Hari
                              Ironizuj, ironizuj, ale to co było kiedyś, a jest teraz, to są dwa różne światy.

                              ciśnie mi się na usta: nareszcie

                              ale wiem, ze jeszcze długa droga przed nami…

                              • Hmm, chyba nie bardzo rozumiem, o co Ci chodzi. Kogo masz na myśli pisząc “przed nami”? Nasz kraj, nasz system edukacyjny?

                                Zamieszczone przez majowamama
                                ciśnie mi się na usta: nareszcie

                                ale wiem, ze jeszcze długa droga przed nami…

                                • Zamieszczone przez Mata_Hari
                                  Hmm, chyba nie bardzo rozumiem, o co Ci chodzi. Kogo masz na myśli pisząc “przed nami”?

                                  mam na myśli nas wszystkich, pokolenia
                                  nauczycieli, rodziców, uczniów
                                  póki uczy jeszcze pokolenie nauczycieil którzy dziwią się, ze szkoła jest dla ucznia za dużo nie zdziałamy
                                  ani my rodzice, ani Wy nauczyciele
                                  szkoda w tym tylko naszych dzieciaków

                                  i niestety wcale mnie to nie bawi

                                  • Ty mnie trochę źle zrozumiałaś. Pisząc “dla ucznia” chodziło mi o to, że w tym wszystkim nie liczy zdanie innych osób, tylko to by wejść w tyłek uczniowi, bo inaczej sobie pójdzie i nie będzie kogo uczyć. To ucznia stawia się na piedestale i pozwala mu na wszystko. A o to, sama przyznasz, chyba nie powinno chodzić.
                                    Nauczyciele wypruwają z siebie flaki, muszą być na każde skinienie, być zawsze gotowym pomóc i czekać, bo a nóż uczeń może w swej łaskawości zechce przyjść na wyznaczone dla niego konsultacje,…………… albo i nie 🙁 Mało to razy siedziałam po kilka godzin i pies z kulawą nogą nie zajrzał?! Ale to nieważne, ja musiałam być, czy ktoś przyszedł, czy nie.
                                    Uczniom daje się co raz więcej swobody i tym samym kręci się bat na swój grzbiet, degraduje poziom wiedzy i produkuje masowo tumanów. Taka jest smutna prawda. Oczywiście nie każdy uczeń jest właśnie taki, ale z każdym rokiem takich właśnie przypadków jest co raz więcej. (Wczoraj na zajęcia przygotowujące do matury u koleżanki – dodatkowe, poza zajęciami – na 28 osób zdeklarowanych przyszły…… 2.

                                    • Zamieszczone przez Mata_Hari
                                      Wszystkich, którym praca nauczyciela wydaje się taka łatwa i przyjemna zapraszam do pracy w normalnej, przeciętnej szkole. Gwarantuję Wam, że szybko zmienicie swój światopogląd.

                                      Nic nie mam przeciw nauczycielom (no może poza kilkoma)
                                      ale ten tekst mnie autentycznie irytuje.

                                      W rewanżu zapraszam do mojej roboty, 24h/dobę, kiedy tylko klient sobie życzy,
                                      można poznosić fochy i humory,
                                      zmiany zdania, które kosztują mnie masę pracy,
                                      brak karty nauczyciela, związków zawodowych czy kogokolwiek, kto by mnie chronił przed dorosłymi,
                                      którzy potrafią byc gorsi niż dzieci.
                                      I ja nei mogę na nich naskarżyć, huknąć albo wlepić jedynki, ew. odesłać do pedagoga szkolnego.

                                      Każdy ma prace jaką ma i nauczycielska nie jest wcale cięższa od mojej czy wielu innych,
                                      ale za to ma wakacje, ferie i świeta dla swoich dzieci, podczas gdy ja musze kombinować, żeby zapewnić dziecku opiekę,
                                      bo wszystko co mi sie udało wyrwać w tym roku to 10 dni wolnych w sumie w ciągu roku..
                                      Na pewno zajmuje zdecydowanie mniej godzin (dowodem cytowany przeze mnie artykuł),
                                      dodatkowo polscy nauczyciele to często materia wielce delikatna
                                      i trzeba bardzo uważać, żeby nie urazić,
                                      współpraca to z reguły nie jest coś co idzie jak po maśle.
                                      Możemy się policytować jeszcze długo, tylko jaki to ma sens?

                                      Szkoła powinna i mam nadzieję, że kiedyś bęzie NAPRAWDĘ dla ucznia.
                                      Naprawdę a nie tylko w deklaracjach.
                                      Ja tam szkoły, jaka opisujesz, nie widzę, a przyglądam się uważnie.
                                      Widzę raczej taką, o której pisze Kanta.

                                      • Zamieszczone przez Mata_Hari
                                        (Wczoraj na zajęcia przygotowujące do matury u koleżanki – dodatkowe, poza zajęciami – na 28 osób zdeklarowanych przyszły…… 2.

                                        I co – dla dwóch osób nie warto?
                                        Można było 2 osobom poświęcić więcej czasu i wyjasnić/pomóc więcej.
                                        To lepiej wykorzystany imo czas niż 3 minuty z każdym z 28 osób, którym nie zależy.

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Kary cielesne w szkołach

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general