Kary cielesne w szkołach

Czytałyście:
?
Brytyjczycy chcą powrotu kary bicia w szkołach.
To tylko ankieta, trudno wyrokować, ale niepokojące jest, do czego zmierza szkoła, jak musi być źle, że chcą niektórzy znów tej kary.

Ja jestem zdecydowaną pzeciwniczka kar cielesnych, przeciw nieszanowania godności ucznia, aczkolwiek ochrona(zwłaszcza w gimnazjach) i zaostrzenie kar tak, ale nie cielesnych.

Strona 5 odpowiedzi na pytanie: Kary cielesne w szkołach

  1. Magda, w sumie to się z Tobą zgadzam ze wszystkim.
    Rzeczywiście do śrdeniej ilości godzin nie doliczyłam wakacji.

    A powiedz mi, skąd mieliście w szkole piekranik?
    U nas dzieci pieką w domu i przynoszą ciasto a potem sprzedają.
    Sorry za te pytania dziwaczne, ale dostałam wychowawstwo, chcę wolontariat zakorzeni w nich.

    • Zamieszczone przez kantalupa

      gdyby pomyslec glebiej nad tym, czy zajmuja sie edukatorzy, szybko mozna sobie uswiadomic, ze to nie tylko kontrola nad tym, zeby kazdy obywatel polski w wieku 18nastu lat potrafil sie podpisac, wiedzial cos na temat historii polski, czy umieal dodawac i odejmowac

      to o wiele wieksze zadanie, ktorego nawet sami edukatorzy dosc czesto nie pojmuja
      co z tego, ze umiem pisac, skoro nie potrafie sklecic prostego pisma urzedowego
      co z tego, ze potrafie czytac, skoro ni w zab nie rozumiem, co pisza do mnie
      co z tego, ze umiem liczyc, skoro nie potrafie poprawnie zlozyc zeznania podatkowego
      co z tego, ze znam historie mojego kraju, skoro nie mam dla samego kraju zadnych sensownych uczuc
      co z tego, ze znam z geografii wszystkie fakty dotyczace polskiego spoleczenstwa, skoro z tym spoleczenstwem sie nie utozsamiam

      Któraś z dziewcznyn fajny demotywator na ten temat na pogaduchach wkleiła.
      Racja, aczkolwiek szkoła próbuje zmieniac, aby uczeń więcej myślał a nie wykuwał.
      Z promowaniem też się zgodzę.

      • Kantalupa – ale przecież nikt nie utajnia naszych dochodów. Wszystko jest jawne i każdy może sobie w każdej chwili sprawdzić, ile dany nauczyciel zarabia. (Jak mnie mój uczeń ostatnio spytał, ile zarabiam, to mu powiedziałam – szczęka mu opadła i nie chciał wierzyć. Jak zobaczył pasek nie miał więcej pytań.)

        Co do pisania projektów (europejskich, bo takie miałam głównie na myśli) i pracy na rzecz szkoły, to nie chodziło o to, że robi się to, by szkoła była atrakcyjna, ale by w ogóle mogła funkcjonować. W naszych szkołach jest tak, że placówki dostają pieniądze jedynie na wypłaty dla pracowników. Aby można było zapłacić za świadczenia, zrobić jakiś remont, lub cokolwiek dla szkoły zakupić, szkoła musi sama na siebie zarobić 🙁 Dlatego nauczyciele współpracują z różnymi firmami poświęcając swój czas i sporo wysiłku i dlatego piszą programy na konkursy. Takie działania przyciągają sponsorów, dają pieniądze i jednocześnie przyczyniają się do polepszenia warunków nauczania. Dlatego właśnie od kilku już lat w naszych szkołach kładziony jest ogromny nacisk na przydatność każdego nauczyciela do pracy w naszej szkole. To przykre, bo będąc doskonałym pedagogiem, osiągającym razem z młodzieżą świetne wyniki można i tak wylecieć. Wystarczy, że pojawi się ktoś, kto będzie lepszym managerem i już “po ptokach” 🙁 A przecież nie o to w pracy nauczyciela powinno chodzić. Inne cechy powinny być tylko wartościowym dodatkiem, a bazę powinny stanowić umiejętności edukacyjne i wychowawcze.

        Wg mnie ten cały system jest chory. Jak Ci na górze się nie obudzą, to czarno to wszystko widzę.

        • Zamieszczone przez kantalupa
          ula, to jest chyba tak
          (i ja sie przyznaje, ze kiedys zupelnie inaczej pojmowalam idee szkoly jako instytucji)
          pracy nauczyciela w domu raczej nikt nie zaneguje (choc – uwierz mi – ciagle znam nawet z wlasnej rodziny – przypadek n-la wchodzacego do klasy z biegu, bo przeciez juz uczyl ten temat, wiec po co mu prep)
          ale czego generalnie polskim szkolom brakuje, to ow pozalekcyjny komponent, o ktorym pisalam juz wczesniej (i nie pisze tutaj o dodatkowych zajeciach, bardziej o jakims ogolnym sensie poczucia przynaleznosci, ktre trzeba w dzieciakach zaszczepic)
          nie wystarczy zalozyc kolka hafciarskiego, najpierw trzeba te dzieciaki przekonac, ze warto na to kolko sie zapisac
          inaczej nie przyjda

          nie wiem, czy umiem to wylozyc przyzwoicie i jasno, ale bezwzglednym warunkiem sukcesu akademickiego jest w moich oczach spojnosc spoleczna – jasny, sprecyzowany status szkoly, jakis system budowania poczucia odpowiedzialnosci za siebie, innych, spolecznosc lokalna, kraj, swiat; rowniez po to, zeby wszytsko w placowce bylo dla ucznia przewidywalne, zeby wiedzial, ze oczekuje sie od niego aktywnosci pozalekcyjne, ze musi przepracowac na rzecz szkoly x godzin rocznie, itd)
          nie wiem, czy jeszcze istnieje godzina do dyspozycji wychowawcy, ale wlasnie te godzine trzeba uzyc, zeby uczyc dzieciaki planowac swoje cele szkolne i poza szkolne, rozmawiac z nimi o przyszlosci, moze zorganizowac jakias akcje charytatywna, upiec ciasto i sprzedac na kawalki w szkole, itp itd

          swoja droga moje czwartkowe pieczenie ciastek z dzieciakami mialo najwieksze oblozenie ze wszystkich zajec pozalekcyjnych
          ciacha nastepnego dnia sprzedawalismy na dlugiej przerwie, a kasa szla na ksiazki i zeszyty dla dzieci z sierocinca

          zastanawia mnie to promowanie szkoly, pisanie projektow itd itp
          moim zadniem nie tedy droga!
          szkola wypromuje sie sama przez samego ucznia!
          wystarczy przekonac ucznia – nie poprzez prelekcje, pisanie skomplikowanych projektow – ale przez budowanie wiezi na najnizszym poziomie, czyli uczen-pracownik szkoly
          ow uczen na pewno przekaze wiadomosc dalej i tak buduje sie reputacja szkoly fajnej, przyjaznej, przyjemnej

          w tym sensie na prawde wiem, o czym pisze, bo w przeciwienstwie do szkol publicznych, moja jest platna i nie sa to male pieniadze, wiec musimy, szczegolnie w obliczu kryzysu, walczyc o ucznia
          ale jakos sie udaje, dzieciaki mamy usmiechniete, nawet te, ktore przedstawiaja sie: “czesc, jestem rumen i nienawidze szkoly,” na pytanie,. czy widza siebie w jakiejkolwiek innej szkole, odpowiadaja: “nigdy!”

          jeszcze musze ula dorzucic: te cztery godziny to nie jest zadne zdziwienie dla mnie
          przeciez mamy o wiele dluzsze wakacje, ferie, przerwy swiateczne
          inne zawody takich luksusow nie maja
          24 dni urlopy rocznie i tyle
          to sie naprawde sumuje dokladnie na 4 godziny (wedlug wymagan karty nauczyciela)
          w zadnym wypadku nie uwazam, ze nie zaslugujemy na ten wolny czas

          gdyby pomyslec glebiej nad tym, czy zajmuja sie edukatorzy, szybko mozna sobie uswiadomic, ze to nie tylko kontrola nad tym, zeby kazdy obywatel polski w wieku 18nastu lat potrafil sie podpisac, wiedzial cos na temat historii polski, czy umieal dodawac i odejmowac

          to o wiele wieksze zadanie, ktorego nawet sami edukatorzy dosc czesto nie pojmuja
          co z tego, ze umiem pisac, skoro nie potrafie sklecic prostego pisma urzedowego
          co z tego, ze potrafie czytac, skoro ni w zab nie rozumiem, co pisza do mnie
          co z tego, ze umiem liczyc, skoro nie potrafie poprawnie zlozyc zeznania podatkowego
          co z tego, ze znam historie mojego kraju, skoro nie mam dla samego kraju zadnych sensownych uczuc
          co z tego, ze znam z geografii wszystkie fakty dotyczace polskiego spoleczenstwa, skoro z tym spoleczenstwem sie nie utozsamiam

          i to jest znowu o niebo wiekszy problem: tutaj trzeba jakiegos wkladu ze strony rodzicow; jesli nie wsparcia w postaci postaw wlasnych, to przynajmniej obdarzenia nas zaufaniem, ze wiemy, co robimy; np. kiedy wysylamy dzieciaki na akcje sprzatania lasu, wiemy, ze zaden rodzic nie przyjdzie i nie wykrzyczy nam, ze robimy z jego dziecka tania sile robocza…

          i jeszcze jedno mnie uderzylo w tym wszystkim: rodzicom nie mozna odmowic prawa wiedzy na temat zarobkow i pracy nauczyciela; rodzice sa doskonalym i pierwszym zrodlem wiedzy na temat jak nas widzi spoleczenstwo

          Czemu tak oczywistych zdaje się rzeczy nie pojmuje Mata Hari????

          Poza tym przeraża mnie to, co czytam!!!!

          • Zamieszczone przez ahimsa
            Poza tym przeraża mnie to, co czytam!!!!

            A co konkretnie, jeśli można spytać?

            • Zamieszczone przez Mata_Hari
              Wg mnie ten cały system jest chory. Jak Ci na górze się nie obudzą, to czarno to wszystko widzę.

              Obudzić muszą się wszyscy, nie tylko Ci na górze.
              I rodzice, i nauczyciele i ci na górze.

              • Czemu Ahimsa nie potrafi czytać ze zrozumieniem? 😉

                Praca z dzieckiem, a praca na rzecz szkoły dla ratowania jej finansowo, to są dwie różne rzeczy przecież. No, chyba, że ktoś cały czas ma na myśli szkoły prywatne, wtedy owszem, jedno z drugim jest nierozerwalne. W szkole publicznej niestety za uczniem nie idą pieniądze 🙁 No, chyba, że się spojrzy na to tylko i wyłącznie pod kątem liczebności samego naboru, co przekłada się na liczbę etatów. Ale tu nie chodzi przecież tylko o to by mieć mnóstwo dzieciaków, ale o to, by te, które są miały doskonałą opiekę i świetną kadrę i by dla dzieciaków przychodzenie do szkoły nie było przykrym obowiązkiem, ale przyjemnością. Jak dzieciaki będą zadowolone, będą chętniej przychodzić do szkół, ale nie spowoduje to tego, że nagle szkoły dostaną pieniądze, które pozwolą im przetrwać.
                Nie wiem, może szkoły, do których chodzą Wasze dzieci są super sponsorowane (przez rodziców, prywatne firmy, czy jeszcze w jakiś inny sposób). Ja zaczynając pracę musiałam do szkoły przynieść swój własny magnetofon, bo nie miałabym na czym dzieciakom nawet nagrań odtwarzać. W innej placówce dostałam……… radiomagnetofon z odtwarzaczem CD. WOW!!! Super!!! Tylko, że…………… magnetofon jest już chyba pełnoletni. Nie działa w nim jedna kieszeń, a w drugiej przewijanie działa tylko w jednym kierunku. Ratuje mnie odtwarzacz CD, który gdyby nie moja pomysłowość od 2 tyg też byłby już bezużyteczny, bo okazało się, że nie nadąża już za rozwojem techniki. Wydawnictwa wydają listeningi już na MP3, a nasze szkolne zabytki ich nie odczytują.
                O notorycznym braku papieru w toalecie i zimnej wodzie w kranach to już nawet pisać nie będę, bo to żenada 🙁

                Czyż nie byłoby przyjemniej wszystkim, zarówno uczniom jak i nauczycielom, gdybyśmy spotykali się w innych warunkach? Czyż nie było fajnie, gdyby mozna było przynajmniej w co 3 pracowni skorzystać z magnetowidu (o DVD to już nawet nie myślę), albo móc z dzieciakami od czasu do czasu zrobić lekcję w internecie. Uwierzcie mi, atrakcyjność zajęć byłaby zdecydowanie większa i każda ze stron byłaby bardziej zadowoloina. W szkole podstawowej wystarczą, piosenki, wycinanki, klej i jakieś farby, kredki, w gimnazjum, liceum, czy na uczelni takie akcesoria już sytuacji nie uratują. I o ile student już nawet nie oczekuje takich cudów, o tyle gimnazjalistę trzeba zachęcać i motywować, trzeba umieć do niego dotrzeć, a zdecydowanie łatwiej to osiągnąć, gdy ma się pewną paletę środków, a nie tylko własną osobowość i wiedzę.

                Zamieszczone przez ahimsa
                Czemu tak oczywistych zdaje się rzeczy nie pojmuje Mata Hari????

                Poza tym przeraża mnie to, co czytam!!!!

                • W pełni się z Tobą zgadzam. Potrzebny jest wysiłek i wspólna praca każdej ze stron.

                  Zamieszczone przez Figa
                  Obudzić muszą się wszyscy, nie tylko Ci na górze.
                  I rodzice, i nauczyciele i ci na górze.

                  • Zamieszczone przez Mata_Hari
                    Czyż nie byłoby przyjemniej wszystkim, zarówno uczniom jak i nauczycielom, gdybyśmy spotykali się w innych warunkach? Czyż nie było fajnie, gdyby mozna było przynajmniej w co 3 pracowni skorzystać z magnetowidu (o DVD to już nawet nie myślę), albo móc z dzieciakami od czasu do czasu zrobić lekcję w internecie. Uwierzcie mi, atrakcyjność zajęć byłaby zdecydowanie większa i każda ze stron byłaby bardziej zadowoloina. W szkole podstawowej wystarczą, piosenki, wycinanki, klej i jakieś farby, kredki, w gimnazjum, liceum, czy na uczelni takie akcesoria już sytuacji nie uratują. I o ile student już nawet nie oczekuje takich cudów, o tyle gimnazjalistę trzeba zachęcać i motywować, trzeba umieć do niego dotrzeć, a zdecydowanie łatwiej to osiągnąć, gdy ma się pewną paletę środków, a nie tylko własną osobowość i wiedzę.

                    Ja mam dziecko w podstawówce.
                    I powiem tak – tmagnetowidy, telewizory, cuda wianki sa fajne, ale nie neizbędne.
                    Bo co z tego, że klasa będzie miała fajną tablicę multimedialną,
                    skoro pani będzie na dzieciaka warczeć i karać za byle bzdet, zamist zachęcac i motywować?

                    W naszej szkole tez sytuacja finansowa bardzo trudna,
                    rodzice robią zrzutki na rózne rzecz, sporo rzeczy stara się finansowac RR (także ze składek), nigdzie nie jest lekko.
                    Ale najlepsze gadżety nie zastąpią sympatii dla dzieci
                    i czegos o czym pisała Kantalupa – budowania poczucia współnoty.
                    Owszem, tu rodzice (niektórzy bardzo) maja swoje za uszami,
                    ale nauczyciele też (niektórzy bardzo) zniechęcają te nasze maluchy do poczucia, że szkołą to jest też ich miejsce, w którym mogą czuć się dobrze.

                    • Nie wierzę, ze nei zbieracie bezposrednio od rodziców na składki kalsowe, papiery do ksero RR i inne cuda-wianki
                      Za pierwsze połrocze zapłaciłam ponad 200 zł
                      Co przy klasie 25 osobowej jak nasza daje całkiem niezłą sumkę, no nie?

                      • Figa, podpisuję się pod tym obiema rękami.

                        Zaczynając pracę miałam ogromny zapał, miałam powołanie i czułam, że mogę zdziałać wszystko. W swoją pracę wkładam baardzo dużo serca, młodzież to docenia. Jestem lubiana i doceniania. Uczniowie przychodząc do naszego gimnazjum, czy potem nawet liceum, specjalnie o zajęcia ze mną proszą dyrekcję. W zeszłym roku z jednej kończącej nasze gimnazjum klasy 3/4 uczniów zadeklarowało się i przyszło w całości do naszego liceum, bo tacy byli zadowoleni z naszej szkoły.
                        Ale wierz mi, spartańskie warunki i kłody rzucane pod nogi na każdym kroku potrafią człowieka czasem zniechęcić. Pomimo, że wiele jest momentów wspaniałych, w czasie których człowiek przypomina sobie dlaczego przyszedł akurat do tego zawodu, to jednak coraz więcej jest tych chwil zwątpienia, bezradność i rezygnacji 🙁 Tak, jak i w innych zawodach, tak i tutaj nie jest lekko.

                        • Wiem, że wychowawcy na składki klasowe zbierają. Wiem, że idzie to na papier do ksero, wspólną wigilię klasową i symbolicznego kwiatka dla nauczycieli na koniec roku szkolnego. Z tych pieniędzy pewnie wykonywane są również inne niezbędne zakupy, jak może środki czystości, kreda, itp. Nie pamiętam dokładnie na co to wszystko idzie, ale zawsze dyrekcja przedstawia nam rozliczenie każdej złotówki na radzie.
                          Wiem też, że jak w awaryjnej sytuacji pójdę na nasze ksero i proszę o skserowanie czegoś, to w większości przypadków słyszę, że już nie ma tonera (i nie wiadomo, kiedy będzie), albo papier się skończył. Dlatego, przyznam szczerze, chodzę tam tylko wtedy, gdy mam nóż na gardle i nagle dowiaduję się, że muszę mieć jakieś dodatkowe kserówki, np. na zastępstwo w jakiejś klasie. Tak poza tym, szykując się do zajęć, wszelkie materiały potrzebne dla uczniów drukuję i kseruję na swoim prywatnym sprzęcie u siebie w domu. Rocznie wykorzystuję kilka opakowań papieru i przynajmniej 2-3 kartridże tuszu. Do pracy chodzę z własnym papierem toaletowym! (i to nie jest dla mnie śmieszne). A na koniec roku i dzień nauczyciela dostaję (albo i nie jak mnie nie ma) jedną różyczkę od klasy i jakiś porcelanowy drobiazg (przeważnie). I proszę, nie zrozumcie mnie źle, bo mi na prezentach nie zależy, wręcz głupio się czuję, jak mi uczniowie coś dają. Napisałam Wam tylko, jak to od mojej strony wygląda. Owszem, dostałam od pewnego rodzeństwa piękną wiązankę kwiatów na koniec zeszłego roku, ale to tylko dlatego, że z chłopcem, którego uczyłam w klasie byłam wyjątkowo zżyta, a jego młodsza siostra przychodziła do mnie dodatkowo na korepetycje.

                          W szkole mojego syna, składka na RR wynosi 100zł na rok i ją zapłaciłam. Na Radę Klasową żadnej zrzuty nawet jeszcze nie mieliśmy. ZA CAŁY ROK, bez tej Rady Klasowej zapłaciłam w sumie 244,40zł. (z czego na ksero 20zł) Szkoła dziecka jest super wyposażona i gdyby nawet krzyknęli więcej, to też bym dała, bo widzę, że warunki są doskonałe.

                          Zamieszczone przez majowamama
                          Nie wierzę, ze nei zbieracie bezposrednio od rodziców na składki kalsowe, papiery do ksero RR i inne cuda-wianki
                          Za pierwsze połrocze zapłaciłam ponad 200 zł
                          Co przy klasie 25 osobowej jak nasza daje całkiem niezłą sumkę, no nie?

                          • Zamieszczone przez Mata_Hari
                            Wiem, że wychowawcy na składki klasowe zbierają. Wiem, że idzie to na papier do ksero, wspólną wigilię klasową i symbolicznego kwiatka dla nauczycieli na koniec roku szkolnego.
                            Wiem też, że jak w awaryjnej sytuacji pójdę na nasze ksero i proszę o skserowanie czegoś, to w większości przypadków słyszę, że już nie ma tonera (i nie wiadomo, kiedy będzie), albo papier się skończył. Dlatego, przyznam szczerze, chodzę tam tylko wtedy, gdy mam nóż na gardle i nagle dowiaduję się, że muszę mieć jakieś dodatkowe kserówki, np. na zastępstwo w jakiejś klasie. Tak poza tym, szykując się do zajęć, wszelkie materiały potrzebne dla uczniów drukuję i kseruję na swoim prywatnym sprzęcie u siebie w domu. Rocznie wykorzystuję kilka opakowań papieru i przynajmniej 2-3 kartridże tuszu. Do pracy chodzę z własnym papierem toaletowym! (i to nie jest dla mnie śmieszne). A na koniec roku i dzień nauczyciela dostaję (albo i nie jak mnie nie ma) jedną różyczkę od klasy i jakiś porcelanowy drobiazg (przeważnie). I proszę, nie zrozumcie mnie źle, bo mi na prezentach nie zależy, wręcz głupio się czuję, jak mi uczniowie coś dają. Napisałam Wam tylko, jak to od mojej strony wygląda. Owszem, dostałam od pewnego rodzeństwa piękną wiązankę kwiatów na koniec zeszłego roku, ale to tylko dlatego, że z chłopcem, którego uczyłam w klasie byłam wyjątkowo zżyta, a jego młodsza siostra przychodziła do mnie dodatkowo na korepetycje.

                            W szkole mojego syna, składka na RR wynosi 100zł na rok i ją zapłaciłam. Na Radę Klasową żadnej zrzuty nawet jeszcze nie mieliśmy. ZA CAŁY ROK, bez tej Rady Klasowej zapłaciłam w sumie 244,40zł. (z czego na ksero 20zł) Szkoła dziecka jest super wyposażona i gdyby nawet krzyknęli więcej, to też bym dała, bo widzę, że warunki są doskonałe.

                            rany, jak to kiedys mozna bylo się przygotowac do lekcji bez ksero
                            mnie to ksero mocno razi, bo dzieci mają cwiczenia, gdzie wpisują pojedyncze słowa, mają książki, mają zeszyty, po co im jeszcze ksero?

                            w starszych kalsach juz w ogóle, przeciez oni potrafią juz pisac…

                            inna sprawa, że u nas ksero nie wchodzi w tą sumę i jak rodzic ma dobrą wolę to do szkoly papier nosi, ale naszym dzieciakom nikt nic nie kseruje

                            papieru toaletowego szczerze mówiąc nigdy w zyciu w szkole podstawowej nie widzialam, a sama chodzilam, chodzil syn, teraz córka
                            ale wierzę, ze są szkoły w których jest 😉

                            • Zmiany jakie zaszły w ciągu kilku ostatnich lat w podstawie programowej spowodowały, że zawartość podręczników zmieniła się diametralnie. Teraz jest w nich dużo obrazków, a mało faktycznej, konkretnej zawartości, a program jakoś szczególnie okrojony nie został 😉 Często jest tak, że dzieciaki po prostu nie mają wystarczającej liczby ćwiczeń, by w wystarczającym stopniu przećwiczyć i opanować jakieś zagadnienie, stąd dodatkowe materiały. Inna sprawa, że dzieciaki też się przyzwyczaiły do tego, że dostają materiały gotowe i nie muszą przepisywać z tablicy (co jest zresztą dużą oszczędnością czasu). Zaszło to tak daleko, że w niektórych klasach jest bunt, jak muszą jakieś ćwiczenia z tablicy przepisywać.
                              Kserówki z moim odczuciu, są bardzo potrzebne, gdy okazuje się, że nauczyciel ma mieć zastępstwo w klasie, która na daną lekcję nie jest w danym dniu naszykowana. Jak nie mają książek, albo są zbieraniną z różnych klas, wtedy gotowe materiały, które można dać uczniowi by z nim pracował, to niemalże podstawa. Nie piszę tu o szkole podstawowej, bo tam sprawa wygląda inaczej.

                              Co do papieru toaletowego to znam kilka szkół gdzie ewenementem byłby jego brak. U nas jego brak jest codziennością. Ale jak napisałam wcześniej, nie jest to problem nie do przeskoczenia 😉

                              Zamieszczone przez majowamama
                              rany, jak to kiedys mozna bylo się przygotowac do lekcji bez ksero
                              mnie to ksero mocno razi, bo dzieci mają cwiczenia, gdzie wpisują pojedyncze słowa, mają książki, mają zeszyty, po co im jeszcze ksero?

                              w starszych kalsach juz w ogóle, przeciez oni potrafią juz pisac…

                              inna sprawa, że u nas ksero nie wchodzi w tą sumę i jak rodzic ma dobrą wolę to do szkoly papier nosi, ale naszym dzieciakom nikt nic nie kseruje

                              papieru toaletowego szczerze mówiąc nigdy w zyciu w szkole podstawowej nie widzialam, a sama chodzilam, chodzil syn, teraz córka
                              ale wierzę, ze są szkoły w których jest 😉

                              • Jak tak sobie podczytuje i obserwuje kierunek, w którym rozwineła się ta rozmowa to dochodze do wniosku, że część polskich nauczycieli pracuje: od 8 do 19, bardzo często w weekendy, po powrocie z pracy przygotowuje sie na nastepny dzień i sprawdza kartkówki itp, dopłaca do swojej pracy (ksera, tunery itp), pracuje za niewielkie pieniądze na widok których dzieciom szczęki opadają do podłogi…

                                No jednym słowem nic tylko się zwolnic i poszukać pracy od 7 do 15 😀 Bez rozwydrzonych małolatów, które przychodzą do szkoły “pod wpływem” i roszczeniowych rodziców 😉

                                • Zamieszczone przez telimena
                                  Jak tak sobie podczytuje i obserwuje kierunek, w którym rozwineła się ta rozmowa to dochodze do wniosku, że część polskich nauczycieli pracuje: od 8 do 19, bardzo często w weekendy, po powrocie z pracy przygotowuje sie na nastepny dzień i sprawdza kartkówki itp, dopłaca do swojej pracy (ksera, tunery itp), pracuje za niewielkie pieniądze na widok których dzieciom szczęki opadają do podłogi…

                                  No jednym słowem nic tylko się zwolnic i poszukać pracy od 7 do 15 😀 Bez rozwydrzonych małolatów, które przychodzą do szkoły “pod wpływem” i roszczeniowych rodziców 😉

                                  Ano właśnie;)
                                  Mata trochę chyba koloryzujesz co?;) moja mam jest nauczycielką dziesiąt już lat i nie narzeka

                                  Nadal organizuje olimpiady, jest lubiana itd. A zarabia też nie tak mało

                                  • I co znamienne…własnie sobie uświadomiłam, że nigdy nie slyszałam od niej złej opinii o uczniach

                                    Bywa zmęczona- to tak! ale nigdy źle nie mówiła o swej pracy.
                                    Miała uczennice w ciąży- to poświęcała swój czas by ja indywidualnie przygotować do matury ( nie za kase w ramach korepetycji), czy ucznia z padaczką to nie robiła fochów, że uczeń jest na lekcji z matką itd.
                                    Rozmawiała z nauczyciele od fizyki, który miał mu za złe duże nieobecności itd. by mu odpuścił. No ale ona ma chorego syna- może stąd rozumie więcej.

                                    • Zamieszczone przez ulaluki

                                      A powiedz mi, skąd mieliście w szkole piekranik?
                                      U nas dzieci pieką w domu i przynoszą ciasto a potem sprzedają.
                                      Sorry za te pytania dziwaczne, ale dostałam wychowawstwo, chcę wolontariat zakorzeni w nich.

                                      wyzebralam od szefowej stolowke najzwyczajniej
                                      troche strach, bo przy tych byczych piecach dzieciaki mialy szanse sie poparzyc, ale szybko na goraco zanim weszlismy do kuchni ustalilismy zasady i obylo sie bez ofiar
                                      a nie macie pracowni do zet-pet-ow? takiej z kuchenkami?

                                      a w ogole, jak chcesz jakichs pomyslow, chetnie sie podziele
                                      dwa lata pod rzad z dzieciakami ciagnelam akcje charytatywna i za kazdym razem zebralismy ponad 500 euro przez caly rok zerowym nakladem pienieznym

                                      • Podepnę się pod Twoją wypowiedź, bo mówiąc szczerze krew mnie zalewa jak czytam – nauczyciele mają tyle wolnego, pracują niewiele, byczą się, chcą być traktowani jak święte krowy itd. Nie jestem nauczycielką (choć z zawodu jestem, ale godziny – poza praktykami – w szkole nie pracowałam), ale wywodzę się z rodziny nauczycielskiej i wiem dokładnie z czym to się wiąże. Moja mama w szkole spędzała masę czasu, nie wychodziła z niej jak tylko zabrzmiał dzwonek, bo przychodzili rodzice, bo trzeba było przygotować jakąś inscenizację, bo trzeba było uczestniczyć w radach, naradach, zajęciach wyrównawczych itd. Wracała do domu z torbą wypchaną zeszytami, książkami, klasówkami. Siedziała do późnych godzin nocnych sprawdzając to wszystko, przygotowując się do lekcji, robiąc materiały dydaktyczne, jakieś rysunki, malunki na gazetki szkolne itd. W wakacje jeździła z dziećmi na obozy, kolonie (za marne dodatkowe pieniądze) i mogę śmiało powiedzieć, że była w domu gościem. Pieniądze? Zarobki? Wiele razy nie miała co do garnka włożyć, naleśnik na wodzie nam robiła, był czas, że pensja starczała jej na oddanie pożyczonych miesiąc wcześniej pieniędzy, a dziś dostaje 1200 zł emerytury. Po ponad 30 latach pracy w szkole, po skończonych 2 fakultetach – wegetuje.
                                        Cieszy ją jedno – do dziś odwiedzają ją w domu uczniowie, których uczyła lata temu, do dziś zapraszają ją na spotkania klasowe organizowane po latach. Do dziś dostaje mnóstwo serdeczności od swoich wychowanków i jak mówi to dla niej jest najlepszą nagrodą.
                                        Proponuję tym wszystkim, którzy nieustannie odwołują się do tego jak to nauczyciele mają super, bo mają wakacje spojrzeć czasem i zastanowić się, czy bzdury wypisywane na portalach internetowych mają w jakimkolwiek stopniu odzwierciedlenie w codziennym życiu nauczyciela.

                                        Zamieszczone przez ulaluki
                                        Ja jestem nauczycielem, który lubi pracę, lubię dzieci, jakoś się z nimi dogaduję.
                                        Nie narzekam na pracę, ale denerwuję mnie dezinformacje płynące z mediów.
                                        Nie zarabiamy 4500(ja zarabiam teraz około 1800), żaden mi znajomy nauczyciel nie pracuje tylko 3h/dziennie.
                                        Albo, że robimy sobie wolne kosztem tych 8 dni wolnych, itd.
                                        Nie wiem, czemu ma służy te fałszywe dane.

                                        To tak poza tematem.

                                        • Zamieszczone przez gacka
                                          Podepnę się pod Twoją wypowiedź, bo mówiąc szczerze krew mnie zalewa jak czytam – nauczyciele mają tyle wolnego, pracują niewiele, byczą się, chcą być traktowani jak święte krowy itd.

                                          Podaj choć jeden post z tego wątku, który zawiera takie treści,
                                          bardzo proszę.

                                          A wolnego nauczyciele mają znacznie więcej niż przeciętny Polak,
                                          to jest akurat faktem, z którym dość trudno dyskutować poważnie.

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Kary cielesne w szkołach

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general