Nasunął mi się temat, po przeczytaniu tego artykułu:
Czy rodzice pomagają wam finansowo, doraźnie, czy systematycznie?
Czy dokonują opłat za was?
Moja mama raczej nie, sama niewiele ma
Rodzice męża pomagali, ale niesystemtycznie. Opłacali przez pewien czas prąd, bo na ich adres szły rachunki(szczerze powiedziawszy nie wiem czemu).
Pienieżnie do ręki nie. Czasem dawali pieniądze dla wnuków, na buty, albo coś w tym rodzaju.
Teraz się obraziła teściowa, wszelką pomoc zamroziła:)
Jestem zdania, że młodzi sami powinni się utrzymywać, wzrośnie ich przedsiębiorczość, gdy sami będą musieli zdobyć fundusze.
Ale… jak to w życiu różne są sytuacje, każdemu zdarza sie pod krechą, chudsze dni i czasem pomoc potrzebna.
A co wy myslicie?
Strona 4 odpowiedzi na pytanie: "Kieszonkowe" od waszych rodziców
ja tylko napisze ze dzisaj o 5 rano sie obudziłam i myslałam o całej sytuacji….. Juz nie zasnełam..
WYmysliłam ze tego nie jestem w stanie ogarnąć. Moge jakos wytłumaczyc rózne zachowania alkoholików, ot ludzie w wypalonymi mózgami przez wóde, rozumiem ze matki wariatki krzywdza swoje dzieci,bo są poprostu chore, nie maja cierpliwosci (matki, nie dzieci). Ale takiej postwy u normalnych osób, dorosłych, nie patologicznych wyjasnic nie potrafie. Rozumiem ze wypadek zdazyc sie moze….. ale kłamstwo i wypieranie i nie udzielenie pomocy. ja to naiwna jestem bo myslałam ze takie zimne typy to tylko w ksiązkach.
Wierze ze wszystko sie skonczy dobrze dla Makarego, chirurgia teraz czyni cuda. trzymam kciuki
Eskalacja konfliktu teraz nikomu nie posłuży. Sąd- to gruba przesada IMHO.
Odciąć się całkiem i nie mieć żadnych kontaktów- tak. Ale ten cyrk z sądem niepotrzebny.
ps. bruni- ja bym chyba prędzej do sądu poszła jak by mi ojciec naraził dziecko na śmierć przez utopienie Bo bezmyślność też nie usprawiedliwia niczego- nawet jak się przeprasza;) jeśli nie daj boże cos by się wydarzyło- to “sorry” chyba by nie wystarczyło….
masz prawo do swojego zdania, oczywiście;)
nie musiałabym sądownie sprawy załatwiac z moim ojcem z wielu powodów…
do utopienia nie doszło, skończyło się na przemoczeniu obydwu do tzw. “ostatniej suchej…”
no i trochę się zapędziłaś o bezmyślności w kontekście mojego Ojca. nie życzę sobie.
każdemu – najbardziej myslącemu może się dziecko po zlodzonym brzegu zsunąć do wody… to się nazywa nieszczesliwy wypadek…
Imo – nie gruba przesada – to moje zdanie;) nie w przypadku takich ludzi jakimi AniaOs ich przedstawiła.
Cyrk z sadem?
a pomysl jaki “cyrk” czeka to dziecko i ile już przeszło…
Ania nie wspomniała nawet, żeby “przepraszam” powiedzieli…
to nie są dziadkowie… podejrzewam, ze obcy ludzi, którym Ania powierzylaby Makarego zachowaliby się lepiej, rozsadniej, udzieliliby dziecku pomocy!
Bruni- to nie ja opisałam “pomysły” Twego ojca- sam to zrobiłaś przed chwilką
Ania- nie daj się ponieść nienawiści! proces to narażenie na stałe kontakty z teściami, nerwy, może przesłuchanie Makarego… Na serio warto mu to fundować?
Nie wspominając o szkodach dla Twego małżeństwa- Makaremu to już niczego nie zwróci a Wam dostraczy stresów niepotrzebnych.
Myślę, że satysfakcja z wyroku i tak będzie mierna- wciąż pozostanie żal i poczucie krzywdy. A tylko narazi Makarego i całą rodzinę na dodatkowe, niepotrzebne stresy. Na serio uważasz, że w imię dokopania teściom ( o ile taki byłby wyrok) warto ciągać dzieciaka po sądach i samemu się użerać z tą sprawą?
A teść zawsze może złożyć odwołanie itd. I tak się będzie wlekło miesiącami. Zdecydownie gra nie warta świeczki.
Nikt nigdy nam nie pomagał. Teściowie co najwyżej dadzą kredyt 😉 Z moimi – sytuacja odwrotna, to my im pomagamy.
To samo chciałam napisać. Boże, co za potwory! Ja bym nie odpuściła. Przerażające Biedne dziecko:(. Szczerze współczuję
Też właśnie zaczęłam myśleć o Twoim mężu i jego reakcji na ewentualną sprawę sądową. Widzę, że łatwo by nie było. Mogłoby doprowadzić do konfliktu między wami. Razem powinniście się zastanowić nad takim ewentualnym rozwiązaniem. Dziecko Wasze bardzo cierpi, na pewno nie tylko fizycznie ale i psychicznie:(. Niestety taki wypadek to może być uraz na całe życie. Wy jesteście rodzicami i dbacie o dobro dziecka. W chwili wypadku dziadkowie odpowiadali za bezpieczeństwo powierzonego im dziecka. Nie dość, że nie zadbali o to bezpieczeństwo, to jeszcze po samym wypadku nie udzielili mu właściwej, należnej pomocy. Na Waszym miejscu, gdyby nie zgodzili się dobrowolnie-ugodowo sfinansować operacji mającej na celu przywrócić stan twarzy dziecka sprzed wypadku, poszłabym do sądu. Chyba, że zdecydujecie się sami ponieść koszt operacji dla zachowania tzw. ‘poprawnych stosunków’ w rodzinie… ale z tego co piszesz te stosunki do najlepszych nie należą. Szczerze współczuję. To straszne co Was spotkało. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy i Makary wróci do zdrowia i zapomni o tym co się stało. Tego Wam życzę.
konretnie jeden był pomysłem mojego ojca, a nawet gdyby wszystkie były, to i tak nie życzę sobie nadal jw.
w sumie świety spokój najwazniejszy…
hm?
a co do małżeństwa? to gdyby mi mąż dobro własne (dla wygody chyba w sumie i swojego swietego spokoju) stawiał wyżej niż dobro swojego dziecka … to szczerze zastanowiłabym się nad tym za kogo wyszłam za mąż…
zdanie mam jedno w temacie i go nie zmienie…
ash, chyba należało przeprosić…
kończę dyskusje na temat Ani i Makarego.
myślę jak ahimsa w kwestii teściów AniOs
niczego to już nie zmieni, nie ma co szarpać nerwów dziecka….
kontakty ograniczyć jak najbardziej, dziecka im nie powierzać
ale sądy i sprawy bym sobie odpuściła
nie ma co eskalować konfliktu, myślę że dziecko szarpana między rodzicami, a dziadkami których pomimo wszystko kocha pewnie, też na tym ucierpi
Tak czarno – białe jak co…? Bo ja B&W nie sugerowałam ani się do tego nie odnosiłam. W ogóle co w tym przypadku miałoby być czarne? Przyjęcie pomocy przez potrzebującego?
Piszesz o wyjątkowych sytuacjach, w których czasami ludzie się znajdują i korzystają wtedy z pomocy innych – niekoniecznie rodziców przecież. Często rodzeństwa czy znajomych. Bliskich, którzy w takiej chwili MOGĄ nam pomóc.
Ja się do tego, kto nam pomaga, gdy lądujemy na finansowym dnie – nie odnosiłam; a jedynie do zadanego pytania o kieszonkowe brane dla dorosłych od ich rodziców. Wspieranie, płacenie rachunków, pieniądze dla wnuków – tak to odebrałam.
Absolutnie nie uważam, że posiadający pieniądze dziadkowie powinni patrzeć bezczynnie na to, jak się ich dzieciom finansowo życie sypie, gdy spotka je trudna sytuacja. Albo że powinno się wtedy unieść honorem i nie przyjąć pomocy. Do takich przypadków się nie odnosiłam, bo nie znalazłam w poście uli pytania o to, czy mamy problemy finansowe i ma nam kto pomóc…
Mam podobnie, bardzo poruszyła mnie ta sprawa 🙁 Cierpienie Makarego i problem w rodzinie i poczucie żalu… 🙁 Współczuje i nie umiem sobie wyobrazić, co bym zrobiła 🙁 Nie umiałabym zaufać w żaden sposób, chyba nawet spokojnie rozmawiać 🙁 może w ogóle rozmawiać? Ale to przecież rodzice, dziadkowie… Straszne, że teraz taką postawę przyjęli… Jak się z tym pogodzić? 🙁
Gorąco Ci życzę, AniuOS, żeby to się wszystko poukładało… Dla Makarego
i między Wami…
tesciowie “przepraszam” nie powiedzieli nigdy nikomu – ani Makaremu, ani nam.
nam dodatkowo nawet slowem nie wyjasnili co sie stalo, jak i dlaczego. tesciowa tylko wymruczala pod nosem “sie przewrocil na sankach”. wszystko wiemy od makarego. lekarka na pogotowiu chciala wiedziec, o ktorej godzinie to si estalo i jakiej pomocy udzielono dziecku – pawel wiec do nich zadzwonil, stad wiemy, ze miedzy 12 a 13 i ze pomocy nie udzielili zadnej… zreszta ta rana ze zdarta skora juz byla pokryta cieniutka warstwa ropy, bo nawet jej nie przemyli chocby i woda utleniona.
co do sadu i kosztow – pawel ich poinformowal, ze jesli bedzie potrzebna operacja, to odbedzie sie w prywatnym szpitalu /ze wzgledu na estetyke zabiegu – panstwowo moga ciac tylko z zewnatrz, bez zadnych specjalnych zabiegow, ktore pomoga uniknac widocznych blizn/ i oni beda musieli zwrocic nam calosc kosztow. podobno przyjeli do wiadomosci…
a z mezem – no coz, moje odczucia najblizsze sa chyba tym, o ktorych pisze bruni… niestety, mam swiadomosc tego, ze on mial prany przez nich mozg latami – jak pisze makaki. nie wiem, jak to dziala, ale on nie potrafi przeciwstawic sie im w zadnej kwestii. bedzie lawirowal, unikal konfrontacji, gral na zwloke, ale nigdy nei zwroci tym ludziom uwagi, nie powie, ze sa nieuczciwi, ze postapili niewlasciwie. jest przez nich totalnie psychicznie zniewolony. do tej pory wszelkie konflikty z nimi umieraly smiercia naturalna, przysychaly jakos samoistnie – oni udawali, ze nic sie nei stalo, ja dla swietego tez nie drazylam drazliwych tematow i nie wywolywalam niepotrzebnych klotni i dyskusji. wiedzialam, ze to mogloby bardzo zle odbic sie na relacjach pomiedzy mna a pawlem.
kiedy teraz jednak doszo do tego, ze swiadomie skrzywdzili moje dziecko to nie przyszlo mi nawet do glowy, ze pawla nadal nei bedzie stac na lojalnosc wobec naszej rodziny. nie sadzilam, ze w przypadku oficjalnej sprawy on jak zwykle schowa glowe w piasek i uda, ze jego to nie dotyczy…
wiem, ze kocha nasze dzieci ponad wszystko, ale to chyba wciaz za malo, by starczylo jemu odwagi do przeciwstawienai sie mamusi i tatusiowi…
sama nie wiem, co z tym zrobic…
Ania, wspołczuje i przytulam…
ja mysle, ze on chroni, ale tego malego chlopca w sobie. jest bardzo gleboko uwiklany w rodzinne zaleznosci. czy on sobie z tego zdaje sprawe, ze to nie jest czysta sytuacja i ze relacje rodzinne powinny wygladac nieco inaczej? bo bywa, ze niektorzy nie sa nawet swiadomi chorej rzeczywistosci w ktorej tkwia.
to bardzo ciezki uklad. i o ile da sie funkcjonowac w tym, tak jak to do tej pory robilas odpuszczajac po prostu, to w tym wypadku raczej sie tak nie da. moze byc, ze zostaniesz sama z problemem.
ja bym napewno udala sie po porade do jakiegos prawnika. jak zabezpieczyc sie przed tym, zeby nie wykrecili sie od odpowiedzialnosci pokrycia kosztow operacji, czy ewentualnego dodatkowego leczenia
jezeli sa w nich jakies skrawki poczucia winy, odpowiedzialnosci, to za rok, kiedy przyjdzie placic rachunek (a napewno bedzie nie maly) to zdaza sie juz z poczuciem winy uporac, zracjonalizowac sobie wszystko i zrzucic wine na dziecko. no i beda tez dotad drazyc, az przekonaja co do tego, ze wina lezy po stronie makarego, twojego meza, ktory jako, ze uklad jest jaki jest, calkiem latwo im w koncu uwierzy. (tak bedzie mu latwiej ochronic siebie, nie bedzie sie wtedy musial uporac z calokszaltem chorej sytuacji)
staralabym sie tluc ciagle i ciagle mezu do glowy, ze to nie makary jest winien, nawet jesli to on zaprowadzil dziadkow na niebezpieczna gorke, to oni pozwoili mu z niej zjechac. (to oni powinni byli przewidziec skutki, nie maluch) to oni w koncu nie udzielili dziecku pomocy. bo o ile bezmyslnosc mozna gdzies tam probowac usprawiedliwic, to fakt nieudzielenia pomocy pozostaje dla mnie bez usprawiedliwienia.
jeszcze jedno mi przychodzi do glowy, tato, kotry sie tak zachowuje, zawodzi zaufanie swojego dziecka. rodzic powinien bronic i chronic dziecko bezwarunkowo. makary nie dosc, ze moze bedzie dorastal z blizna, to blizna moze przypominac mu jeszcze o czyms wiecej, o tym, ze nie moze polegac na ojcu, ktory w waznej chwili nie stanie po jego stronie. taka informacja jest bardzo wazna i nie pozostaje bez wplywu na proces dorastania. to tez jest dla ciebie argument do meza.
jeszcze raz przytulam i zycze duzo sily i zdrowia
czy moj maz zdaje sobie sprawe z tego, ze ma toksycznych rodzicow i relacje w ich rodzinie sa chore? mysle, ze tak. rozmawialismy o tym miliony razy, tlumaczylam wszystko zupelnie spokojnie, obrazowalam przykladami. w zasadzie on sie z tym wszystkim z grubsza zgadza, neguje tylko fakt, ze sie ich boi. za kazdym razem, gdy ci ludzie zrobili jakas podla rzecz tlumaczyl, ze to jego rodzice i on im wybacza i ze to nie strach nim kieruje, ale chec zachowania dobrych stosunkow, bo to przeciez sa jego rodzice…
tym razem jest podobnie – pawel jest na nich tak samo wsciekly i ma taki sam zal, jak ja. absolutnie nie neguje ich winy. on jednak nie potrafi w zaden sposob przekazac im swoich emocji, przedstawic swojej opinii, swojego zdania. gdy tylko dochodzi do jakiejkolwiek rozmowy z nimi, on natychmiast przeistacza sie w malego chlopca, ktory boi sie odezwac, bo znow mama bedzie zla…
kiedy poinformowalam pawla, ze nei pozwalam na zadne konakty naszych dzieci z jego rodzicami, to zaakceptowal to, ale im nigdy w zyciu tego nie powie… gdy do neigo bezustannie pisza jakies chore sms, wydzwaniaja, przyjezdzaja do pracy, to stac go tylko na to, by powiedziec cos w stylu “wiesz mamo, ania jest na razie bardzo zla, wiec chwilowo nie przyjedziemy do was z makarym. wy lepiej tez do niej nie dzwoncie i nie jedzcie, bo ona sie bardzo tym wszystkim denerwuje”. nie powie: “sluchaj, to co zrobiliscie, jest nieludzkie i nei chcemy, by nasze dzieci mialy z wami jakikolwiek kontakt”. predzej by trupem padl, niz powiedzialby cos, co urazi dume rodzicow. zreszta w niedawnej rozmowie stwierdzil, ze to sa jego rodzice i pomimo, iz tak skrzywdzili makarego, on jest w stanie im przebaczyc, bo “oni juz tak maja i tacy juz sa”.
zas tesciowie poczucia winy nie maja absolutnie. co wiecej – uwazaja, ze przeciez wlasciwie nic sie nie stalo. ich dziecko /czyli moj maz/ tez kiedys bylo pod opieka dziadkow i sie prawie utopilo, a oni afery nie zrobili… ja jestem w ich opinii histeryczka i furiatka, w dodatku bardzo podla, bo psuje ich image doskonalych dziadkow. wine makaremu wmowili natychmaist. juz w dordze na pogotowie, tuz po tym,jak go do nas przywiezli, makary powtarzal jak mantre “to moja wina, a nie dziadka. to ja wybralem zla sciezke i to przeze mnie weszlismy na duza gorke, to moja wina…”. powiedzial tez, ze sie rozplakal i bardzo dziadka prosil, by nie zjezdzali, bo sie boi. dziadzius byl nieugiety.
nie wiem, co ci ludzie takiego w sobie maja, nie wiem,jak oni to robia, ale naprawde sa w stanie wmowic kazdemu wszystko.
Ania normalnie oczy mi wychodzą z orbit jak to czytam
Współczuję Ci bardzo takich teściów 🙁
Pomijając wszystko inne, ale jak można zrobić dziecku krzywdę i jeszcze wmawiać mu, że to jego wina?
Niewyobrażalne to dla mnie
i pewnie dla większości normalnych ludzi 🙁
Ania,
przeczytałąm to wszystko i normalnie az uwierzyć trudno, że ludzie dziadkowie tak mogli być nieodpowiedzialni.
strasznie współczuję, bo rozumiem, że obcej osobie dawno już byś złożyłą sprawę w prokuraturze, a dziadkom ze względu na tatę Makarego już masz opory.
bardzo, bardzo polecam coś, co facetom nie przychodzi do głowy – terapię dla Taty Makarego. On ma toksycznych rodziców i nie potrafi uwolnić się z toksycznych, nieprawidłowych relacji. Taka terapia da mu siłę, narzędzia i bardzo pomoże!
Mam nadzieję, że guzek zniknie i zabieg nie będzie potrzebny.
uściskaj mocno dzielnego synka!!!
Znasz odpowiedź na pytanie: "Kieszonkowe" od waszych rodziców