my dzieci, tamtych rodziców

Poczytajcie, naprawde ciekawe
[Zobacz stronę]

Strona 3 odpowiedzi na pytanie: my dzieci, tamtych rodziców

  1. Zamieszczone przez cszynka
    u nas mówiło się “chlebek” i wyglądało to tak:

    Tak, tak to własnie to!

    Teraz pewnie byloby zrodlem wielu chorob

    • Zamieszczone przez Figa
      Imo tekst prowokujący

      Dorzucę:
      – kilkakrotnie pogryzły mnie psy, w tym takie łażące stadami
      – nie nauczyłam sie pływać, do okolicznego jeziora bałąm się wchodzić bo regularnie tonęły tam dzieciaki
      – chodziłam do szkoł 2 km przez las, pełęn rozmaitych zboków – nie zawsze nieszkodliwych niestety
      – dostawałam regularny łomot za chodzenie na wykopy na budowie

      Swoje dzieciństwo wspominam momentami bardzo fajnie a momentami mocno niefajnie,
      nie idealizuję go, ale muszę uczciwie przyznać,
      że miałam farta że je przeżyłam z naszymi pomysłami

      O, dokładnie! ja akurat miałam kloszyk nad sobą ( choć o wieeele mniejszy, niż teraz się funduje dzieciakom) ale na serio nie mam pojęcia, jak przeżył mój mąż, który;
      – został przejechany przez wóz drabiniasty wzdłuż po plecach. Miał wtedy 6 lat- wstał, otrzepał się, pogroził bratu pięścią i wrócił na piechotę do domu.
      Nikt go do lekarza nie zawiózł, nie zrobił rtg itd. Kilka dni pluł krwią ale przeszło…
      – 2 razy się poważnie topił w jeziorze-raz zimą na rzece z lodem
      – jako 5 latek wpadł do ogniska i się poparzył. Rodzicom przyznał się na drugi dzień jak rany były już babrzące się.
      – o przebitej na wylot stopie zardzewiałym gwoździem nie wspomnę. Do lekarza też nikt nie poszedł.
      -został pogryziony przez psa

      Mieszkał w malutkiej wiosce na Mazurach i codziennie sam chodził 2km do szkoły-a zimy bywały porządne!
      Jeździł konno na oklep i robił takie rzeczy, które by mnie o zawał-jako matkę-100 razy już przyprawiły!

      ps. a ja owszem- w wieku 8 lat dobrowolnie chodziłam do ogniska muzycznego i trenowałam grę na pianinie;), nie chodziłam do przedszkola, za to miałam dużo swobodny na tzw. podwórku:)

      Aha- i sama też jeździłam od Ikl autobusem 5 przystanków do szkoły. zaprowadzono mnie tam raz- a dalej musiałam sobie radzić sama. I musiałam odbierać młodszego brata z przedszkola.

      • Zamieszczone przez cszynka
        u nas mówiło się ”chlebek” i wyglądało to tak:

        O właśnie tej nazwy nie mogłam sobie przypomnieć 🙂

        Zamieszczone przez ahimsa
        O, dokładnie! ja akurat miałam kloszyk nad sobą ( choć o wieeele mniejszy, niż teraz się funduje dzieciakom) ale na serio nie mam pojęcia, jak przeżył mój mąż, który;
        – został przejechany przez wóz drabiniasty wzdłuż po plecach. Miał wtedy 6 lat- wstał, otrzepał się, pogroził bratu pięścią i wrócił na piechotę do domu.
        Nikt go do lekarza nie zawiózł, nie zrobił rtg itd. Kilka dni pluł krwią ale przeszło…
        – 2 razy się poważnie topił w jeziorze-raz zimą na rzece z lodem
        – jako 5 latek wpadł do ogniska i się poparzył. Rodzicom przyznał się na drugi dzień jak rany były już babrzące się.
        – o przebitej na wylot stopie zardzewiałym gwoździem nie wspomnę. Do lekarza też nikt nie poszedł.
        -został pogryziony przez psa

        Mieszkał w malutkiej wiosce na Mazurach i codziennie sam chodził 2km do szkoły-a zimy bywały porządne!
        Jeździł konno na oklep i robił takie rzeczy, które by mnie o zawał-jako matkę-100 razy już przyprawiły!

        ps. a ja owszem- w wieku 8 lat dobrowolnie chodziłam do ogniska muzycznego i trenowałam grę na pianinie;), nie chodziłam do przedszkola, za to miałam dużo swobodny na tzw. podwórku:)

        Aha- i sama też jeździłam od Ikl autobusem 5 przystanków do szkoły. zaprowadzono mnie tam raz- a dalej musiałam sobie radzić sama. I musiałam odbierać młodszego brata z przedszkola.

        O rany, ale przeżycia

        • Zamieszczone przez Meva
          Tak, tak to własnie to!

          Teraz pewnie byloby zrodlem wielu chorob

          o rany, też to jadłam 🙂

          Zamieszczone przez ahimsa
          za to miałam dużo swobodny na tzw. podwórku:)

          I musiałam odbierać młodszego brata z przedszkola.

          też musiałam siostrę odbierać i bardzo tego nie lubiłam 😉
          a na podwórku całe dnie od 5-go roku życia spędzałam – pod kontrolą mamy (czasem z okna wyglądała :)), ale w ogóle nie pamiętam wówczas przypadków, by na plac zabaw dzieci przychodziły z rodzicami (to by był dopiero obciach ;))
          W wakacje na podwórku byłam od świtu do nocy, w sumie nasze dzieci przez to, że my nie puszczamy ich samych, są tego zupełnie pozbawione – no przecież ja całe dnie z nimi na placu zabaw spędzać nie będę, ktoś jeszcze musi obiad ugotować czy zakupy zrobić…

          Ale tak w sumie… ja moje starsze dziecko (ma trochę ponad 5 lat) puściłabym same pod blok na plac zabaw, tylko – kurde! – nie mamy takowego pod blokiem. Najbliższy jest 3 bloki dalej – a tam zupełnie bym nie miała nad nią kontroli, nawet takiej “z okna”. Szkoda w sumie.

          Ale na placu zabaw zostawiałam już na kilkanaście minut, sama w tym czasie robiłam zakupy w okolicznych sklepach. Kiedyś nawet pozwoliłam samodzielnie dojść na ten plac, ja szłam cichaczem za nią 😉 – szła jak po sznurku, chodnikiem, uważała na samochody 🙂 – mam po prostu mądrzejsze i bardziej samodzielne dziecko niż mi się wydaje, trzeba tylko jej trochę zaufać.

          Młodszy (3,5 roku) aktualnie w ogóle pod te rozważania nie podpada, jeszcze totalne siano we łbie 😉 Choooociaż – kilka razy pozwoliłam mu pójść do sklepu za blokiem po chleb czy masło, kontrolując go przez balkon – i radził sobie świetnie, lepiej nawet niż starsza siostra, bo przynajmniej pamięta zawsze co ma kupić i nawet kartek pisać nie muszę 😀

          • Zamieszczone przez morena
            o rany, też to jadłam 🙂

            też musiałam siostrę odbierać i bardzo tego nie lubiłam 😉
            a na podwórku całe dnie od 5-go roku życia spędzałam – pod kontrolą mamy (czasem z okna wyglądała :)), ale w ogóle nie pamiętam wówczas przypadków, by na plac zabaw dzieci przychodziły z rodzicami (to by był dopiero obciach ;))
            W wakacje na podwórku byłam od świtu do nocy, w sumie nasze dzieci przez to, że my nie puszczamy ich samych, są tego zupełnie pozbawione – no przecież ja całe dnie z nimi na placu zabaw spędzać nie będę, ktoś jeszcze musi obiad ugotować czy zakupy zrobić…

            Ale tak w sumie… ja moje starsze dziecko (ma trochę ponad 5 lat) puściłabym same pod blok na plac zabaw, tylko – kurde! – nie mamy takowego pod blokiem. Najbliższy jest 3 bloki dalej – a tam zupełnie bym nie miała nad nią kontroli, nawet takiej “z okna”. Szkoda w sumie.

            Ale na placu zabaw zostawiałam już na kilkanaście minut, sama w tym czasie robiłam zakupy w okolicznych sklepach. Kiedyś nawet pozwoliłam samodzielnie dojść na ten plac, ja szłam cichaczem za nią 😉 – szła jak po sznurku, chodnikiem, uważała na samochody 🙂 – mam po prostu mądrzejsze i bardziej samodzielne dziecko niż mi się wydaje, trzeba tylko jej trochę zaufać.

            Młodszy (3,5 roku) aktualnie w ogóle pod te rozważania nie podpada, jeszcze totalne siano we łbie 😉 Choooociaż – kilka razy pozwoliłam mu pójść do sklepu za blokiem po chleb czy masło, kontrolując go przez balkon – i radził sobie świetnie, lepiej nawet niż starsza siostra, bo przynajmniej pamięta zawsze co ma kupić i nawet kartek pisać nie muszę 😀

            Taka moje refleksja- że my dumne, jak puszczamy dzieciaka do osiedlowego sklepiku po bułki- oczywiście patrząc z okna jak idzie;)

            A nasze pokolenie latało samopas do wieczorynki-czy to na wsi czy w mieście!

            • Zamieszczone przez ahimsa
              Taka moje refleksja- że my dumne, jak puszczamy dzieciaka do osiedlowego sklepiku po bułki- oczywiście patrząc z okna jak idzie;)

              A nasze pokolenie latało samopas do wieczorynki-czy to na wsi czy w mieście!

              pracuję nad sobą 😉
              a raczej nad zaufaniem do nich – bo to są naprawdę mądre dzieci i jak dostają trochę odpowiedzialności to mnie samą zadziwiają, jak poważnie do “zadania” zazwyczaj podchodzą… Tylko większy problem we mnie, że jakoś tak tej mądrości i odpowiedzialności na miarę 5-latka nie umiem dostrzec i na zbyt małą samodzielność pozwalam.

              • Zamieszczone przez morena
                pracuję nad sobą 😉
                a raczej nad zaufaniem do nich – bo to są naprawdę mądre dzieci i jak dostają trochę odpowiedzialności to mnie samą zadziwiają, jak poważnie do “zadania” zazwyczaj podchodzą… Tylko większy problem we mnie, że jakoś tak tej mądrości i odpowiedzialności na miarę 5-latka nie umiem dostrzec i na zbyt małą samodzielność pozwalam.

                Nie wyobrażam sobie puścić mojej niedługo 6-cio latki samej na podwórko
                Mieszkam w centrum, blisko galerii handlowej, kina itp.
                przepływ ludzi jest ogromny
                po prostu się o nią boję – tyle czubów chodzi po świecie
                Co z tego, że bym ją widziała z okna
                zanim bym zjechała z 16-tego piętra trochę czasu by minęło
                Może i jestem nadopiekuńcza – ale ona mi się wydaje jeszcze taka mała

                • Zamieszczone przez morena
                  pracuję nad sobą 😉
                  a raczej nad zaufaniem do nich – bo to są naprawdę mądre dzieci i jak dostają trochę odpowiedzialności to mnie samą zadziwiają, jak poważnie do “zadania” zazwyczaj podchodzą… Tylko większy problem we mnie, że jakoś tak tej mądrości i odpowiedzialności na miarę 5-latka nie umiem dostrzec i na zbyt małą samodzielność pozwalam.

                  Ta refleksja była bardziej nad sobą samą, hehe….
                  Idealizujemy te czasy-bo to nasze dzieciństwo przecież! ale jak to popatrzeć to na serio fart niesamowity czasem, że sie przeżyło!
                  ( patrz mój mąż-i akcja z wozem na wsi! )

                  • Zamieszczone przez Asik.
                    Nie wyobrażam sobie puścić mojej niedługo 6-cio latki samej na podwórko
                    Mieszkam w centrum, blisko galerii handlowej, kina itp.
                    przepływ ludzi jest ogromny
                    po prostu się o nią boję – tyle czubów chodzi po świecie
                    Co z tego, że bym ją widziała z okna
                    zanim bym zjechała z 16-tego piętra trochę czasu by minęło
                    Może i jestem nadopiekuńcza – ale ona mi się wydaje jeszcze taka mała

                    u mnie zupełnie inne klimaty pod blokiem 🙂 – i bym puściła, jakby tylko ten plac zabaw był bliżej.

                    • To się właśnie dowiedziałam, że miałam patologiczne dzieciństwo
                      Ale nie żałuję, a nawet jestem z tego powodu dumna.
                      Sama na podwórko wychodziłam jak miałam 6 lat.
                      W wieku lat 8-9 łaziłam z bandą podwórkową na oddalony jakieś 2 km od domu wiadukt kolejowy (nazywany przez nas mostem francuskim), gdzie regularnie zasuwały pociągi, a my zbieraliśmy z torów takie ołowiane kulki, którymi później rzucaliśmy w pociągi. Urządzaliśmy sobie zabawy na zasadzie – kto dłużej wytrzyma napięcie przed zbliżającym się pociągiem.
                      Łaziłam po bunkrach, w których leżały kawałki amunicji, chodziliśmy nad bajorko, w którym na pewno można było się utopić, skakałam nad otwartym szambem, jeździłam na łyżwach na zamarzniętym stawie, skakałam z wysokiego muru z parasolką w ręku licząc na to, że polecę jak Kubuś Puchatek, chodziłam na tzw. pachty na pobliskie ogródki działkowe, kąpałam się w wielkiej kałuży, która powstała przy budowie drogi pod moim blokiem, jadłam jakieś zielone części z pewnego chwastu, które to nazywaliśmy bułeczki, brałam udział w konkursie “kto zje największy kamień”, skakałam z huśtawki na odległość, bujałam się do tzw. podbity (byłam świadkiem jak kolega wylądował na ziemi po doleceniu do podbity – wstał, otrzepał się i bujał się dalej), przejażdżki na przednim siedzeniu samochodu (Syrenka) były na porządku dziennym (dyżury mieliśmy, bo chętnych wielu, a miejsce jedno więc trzeba było czekać na swoją kolejkę), i pewnie jeszcze długo mogłabym wymieniać.
                      Nigdy jednak nie powiem, że miałam straszne dzieciństwo – wręcz przeciwnie
                      Tylko jakoś ciężko mi to sobie teraz wyobrazić patrząc na rosnącą Julkę.

                      Zapomniałam dodać – uwielbiałam zabawy z bandą na dachu mojego bloku – mieliśmy tam naprawdę świetną kryjówkę. I jeszcze jedno – łaziliśmy do pobliskiego wieżowca ujeżdżać windą i wychodzić na tzw galerie obserwować panoramę miasta – byli tacy, co na balustradzie stawali, by grać odważnych. Sama się nigdy nie odważyłam, a z przejażdżek windą zrezygnowałam (zostało mi to do dziś) w momencie, gdy się w niej zacięliśmy i jakąś godzinę czekaliśmy na pomoc.

                      • Zamieszczone przez morena
                        u mnie zupełnie inne klimaty pod blokiem 🙂 – i bym puściła, jakby tylko ten plac zabaw był bliżej.

                        My puszczaliśmy już M. ale widziałam go z drugiej str bloku-przez okno.
                        natomiast jak mi zniknął nagle- zawał zaliczyłam! też nie mam placu zabaw z tej str gdzie jest wyjście z klatki…on sam się chyba też komfortowo z tym nie czuł;)
                        Bo szybko wrócił do domu.

                        • Zamieszczone przez PKS
                          ło matko, no jestes niesamowita z doswiadczeniami;-) kaczynscy to lekki zart grubego kalibru;-) ja Cie nie porownalam;-) tylko dzieciństwo;-) gdziezbym smiala Cie obrażać;-) Zu…

                          No wiecie. Kaczyńscy za dziecka ponoć całkiem w porzo byli, za moja promotorką powtarzam 😉

                          • Zamieszczone przez Mamrotka
                            A jedliscie takie zrywane na trawnikach roslinki na ktore mowilo sie “bułeczki” bo mialy kształt i nacięcia jak na kajzerce?

                            O, właśnie o tym pisałam – pyszne były

                            • Gdybym Wam opisała moje przeżycia, to chyba byście rypnęły…
                              w sensie- padły na zawał;)
                              naprawdę cud, że żyję.
                              mój brat to już w ogóle był egzemparz – kilka razy lepszy ode mnie…kosmos jak bone done.

                              • wiecie ze ja nie pamiętam. na podwórku łaziłam sama na pewno przed pierwszą klasą. plac zabaw był pod oknem, bezpieczne osiedle z jedna uliczka. zreszta kto wtedy miał samochód. latalismy w koło bloków. Do szkoły chodziłam sama… ale nie od początku… musze mame zapytac. kawałek było, przez ulice przejśc musiałam. potem wracałam sama ale bez klucza. tata wtedy wczesniej wracał i był. jak go nie było to czekałam na klatce – no chyab ze dwa razy. ja byłam chorowity astmatyk i zawsze ktos w domu ze mna był. a potem urodziła sie moja sis (jak ja maiałam 10 lat) no i mama juz nie pracowała więc tez zawsze była. Dopiero ok 13 rż jak mama wróciła do pracy to ja łaziłam z kluczami…chyba tez odierałam siostre i szłam z nia do mamy pracy.

                                moje teraz same nie łaza bo nie mają gdzie :). po ogródku i naszej bezpiecznej ulicy to moga… ale dokad 🙂

                                • Zamieszczone przez bruni
                                  Gdybym Wam opisała moje przeżycia, to chyba byście rypnęły…
                                  w sensie- padły na zawał;)
                                  naprawdę cud, że żyję.
                                  mój brat to już w ogóle był egzemparz – kilka razy lepszy ode mnie…kosmos jak bone done.

                                  Opowiadaj

                                  Ja chodziłam do szkoły z kluczem. Osiedle się budowało, media były podciągane – a my w wykopach się bawiliśmy

                                  • Zamieszczone przez ahimsa
                                    Aha- i sama też jeździłam od Ikl autobusem 5 przystanków do szkoły. zaprowadzono mnie tam raz- a dalej musiałam sobie radzić sama.

                                    Ja też.
                                    Ale najpierw do tego przystanku musiałam dojść – około 1,5 km…
                                    I jak wychodziłam z domu to mama była już w pracy – musiałam sama zamknąć drzwi, a one były ciężkie i opadły i czasem nie miałam siły dopchnąć – po sąsiadach łaziłam i prosiłam o pomoc…
                                    A z autobusu najgorzej wspominam, że przystanek na którym wysiadałam był “na żądanie” – wtedy jeszcze nie było przycisków w autobusach, tylko trzeba było podejść do kierowcy i poprosić… Zawsze czekałam z tym do ostatniej chwili – a nuż ktoś jeszcze będzie wysiadał, bo ja się wstydziłam…

                                    Jak byłam w przedszkolu to zdarzało mi się zostawać samej w domu (nie w mieszkaniu) a mama szła do pracy…

                                    • [LEFT]ja miejska wersja, obrzeża miasta, rzeka po drugiej stronie ulicy, stara wieś a raczej jej fragmenty które zburzyli potem i zbudowali na tym osiedle, więc chodziło się nad rzekę (ale nie pamiętam żebyśmy się kąpali), jeździliśmy nad zalew kilka przystanków dalej, chodziliśmy na budowy pobliskie, rozbijaliśmy się rowerami po osiedlu, paliliśmy ogniska pod jabłonkami a zimą cała góra która była też drogą na przystanek była opanowana przez tłum dzieciaków z sankami z pobliskich bloków i tylko jak ludzie szli z autobusu to trzeba było czekać aż przejdą 🙂

                                      i rzeczywiście jak to ktoś zauważył – rodzice nie bywali na placu zabaw

                                      pamiętam też wakacje nad jeziorem, 3 tygodnie i wszystkie dzieciaki z ośrodka biegały całymi dniami po różnych zakątkach 🙂

                                      moje starsze staram się uczyć samodzielności i nie rozczulać się, tego lata rozbijał się na rowerze sam, bo ja nie dałam rady za nim latać 😉 z wózkiem no i mała musiała czasem coś zjeść, godzinami jeździł po osiedlu (też obrzeża miasta, spokojne odizolowane osiedle, odizolowane polami pustymi dookoła bo już dalej nie ma nic), budował coś z kolegami, chodził do nich, grał w piłkę (miał sie niby meldować co jakiś czas ale nie zawsze mu wychodziło, w końcu kupiłam mu fonka, zeby być spokojniejszą), wracał pod wieczór czasem cały czarny 🙂

                                      dodam ze mój stary sobie z tym nie radzi, on straszny histeryk, no ale w końcu wychowany w Kolumbii, tam jakby dziecko zniknęło z oczu na godzinę to by już policję wzywali, dzieci same nie wychodzą luzem a do szkoły jeżdżą szkolnymi busami, a potencjalne niebezpieczeństwa są o wiele gorsze niż tu, nawet niewyobrażalne czasem 🙁
                                      [/LEFT]

                                      • u mnie to wyglądało tak że jako niespełna półroczna dziewczynka trafiłam do żłobka, do innego niż mój starszy brat, jak miałam trzy latka (niecałe) urodził się mój młodszy brat… rodzice pracowali, oboje, tato często wracał do domu podpity, matka wszczynała awantury…. my dostawaliśmy manto za różne rzeczy, matka biła nas kablem lub smyczą taką skórzaną… jak mama szła na nockę to gotowała zawsze jakąś ohydną zupę tzw na winie ( co się nawinie to do gara), tato kazał nam to jeść a nasz pies był za mały żeby wtrząchnąć trzy talerze zupy… tato wieszał na krześle smycz i kto nie jadł mógł oberwać…. chodziliśmy po piwnicach, po drzewach ( raz nawet matka uszyła mi spodenki, ładne, zielone były i poszłam na podwórko i podarłam je doszczętnie na drzewie jeszcze tego samego dnia, nie pamiętam, ale chyba była zła)… najfajniej było chodzić po dachu żłobka…. jak tato był w pracy, a mama na dniówce to w lecie chodziliśmy nad rzekę, młodszy prawie się utopił, mnie rak wbił się w nogę ale było fajnie 🙂 jak uczyłam się jeździć rowerem (oczywiście starzy byli w pracy) to koszmarnie zdarłam kolano, matka zobaczyła to dopiero następnego dnia, bo dobrze się kryłam, polała mi to jodyną, ale bolało….. żeby wyjść na dwór trzeba było ładnie mamę poprosić…. a jak rodzice robili imprezę to się dębiło od wszystkich wujków i cioć kasę na cukierki ( kiedyś nawet 1000zł udało mi się uzbierać, dawali po 100 lub 200 :))… i nie wolno było pić herbaty od prababci, ona zawsze dolewała do niej wódkę na imprezach :)…. co tydzień w niedzielę musieliśmy chodzić do kościoła, miałam na wieszaku w pokoju taką granatową spódniczkę i jasną bluzkę, które zakładałam tylko i wyłącznie na msze… po drodze do kościoła starszy brat zawsze nas bił, wyzywał bo był starszy i jemu wolno było, matka nie reagowała, uważała że przesadzamy… sąsiedzi, babcie i ciocie nie mieli prawa nas bić, ale mogli się poskarżyć rodzicom a ci wymierzali sprawiedliwość wg uznania… własny klucz od domu dostałam jak byłam w drugiej klasie, nie wolno mi było przyprowadzać koleżanek ani chodzić “po chałupach”… chodziłyśmy z koleżanką na drugi koniec miasta do PEWEXu oglądać lalki barbie, gapiłyśmy się na nie przez kilka minut i wracałyśmy na nasze podwórko… jak byłam w Brzegu po nowe okulary, poszłam z mamą na targ i kupiła mi taka odpustową podróbę lalki barbie, miała całą głowę z plastiku…. potem ze skrawków materiału szyłyśmy z koleżanką ubranka dla tej lalki, siedziałyśmy na schodach na klatce obłożone dookoła szmatkami, igłami i nićmi…. to były piękne czasy…. a potem urodziła się moja siostra i zostałam nastolatką z dzieckiem…. ale w domu niczego nie brakowało, tato przestał pić w ’87,… tato to typ ciułacza, potrafi i dzisiaj zaoszczędzić kasę…. w ’88 rodzice kupili kolorowy telewizor, ruski elektron…. w ’92 video, później amigę600… wszyscy mieliśmy rowery, ale wrotek mi nie chcieli kupić… miałam deskorolkę, a jak się nie ma co się lubi… moi bracia nie potrafią na tym jeździć… nie potrafią też gwizdać na palcach, a ja umiem 🙂 …

                                        oj, można by tak bez końca,….

                                        Pozdrówki 🙂

                                        • … ło matko. to ja mialam bajkowe dzieciństwo….

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: my dzieci, tamtych rodziców

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general