Czytam w pogaduchach opinie, ale wolałabym osobny wątek, bo kontrowersyjny, jakby nie patrzeć.
Kto wam się podobał, a kto nie?
Wygrała Conchita, ja zupełnie mam inny gust, piszę tylko i wyłącznie o guście muzycznym.
Tak sobie myślę, co wygrało, czy osobowość sceniczna czy talent, a może dowartościowanie się, że jestem taki tolerancyjny i wybieram człowieka, który wygląda inaczej. Ja naprawdę nie mam nic do wyglądu Wurst, tylko myślę, że gdyby wyglądał “normalnie” to by nie wygrał. A przecież to jest konkurs piosenki, liczy się przede wszystkim talent i kompozycja. Przecież wszyscy powinny być traktowani równo, w obie strony.
Nie chciałabym,, żeby Eurowizja przekształcała się w konkurs jak odróżnić się i wygrać.
Mnie osobiście bardzo podobał się występ Holandii, Rosjanek, Szwecji. polska to chyba podobnie jak Wurst, tyle że mniej talentu, a też bardziej sceneria grała rolę.
Bardzo też mnie bawi jak zarzuca ktoś komuś brak tolerancji sypiąc niemalże obelgami do drugiej osoby.
No i nieco dziwi mnie zasady głosowania, skoro publiczność wybiera nas na pierwszym miejscu, a jury nie przyznaje nam żadnych pkt, to po co to głosowanie ludzi? Może tak jakoś proporcjonalnie to dzielić, sama nie wiem.
Strona 10 odpowiedzi na pytanie: Eurowizja-wasze opinie
Dokładnie tak 🙂
Szczerze podziwiam i zazdroszczę charakteru.
Aczkolwiek, ludzie są różni i różne mają zobowiązania,
których nie da się z dnia na dzień porzucić. Pisałam
o tym wcześniej.
Mam wrażenie, że ludzie w Polsce tak bardzo się przywiązują do miejsca zamieszkania/pracy
Mam rodzinę we Francji i Szwajcarii – co chwilę się przeprowadzają, zmieniają pracę/mieszkanie/miasto/państwo
i nie mają z tym zupełnie problemu
bo tak jesesmy chowani – w kulcie rodziny, roli i ojcowizny
zobacz ze w USA maja co roku przetasowanie dzieci w klasach – wyobrazasz sobie i u nas taki obyczaj?
I czemu ma to służyć?
No wlasnie temu zeby nauczyc sie z latwoscia nawiazywac nowe znajomosci, nie integrowac sie zbytnio i nie zamykac w hermetycznej grupce.
Ma to i plusy i minusy.
Wg. Mnie fajna sprawa dla starszych dzieciakow, takich 14+
Dla starszych dzieci, ok. W pl mają zmianę klasy z podstawówki na gimnazjum, potem na lo. Jedni wybierają szkole, która im odpowiada, dla innych najważniejsze jest pójść do tego lo, gdzie idą koledzy. Ludzie są różni i maja prawo do swoich priorytetów. Dlatego przymusowa zmiana klasy zdecydowanie mi się nie podoba. Nauczyć się odnajdywać w nowym środowisku to bardzo ważne. (choć nie każdy musi posiadać te zdolność). Ale wg mnie ważniejsze jest nauczyć się żyć w hermetycznym środowisku. Dziecko i tak ma dostęp do różnych grup, poza klasa- z karate, plastyki czy nauki tańca.
Fasolada – zobacz ze czlowiek od malego ma wdrazane pewne zachowania – jak zaczniesz 6-cio latkowi zmieniac klase – gdzie w obrebie szkoly nadal funkcjonuje w tej samej grupie(!), to z latwoscia nawiazuje kontakty, jest otwarty – potrafi pracowac zespolowo (miedzyklasowo) – nie boi sie podejmowac wyzwan.
Im dalej tym trudniej – juz opinia grupy zaczyna miec znaczenie – zakiszenie w jednym srodowisku skutkuje wlasnie tym, ze wybieraja szkole ze wzgledu na znajomych, a nie swoje preferencje. Przywiazanie do nawykow towarzyskich bierze gore – nikt nie mysli: super – poznam nowych ludzi – bedzie fajnie, nowe wyzwania – tylko: bedzie bezpiecznie, malo zmian, nie musze sie wysilac – jakos sie przeslizgam z nasza paczka.
Hermetyzacja srodowiska sprzyja zamknietej postawie zyciowej i braku umiejetnosci poszukiwania rozwiazan na zewnatrz. Banie sie przeprowadzek, zmian pracy – taki czlowiek natychmiast traci grunt pod nogami – bo musi opuscic swoje hermetyczne srodowisko.
Zwlaszcza jak zalozy rodzine – kiedy wlasnie wtedy powinien umiec podejmowac ryzyko, zeby poprawic byt.
i wszystki dzieci bez wyjatku chodza na zajecia dodatkowe płatne czy patrzysz przez swój pryzmat?
Niestety nie ma tego dostępu tak często
Dla rodziców (nie dzieci) tragedią jest zmiana grupy dziecka, bardzo często z p-la do szkoły zapisują dzieci już zaprzyjaźnionymi grupami, podobnie z zajęciami dodatkowymi – idę na karate bo idzie Józio, nie idę na siatkówkę bo nie idzie Henio, na podwórku bardzo często dzieci bawią się tylko ze znajomymi ze szkoły, Iza na obóz pojedzie z koleżankami z klasy,…, znam osoby które wybierając studia kierowały się tym kryterium
Chilli, ja to rozumiem. Idea fajna, tylko wg mnir nie do końca zgodna z naturą człowieka, albo bardziej nie każdego człowieka. Dziecko się przywiązuje, począwszy od ulubionej przytulanki do spania, łóżeczka (choć akurat moi tego nie mieli). Ale są dzieci które nie zasna bez swojego kocyka, taki mają charakter. Większa potrzebę bezpieczeństwa. Ostatnio musiałam porzucić dzieci w obcym dla nich przedszkolu (praca). Statszy musiał zadzwonić do mnie ze 2-3razy zapytać czy do niego przyjdę, poza tym świetnie się bawili. Ale sytuacja dość nietypowa, wręcz niebezpieczna dla dziecka. Nie każde dziecko by się w tym odnalazlo. Dlatego mnie nie podoba się przymus takiej zmiany. Jako opcja-ok.
Z drugiej strony, zastanawiam się jaki ma to związek z pewną stabilnością związków przyszłości. O co mi chodzi. W klasie zdarzają się konflikty. Jeśli dzieciak zmienia klasę co rok to właściwie nie musi ich rozwiązywać. Przez 8lat, to trudne. Czy w ten sposób nie kształtuje się przyzwyczajenie, że wszystko można zmienić, nic nie musi być “na zawsze”.
to normalne u dzieci – jak sie adaptuja do nowych obyczajow upewniaja sie ze nic sie nie zmienia – oprocz otoczenia – mama wroci.
mechanizm przerabiala chyba kazda tu matka.
a musi byc na zawsze? imo rozwiazywanie konfliktow to jedno a umiejetnosc zmiany wzystkiego to drugie. nie mylmy dwoch systemow walutowych.
zarówno brak umiejętności zmiany jest niedobra, jak i za duża skłonność do zmian. Mam poczucie, że wprowadzając zmianę klasy co roku, tworzymy społeczeństwo, które się nie wiąże. Łatwo zmieniamy prace-super, łatwo zmieniamy kolegów, łatwo zmieniamy rodzinę-nienajlepiej. (zmiana rodziny wg mnie jak najbardziej ok, ale nie zbyt pochopnie,nie łatwo”)
No ale tu w gre wchodzi:
– kregoslup moralny ktory sie z domu powinno wyniesc
– umiejetnosc dialogu
– poszukiwanie rozwiazan
przywizanie ma byc do rodziny a nie do kolegow.
moja matka cos o tym moze powiedziec 🙂
do przedszkola nie przekonałam się nigdy
nie przestawałam wyc ani na minutę
najdłuższa moja proba trwała miesiąc
A czy USA są społeczeństwem “silnym rodzinnie”?
Mam na myśli rodziny wielopokoleniowe, bardzo ze sobą związane, dużo dzieci?
Jeżeli dzieciak ma w domu rodzeństwo, uczy się rozwiązywać konflikty, są na lata na siebie skazani 😉
Jeśli jest jedynakiem, klasa zmienia się co rok, to jak i kiedy nauczy się dialogu?
No 5 to standard…
plus mix kulturowy spoleczenstwa- u nas tylko typ nordycki
a tam co se panienka zazyczy: azjaci, afroamerykanie, latynosi, europejczycy..
Fajnie dyskusja się rozwinęła.. od Eurowizji po samodzielność 🙂
system mieszania klas co roku ma swoje korzenie w przekonaniu, ze rozwoj nastepuje przez interakcje z jak najwieksza liczba innych punktow odniesienia, bo tylko przez poznanie innych (czesto skrajnie niezgodnych z naszymi) punktow widzenia, jestesmy w stanie wyjsc poza nasza wlasna bezpieczna strefe nawykow i dostrzec inne przekonania z ich pozytywami i negatywami (a w efekcie byc moze dokonac ewolucji wlasnych pogladow)
i mozna sie z tym nie zgadzac, bo to prawda, ze czlowiek jest z natury (ktora ja w zasadzie nazywam lenistwem) raczej sklonny do wybierania opcji juz znanych, bo kazda nieznana opcja niesie ze soba jakies ryzyko
system mieszania klas jest bardzo popularny nie tylko w ameryce, ale tez w wielu krajach europejskich – dodam, ze polski system jest raczej rzadkoscia (choc i w polsce nawet za moich czasow licealnych byly jakies proby tasowania uczniow dzielonych na grupy ze wzgledu na jezyk, czy zajecia fakultatywne)
system sam w sobie zas ma na celu podnoszenie poprzeczki na wielu plaszczyznach, nie tylko na plaszczyznie socjalnej
bo wyzwaniem jest znalezienie sie w nowej sytuacji i zareagowanie na nia we wlasciwy sposob – a tego nalezy uczyc sie niezaleznie od wieku – przeciez nawet dwulatkom nie pozwalamy bezkarnie popelniac bledow, ale staramy sie je korygowac, zeby nie staly sie nawykiem
z moich obserwacji obu systemow, moge powiedziec, ze systemy mieszania klas ulatiwaja nabywanie pewnych najprostszych (a czesto zaniedbanych) umiejetnosci – pracy w grupie niezaleznie od prywatnych upodoban, szacunku dla odmiennosci, przejmowania rol wyznaczanych wedlug innych kryteriow za kazdym razem (raz jestem przewodnikiem, innym razem ktos inny wyznacza mi zadania)
buduje sie tutaj relacje w o wiele szerszym znaczeniu – nie tylko te na wskros pozytywne, ale tez neutralne – takie, z ktorymi kazdy dorosly czlowiek ma do czynienia w swoim zyciu socjalnym i zawodowym! dzieciaki na o wiele szerszym gronie ucza sie, ze nie trzeba kazdego kochac, ale trzeba kazdego szanowac i kazdemu pozwolic wyrazac swoje zdanie
z ciekawostek – struktury przyjazni wygladaja rzeczywiscie troche inaczej – grupy “przyjaciol” sa zazwyczaj odrobine wieksze, niz te, do ktorych ja osobiscie przywyklam w szkole – za moich czasow przyjaznilismy sie dwojkami, moze trojkami. tutaj grupy sa o wiele bardziej rozbudowane i – co moze budzic wieeeelkie zdziwienie – wychodza poza “klase” (ktora zreszta istnieje tylko do poziomu piatej albo siodmej klasy w zaleznosci od systemu, bo potem dzieciaki zapisuja sie na zajecia dla zdobycia kredytow i na kazdej lekcji sa z innym zestawem uczniow). czy sa to wiezi glebokie? sadzac po reakcjach uczniow podczas zjazdow absolwentow i sledzac ich aktywnosc na fejsbuku (nie z potrzeby wiedzy, ale widzac toczacy sie newsfeed) mysle, ze raczj tak. zreszta ja sama mam dokladnie dwie bardzo bardzo bardzo bliskie mi osoby, z ktorymi laczy mnie szczegolna wiez i choc obie w jakims momencie byly ze mna w tych samych jednostkach edukacyjnych, zadna z nich nie byla ze mna w jednej klasie/grupie
pracujac w szkolach z takim systemem widze jego plusy: wieksza harmonia calej spolecznosci (kazdy zna sie z kazdym, bo gdzies kiedys przeciely im sie drogi), wieksza otwartosc na innosc, dywersyfikacja spolecznosci na poziomie wspolpracy, dyskusji, wymiany informacji
o wiele wczesniej takie dzieciaki potrafia radzic sobie z nieprzyjemnymi sytuacjami – to mozliwe szczegolnie w sytuacji, w ktorej czescia programu nauczania jest forsowanie faktu, ze spoleczenstwo nie jest monolitem i sklada sie z odrebnych, zaslugujacych na wysluchanie i szacunek jednostek
i jeszcze jedna rzecz, o ktorej musze wspomniec, choc moze jest racZej efektem ubocznym, ktory ulatwia zycie edukatorom pracujacym w takich warunkach – bywaja takie grupy, ktorych dynamika jest nie do okielznania; gdzie silne i raczej niepozadane charaktery przejmuja wladze i marginalizuja slabszych czlonkow grupy. pozostawienie takiej grupy w identycznym skladzie przez dluzszy czas moze skutkowac psychiczna, ale czesto tez fizyczna przemoca wobec mniej popularnych
z doswiadczenia rowniez wiem, ze ten sam osobnik w zaleznosci od konfiguracji grupy, moze stac sie zupelnie innym jej elementem
nie wierze, ze zamykanie dziecka w tej samej klasie daje mu poczucie bezpieczenstwa
nie wierze, ze system utrzymywania klas w jednym skladzie sprawia, ze buduje sie glebsze wiezi
U nas tez nie jest tak do konca hermetyczne.
Przynajmniej w moim rejonie.
Mlody (lat6) od wrzesnia zmienia grupę po raz 3. W czwartej klasie bedzie zmienial szkolę. Potem w szostej. Taki nam die lokalny system wytworzyl czesciowo przy okazji reformy edukacji. Mloda, kl. Czwarta jest w trzeciej nowej spolecznosci. Po 6 klasie bedzie to nowa grupa, liceum kolejna. Nie jest tak, ze w Polsce mamy wciaz jedną hermetyczną grupkę.
I myslę, ze to nam w zupelnosci wystarczy.
Znasz odpowiedź na pytanie: Eurowizja-wasze opinie