Podczas pierwszego porodu miałam nacinane krocze. Nikt z personelu nie zapytał mnie sie o zgodę, tylko ciach i po sprawie. Miałam duże nacięcie i jeszcze więcej szwów. Te kilka dni po porodzie wspominam niezbyt miło, dlatego teraz postanowiłam, że nie dam sie pociąć przy następnym porodzie. Jak było z wami? Czy nacinają jak leci, czy tylko w razie konieczności?
Strona 2 odpowiedzi na pytanie: nacięcie krocza przy porodzie
W szpitalu przy porodzie właśnie położne nacinają krocze. Jak widać co położna to teoria
No właśnie nie!! Na żywczyka ciachnęli.
Wlaśnie o to mi chodzi. Nie jest tak, że każde krocze daje się uchronić i na zasadzie zastaw się a postaw się upierac się żeby nie robili cięcia nawet jeśli jest to konieczne.
masz absolutną rację.są kobiety, które rodza po raz pierwszy i nie potrzeba wykonać nacięcia. a są też kobiety, ktore rodzą 5- z własnego doswiadczenia wiem- i chocby czlowiek na uszach stanął i tak cudów nie zdziała
a jak przy poprzednich trzech było nacięcieto też nie ma co liczyc na cud, prawda? Choć samych nacięć źle nie wspominam, w szczycie skurczu, nic nie czułam; tylko raz dałam sobie szwy rozpuszczalne założyc i to był dopiero dla mnie KOSZMAR
ło matko no to rzeczywiście nie miło
a od czego to zależy?
a ja bardzo się cieszyłam że miałam szwy rozpuszczalnie, nie powiem troszkę kłuły i najchętniej spod prysznica bym nie wychodziła ale wizja ściągania szwów na obolałym kroczu była dla mnie przerażająca
ps. no i ze to był mój pierwszy poród to nie wiem jak jest ze szwami takimi do ściągania
Tak czytam wasze posty i wszystko mi się przypomniało brrr…
A to już rok minął od porodu.:)
Dla mnie osobiście nacinanie zero bólu-w naszym szpitalu jest zasada,że zawsze nacinają krocze.(nic nie poczułam)
Za to szycie-miałam rozpuszczalne szwy(obydwa porody)-KOSZMAR!!!
Wiekszy ból niż cały poródDodam,że miałam znieczulenie.
Zaciskałam nogi tak,że nie mieli mnie jak zszyć
Chociaż w duchu cieszę się,że był to poród siłami natury,a nie cesarka.;)
Ja mialam założone dwa razy szwy nierozpuszczalne na zewnątrz a w środku rozpuszczalne. Przy zdejmowaniu tych szwow zewnętrznych myślałam że oszaleję, bo to takie nieprzyjemne było. Mam niski próg wraxliwości i stąd to moje panikowanie. Przeklinałam lekarzy, że nie założyli mi tych szwów rozpuszczalnych. Z opowiadań jednak wiem, że te rozpuszczalne rozpuszczają się w nieskończoność a te zdejmowalne po kilku dniach się zdejmuje i komfort jest o niebo lepszy. Zastanawia mnie czym lekarze się kierują zakładając raz rozpuszczalne a raz nierozpuszczalne szwy. Wie ktoś?
Właśnie nie mam pojęcia czym jest to uwarunkowane??
Na jakiej podstawie lekarze decydują jakie szwy założyć
Podobnie zresztą ma się sytuacja z nacinaniem.
najczęściej od samego lekarza- to oni decydują w większości przypadków czy dawać znieczulenie- bywa niestety tak, że nie maja ochoty bo nie i już- czysta złośliwość!
a tak naprawdę zalecone jest aby znieczulać miejscowo
tylko prawda jest taka, że robi sie wtedy miejscowy obrzęk co może wplywać na nacięcie
jeżeli jest małe naciecie, które może sie szybko zagoić zaklada się szwy rozpuszczalne
jesli natomiast powierzchnia naciecia jest duza lepsze są zwykle szwy
generalnie jest tak, że do wewnatrz stosuje się rozpuszczalne z wiadomych przyczyn
a na zewnątrz zwykle
ale bywaja wyjatki spowodowane wielkościa nacięcia, peknięcia, otarcia
u mnie o wszystkim decydowała polożna
po porodzie miałam wielkiego krwiaka,ciekawa jestem czy to znieczulenie miało na to jakiś wpływ…
krwiak mógl powstać ponieważ jedno lub wiecej naczynek nie bylo podwiązane przy szyciu, niekoniecznie od znieczulenia
a to, że decydowała położna to dobrze ale w niektórych szpitalach lekarze “odbierają” kompetencje polożnym
Ja tez nie czulam naciecia, malo tego – poprosilam, zeby nie mowili jezeli beda nacinac bo tylko bym sie bardziej zestresowala. Ale szycie – to dopiero byl bol!!!! Bardziej bolalo niz skurcze!!
W srodku mialam szwy rozpuszczalne ( co jest chyba normalne), a na zewnatrz nie. zdejmowanie nie bylo bolesne – ot ukaszenie komara;)
Mówiąc o nacinaniu ja mialam na myśli całość;) czyli to szycie też. Brrr…. Ale mnie facet szarpał i się wydzierał, że nie współpracuję…
Efektem tego miałam wieeelką opuchliznę TAM.
Sorki,ale ja czytałam wyrywkowo-nawet nie widziałam twojego posta 😉
Ale wrażenia mamy podobne odnośnie nacięcia ;):)
Pierwszy poród – nacinanie bez pytania, ale wyszło mi to na dobre bo Asia ważyła 4100g i na dodatek rodziła się z rączką przy główce. I tak było cięzko a już uzpełnie nie wyobrażam sobie tego porodu bez nacięcia. Nacinanie bez znieczulenia, szycie zrobione koszmarnie, 2 tyg nie mogłam normanie na d** usiąść.
Drugi poród – nacinanie, ale położna z lekarzem dyskutowali czy nacinać czy nie. W końcu nacięłi i dobrze bo Młody był owinięty pępowiną. nacinanie i szycie bez znieczulenia ale nieporónywalnie lepiej – kilka godz po porodzie usiadłam na tyłku. Trochę bolało ale było o niebo lepiej niż po 1 porodzie.
wiesz co, właśnie tez się kiedyś zastanawiałam… Raz miałam szwy ściągane, przy 2 porodzie rozpuszczalne. W obu przypadkach nacięcie było niewielkie, w tym samym miejscu.
I duuuużo lepiej wspominam szwy ściągalne….po zagojeniu ani śladu, aż się sama zastanawiałam czy byłam nacinana
Po rozpuszczalnych nie było już tak kolorowo
Gdybym mogła wybierac trzeci raz, poprosiłabym o szwy do ściągnięcia, ale nie chcieli mnie już pokroic
A za czwartym razem to już nikt nie pytał
Znasz odpowiedź na pytanie: nacięcie krocza przy porodzie