Z góry przepraszam, że poruszam temat, który był “wałkowany” na forum wiele razy, ale właśnie otrzymałam telefon z przychodni z zaproszeniem na szczepienie przeciwko odrze, śwince i różyczce. I wpadłam w niezłą panikę… Naczytałam się już wiele negatywnych opinii na temat szczepień (a tego konkretnego najbardziej) i prawdę mówiąc najchętniej zrezygnowałabym w ogóle ze szczepienia córci na cokolwiek, żeby wyeliminować ryzyko ewentualnych powikłań. Wprawdzie do tej pory wszystkie szczepienia mała otrzymywała w wyznaczonym terminie, skutków ubocznych nie miała żadnych, ale nigdy nic nie wiadomo… Rośnie, rozwija się prawidłowo, nie choruje, po co ryzykować?… Nie wiem, ale po przeczytaniu kilku forumowych wątków w tym temacie odniosłam wrażenie, że bardzo wielu Rodziców nie szczepi swoich pociech odwlekając terminy ile tylko się da, albo toczy wojny z sanepidem całkowicie nie zgadzając się na podanie szczepionki. Czy to rzeczywiście jest takie powszechne zjawisko?
Napiszcie, proszę, jak było u Was, czy też miałyście podobne obawy i czy w rezultacie zaszczepiłyście swoje dzieci oraz jak zareagowały na szczepienie?
Pozdrawiam.
Strona 7 odpowiedzi na pytanie: …szczepić?…
Bardziej chyba te ‘ataki’ wynikają z tego w jaki sposób piszesz, a nie za to o czym mówisz.
Wydaje mi się, że stawiasz za dużo pewników, jeśli chodzi o ‘powiązanie’ autyzm-szczepienia. Za dużo tu niewiadomych, żeby być aż tak pewnym swojej racji. Poza tym, udzielasz się o szczepieniach, nie pisząc praktycznie nic o swoich dzieciach, a szkoda. I takimi ogólnikami bardzo często mówisz, tracąc tym, w moich oczach wiarygodność. Liczę na to, że nie odbierzesz moich słów, jak słów wypowiedzianych w złej intencji.
Tak, jak te durne reklamy szczepionek włążące na emocje rodziców, tak Ty robisz tak samo. Tylko w drugą stronę. Straszysz tak samo.
właśnie o to neo chodzi, że Ty nic konkretnego nie napiszesz.
niestety kiedyś sama przeczytałam za dużo postów takich jak Twoje i przez dobre 1,5 roku żyłam w ciągłym strachu o moje dziecko, które źle się rozwijało na każdym kroku wyrzucałam sobie, że to pewnie wina moja i tego, że zaszczepiłam moje dziecko na to czy tamto.
ze szczerego serca chciałabym oszczędzić innym takiej niczym nieuzasadnionej psychozy strachu, którą niewątpliwie chcesz zafundować wszystkim zatroskanym młodym mamom.
AMEN!!!!
Dla mnie wywołyanie autyzmu przez szczepienia jest dlatego takim pewnikiem, ponieważ widziałam to na własne oczy na dwójce swoich dzieci, którym po podaniu szczepionki MMR zanikła mowa i rozwinęły się inne objawy autystyczne.
Potem przez ponad kilkanaście lat wysłuchiwałam innych rodziców, którzy opowiadali mi to samo, co widziałam na własne oczy i widziałam na własne oczy ich dzieci. Czytałam też relacje rodziców o tym kiedy i jak rozwinął się autyzm u ich dzieci. Przeczytałam dużo artykułów naukowych, opisów przeróżnych badań o autyzmie, szczepieniach, metalach ciężkich, toksynach, siłą rzeczy o innych skutkach ubocznych szczepień, o odporności, genetyce itd.
Możliwe że pewne fakty wyglądają bardzo nieciekawie. Ale może należałoby raczej je sprawdzić niż się uprzedzać lub oskarżać kogoś, kto coś odkrył, o “straszenie”?
W tej dyskusji jakoś gubi sie fakt, że szczepienia dotyczą nie tylko “typowych chorób wieku dziecięcego” (które relatywnie rzadko prowadzą do ciężkich powikłań, co ułatwia podejmowanie ryzyka), ale też chórób nieco poważniejszych: tężca, polio czy wirusowego zapalenia wątroby, gdzie Neo raczej już nie zaryzykuje, by jej dzieci nabrały same ‘głębokiej wewnętrznej odporności’.
[Neo, z tego, co pamiętam, zrezygnowałaś u swoich dzieci ze wszystkich szczepień obowiązkowych (pomijąjąc te podane im bez Twojej woli…).
Czy nie obawiasz się, że któreś z powyższych schorzeń przytrafi się Twojemu synowi lub córce?]
Cóż, rodzice, którzy rezygnują ze szczepień, obecnie nie muszą nadmiernie martwić się czy ich dziecko zachoruje, np. na polio. I co tu kryć, na swój mniejszy lęk mogą sobie pozwolić dzięki decyzjom innych rodziców – tych, którzy swoje dzieci zaszczepią.
Szczepienia nie służą tylko ochronie jednostki – służą także ochronie populacji.
I właśnie o tym piszę… Szczepienia wywołuja autyzm, bo sądzisz (pewności mieć niestety nie możesz), że tak było w przypadku Twoich dzieci/dzieci Twoich znajomych. To niestety nie jest dowód. Nie możesz nikogo przekonywać w ten sposób. To nie w porządku.
Neo, uwierz, nie tylko Ty czytasz ‘artykuły, opisy i badania’. Wiele mam tutaj, szczepiąc swoje dzieci i mając różne wątpliwości, również zgłębiło temat. Dziwnym trafem, wyczytały inne treści, gdzie związek szczepień z autyzmem (czy tymi wszystkimi nieszczęsnymi białaczkami) nie został potwierdzony.
Nikt Cie nie oskarża bezpodstawnie.
podpiszę się
i jeszcze mam pytanie o wyniki badań ( jakąś stronę, link cokolwiek), które potwierdzają,że leki polecane przez homeopatów klasycznych, których polecasz w swoich postach ( dodam,że nie tylko w tym wątku)są odtrutką na powikłania poszczepienne? czy ta wiedza jest dostępna tylko w kontaktach osobistych z homeopatami klasycznymi ktorych polecasz?
wczoraj z czteromiesięcznym poślizgiem:)
Lenka chorowała na ospę, w związku z tym odwlekałam tak długo, jak mogłam:) Zaszczepiono ją na wyliczone przez ciebie choroby wczoraj. Mamy ją obserwować pod kątem ewentualnych reakcji do 14. doby. Tymczasem jest w świetnej formie.
Mama Oskarka i Lenki, Ewa:)
Czyli jakie?
Neo – a dotarłaś kiedyś do publikacji, wyników badań, raportów itd mówiących o tym, że autyzm pojawia się u dzieci po szczepieniu przeciwko odrze/śwince/różyczce, ale nie ma nic wspólnego z tymi szczepieniami, a jest tylko wynikiem tego, że ta jednostka chorobowa właśnie w wieku, w którym zaplanowane jest szczepienie zaczyna dawać pierwsze objawy?
Edit – ot – taki zbieg okoliczności (niestety nieszczęśliwy), że ta choroba właśnie w okolicach 13 mż zaczyna się ujawniać i stąd rodzice kojarząc jedno z drugim dochodzą do wniosku, że to wina szczepionek.
Witam
Ja też miałam pewne opory żeby zaszczepić moją córkę ale się przełamałam. Nic sie z nią nie działo oprócz tego że sie lekko przeziębiła, ale lekarz przed szczepieniem ostrzegł nas, że może tak sie stać, ponieważ szczepionka zmniejsza odporność. Nasz córka nadal jest pogodnym i szczęśliwym dzieckiem a szczepiłam 3 tyg temu. Wiem że dzieci różnie reagują na szczepienia ale jednak koncerny farmaceutyczne je produkują szczepionek po to żeby naszym dzieciom zrobić krzywdę.
Pewnie, że szczepić. Te opowieści o autyzmie to bujda, już dawno zdementowana. Będzie dobrze.
Gacka oczywiście, że czytałam twierdzenia niektórych osób o tym, że nastąpiło przypadkowe zbiegnięcie w czasie wywołania autyzmu u dziecka tuż po zaszczepieniu go najczęściej szczepionką MMR. Tylko że fakty nie pasują do tego twierdzenia, ponieważ wiele moich znajomych matek zaobserwowało u swoich dzieci rozwój autyzmu po prostu w ciągu kilku minut po podaniu szczepionki, reakcja była niezwykle gwałtowna i natychmiastowa.
Wyglądało to tak, że matka szła na szczepienie z zupełnie normalnie funkcjonującym synkiem, mówiącym, normalnie się zachowującym, a natychmiast po podaniu szczepionki dziecko stało się bezkontaktowe i do dzisiaj pomimo dzikiej walki matki, zastosowania różnych metod leczenia i terapii, nie wróciło do pełnego zdrowia.
Takie twierdzenie że wywołanie autyzmu zbiega się przypadkowo w czasie z zaszczepieniem dziecka jest bardzo wygodne dla producentów szczepionek, ale niestety rodzice obserwują co innego. Dlaczego autyzm wywołuje się zawsze po podaniu szczepionki a nie przypadkowo przed? Rodzice chorych na autyzm dzieci nie mają interesu w kryciu prawdy z oczywistych powodów. Chodzi o przyczynę autyzmu i jego sposób leczenia oraz o bezpieczeństwo ewentualnych kolejnych dzieci.
Autyzm jak wiele innych chorób ma podłoże genetyczne czyli ma swoje żródło w genach sterujących różnymi procesami w życiu człowieka. Do tej pory naukowcy odkryli, że objawy autyzmu są wywoływane przez róźne dysfunkcje w różnych genach u około 10% chorych na autyzm dzieci. W przypadkach pozostałych 90% dzieci wg tych naukowców chodziłoby o mutacje przypadkowe wywoływane na bieżąco przez środowisko. Chodzi o to, że wiele dzieci nie zachorowałoby na autyzm, gdyby nie odpowiednie czynniki zewnętrzne – środowiskowe, które wpływają na mutację genów. Oczywiście otwarte pozostaje pytanie, czy u tych 10% dzieci, które mają różne dysfunkcje w genach, ujawnienie się autyzmu jest nieuniknione? Czy u tych 10 % może zostać uśpiony do końca życia? Otwarte zostaje też pytanie, czy u pozostałych 90%, u których mutacje były przypadkowe odpowiedni zastosowana profilaktyka ustrzegłaby je przed wywołaniem autyzmu.
W przypadku moich synów zadziałało wiele silnych niepożądanych czynników środowiskowych(niedotlenienie, dużo leków farmceutycznych w ciąży podawanych profilaktycznie, masowe szczepienia kiedy już moi synowie byli uszkodzeni) – ich autyzm jest z tych przypadkowych. Ale wiem, że są nieliczne rodziny, w których tendencje do autyzmu są bardziej predestynowane zaburzeniami w genach i wśród krewnych pojawiają się częściej takie przypadki.
W związku z tym, że ilość dzieci zapadających na autyzm dramatycznie rośnie i to w rodzinach, gdzie wcześniej nie było żadnych przypadków autyzmu, na pierwsze miejsce wysuwają się w etiologii autyzmu czynniki środowiskowe.
Nie jest prawdą, że udowodniono brak związku szczepień z wywoływaniem autyzmu. Ja czytam to wszystko od deski do deski. Inie zdecydowałabym się na żadne kolejne dziecko, gdybym miała choć cień przypuszczenia, że moje kolejne dzieci mogłyby zachorować na autyzm.
Są niektóre ogólnikowe artykuły, że udowodniono brak związku szczepień z autyzmem natychmiast podchwycone i rozpowszechnione przez osoby, którym zależy na reklamowaniu takiej tezy. Rzetelnych badań udowadniających brak związku szczepień z autyzmem brak.
Są za to badania, które już udowodniły działanie niektórych niepożądanych czynników środowiskowych na wywoływanie autyzmu – jak np. to, że rtęć wywołuje apoptozę komórek.
Dziewczynki biologicznie są silniejsze, dlatego też na autyzm zapadają czterokrotnie rzadziej niż chłopcy. Jest to kolejny dowód, że autyzm jest chorobą o etiologii głównie środowiskowej, gdyby był chorobą predestynowaną genetycznie procent zachorowań wśród dziewczynek i chłopców byłby zbliżony.
Rozumiem ze wnioskujesz to na jakiś potwierdzonych badaniach a nie tylko własnej interpretacji?
Bo jeżeli ty to tak interpretujesz to musisz być na prawde świetna w genetyce, skoro wiesz że autyzm gdyby był genetyczny byłby równo rozłożony wg. płci.
Bo np. hemofilia jest chorobą o podłożu genetycznym a jednak czterokrotnie częściej zapadają na nią chłopcy niż dziewczynki. Więc to nie musi być “kolejny dowód na to ze autyzm jest chorobą o etiologii głównie środowiskowej”.
Oczywiście nie mówię że tak być nie może, ale przedstawiony przez Ciebie “dowód” dla mnie nie jest dowodem.
PS. Ale poza tym mam nadzieję że znajdziesz lekarstwo dla swoich chłopców i będziesz mogła się spokojnie cieszyć już niedługo macierzyństwem nie obarczonym chorobą
Nie wiem dlaczego, ale odnoszę wrażenie, że twierdząc iż nie ma żadnych naukowych dowodów potwierdzających brak związku szczepień z autyzmem po prostu nie trafiłaś na takie artykuły, publikacje, bo zrozumiałym dla mnie jest to, że chcąc poznać przyczynę chorób swoich dzieci oparłaś się na tych, które wskazały jednoznacznie, że taki związek istnieje i tego się brzydko mówiąc uczepiłaś i tę tezę rozwinęłaś bardzo szczegółowo.
To tak jak z homeopatią – jedni będą twierdzić zażarcie, że ona pomaga, bo tylko takich informacji będą szukać, by tezę swą potwierdzić i temat zagłębiać, a przeciwnicy będą szukać argumentów potwierdzających fakt, że homeopatia to tylko zwykłe kulki i będą forsować poglądy o braku jakichkolwiek dowodów potwierdzających fakt dobroczynnego działania kulek.
I wydaje mi się to zupełnie naturalne, ludzkie – człowiek musi się czegoś czepić, by uporządkować sobie mętlik w głowie, bo dzięki temu łatwiej mu wyznaczyć tok działania, postępowania w danej sytuacji.
Ważne jest jednak to, by na siłę nie “zarażać” innych swoimi teoriami i nie traktować ich jako jedyne i słuszne, opierając się jedynie na stwierdzeniach: wśród moich znajomych, mój lekarz homeopata klasyczny (do dziś chyba nie wiemy nawet gdzie on przyjmuje, ba, nawet nazwiska tego człowieka nie znamy), z moich osobistych obserwacji itd, bo to naprawdę żaden argument.
Kompletnie nie rozumiem tego dowodu, nie rozumiem czego on dowodzi?
Czy wg Ciebie wystarczy ograniczyć szczepienia chłopców i problem rozwoju autyzmu zniknie? Śmiała teoria.
I nie wiem jak to ma się do tego, co sama napisałaś:
“Autyzm jak wiele innych chorób ma podłoże genetyczne czyli ma swoje żródło w genach sterujących różnymi procesami w życiu człowieka.”
To w końcu jak jest – ma podłoże genetyczne czy środowiskowe?
Pozwolę sobie to powiększyć, żeby nikomu nie umknęło – bo w tych słowach jest całe sedno rozmowy.
Pewnie, że tak.
Mogłabym napisać, że moi trzej chłopcy w ogóle nie mają i nie mieli żadnych poszczególnych “objawów”, dobrze znoszą szczepionki, ale to nie jest żaden dowód, że szczepienia są zupełnie bezpieczenia.
I na odwrót również.
a ja zapytam wprost Neo dlaczego w co drugim Twoim swoim poście(nie tylko w tym wątku) zachwalasz homeopatów klasycznych tylko Tobie znanych którzy znają lekarstwa na wszelkie choroby?
Myślę zę tu nie chodzi konkretnie o Neo ale o wszytkich ludzi którzy bezgranicznie ufają i WIERZĄ homeopatii.
Ostatnio coś nieopatrznie wspomniałąm o tym mojej przyjacólce i z super spotkania zrobiłą się półgodzinna propaganda – dłużej nie wytrzymałam. Historie jak to jej homeoptka jest super i że wyleczyła dziecko koleżanki z adhd, a inne za pomocą tych leków z autyzmu i że to na prawdę działa. Całe spotkanie walczyłam żeby nie wypalić – to czemu Ciebie nie wyleczy??
A jak jej powiedziałam że na mnie to jakoś nie działa, to ona oczywiście że leki na których jest nasane że są homeoatyczne to wcale nie są
Wydaje mi się ze to może być po prostu religia. I nieść za sobą wszystkie jej konsekwencje…Ale to tylko takie moje gadanie….
Znasz odpowiedź na pytanie: …szczepić?…