Byłam wczoraj u mojego gina po roku przerwy. Zaniosłam badania hormonalne, które wyszły prawie tak samo jak te wcześniejsze. Jestem zadowolona z wizyty ponieważ poświęcił dobrą godzinę na badanie i rozmowy co z tym fantem robić dalej. Ponieważ od monitorowania cyklu i HSG minęło już prawie 1,5 r. zaproponował ponownie monitoring jednego całego cyklu. Od nowa cytologia i test UroGin Pronatal, koniecznie TSH, prolaktyna. Jeśli badnia będą ok to czeka mnie laparoskopia. Po laparoskopii 3 m-ce przerwy na starania. Jeśli sie nie uda z dzidzią to inseminacje najmniej 3 razy. Jeśli IUI nie wypali to wtedy invitro. INVITRO to bardzo drogi sposób na zajście w ciążę, na dzień dzisiejszy mnie niestać na ten zabieg. Mam nadzieję, że wszystko będzie ok i nie będę musiała z tego korzystać. Pozdrawiam
Strona 51 odpowiedzi na pytanie: L A P A R O S K O P I A
wklejam tutaj na laparo, może przyda się dziewczynom tu zaglądającym
dr.Leszek Pawelczyk
Telefon kontaktowy:
0 61 662 44 77 ; 0 61 662 44 66
Dane adresowe:
60-332, Poznań, Grochowska 50
woj. wielkopolskie
Dni i godziny przyjęć:
wtorek,czwartek 14.00-19.00 ( do długich wieczornych godzin)
i jeszcze na znany lekarz wiele pozytywnych opinii, mam też 3 kolezanki, które do niego jeździły i ponoc miały nie miec nigdy dzieci a teraz tulą je do serca.
drugi link
No właśnie maritko szalej do woli a może będzie niespodzianka…
Ja w tym cyklu co się udało to też myślałam że zrobiła mi się kolejna torbiel i że jajeczko nie pękło bo i nawet taki ból czułam jak wtedy gdy tworzyły mi sie te wcześniejsze torbielki… A to jednak okazało się że to był ból owulacyjny…
A mąż czekał tak na moją @ a raczej ciągle się dopytywał czy przypadkiem nie jestem w ciązy a ja sie tylko w głowę pukałam…
A najśmieszniejsze było to ze tak ok. 1,5 tyg. wcześniej przed zrobieniem testu śniło mi się że rodzę dziecko a mąż w tym śnie sie pyta czy bardzo boli… A ja do niego że chyba go zaraz zamorduję bo tak boli a on takie pytania zadaje…
Rano opowiedziałam mu ten sen i oboje się śmialiśmy z tego…
Więc maritko nigdy nic nie wiadomo…
no niestety na monitoringu było widać duzy pęcherzyk i mnie tam tak boli dziwnie. Dobrze, że cyce uspokoiły sie trochę. Ale kłucia nadal mam po prawej stronie. Czekam na to wredną @.
Maritko odezwij się co u Ciebie?? Czy już po @ czy może właśnie cię męczy? I jak nastrój przed wizytą u dr. Pawelczyka??
A my za ciebie…
Witam moja koleżanko + szkrabusiu u mnie własnie plamienia @ dzis pojawiły się. Co do wizyty u gina to mam lekkiego stracha ale przeciez ja tam po diagnoze jade i to dobry specjalista. Więc czekam na dobre rezultaty. Bardziej stersuje sie ta wizytą u urologa z moim mężusiem. Dzieki za , ja tez za wasze samopoczucie i zdrowie. napewno napisze co tam nam powiedzieli specjalisci
ja rowniez 3mam za was kciuki. mam nadzieje ze wszystko bedzie ok 🙂
Jestem już po wizytach:
urolog ( z mężem):
– ponad 1 cm torbiel na nerce, ale spokojnie jak przekroczy 8 cm to wtedy można się denerwować. Więc będzie mąż miał robione usg
– piasek w nerkach, dlatego podejrzenie,że była krew w moczu, bo schodził
– antybiotyki i inne zalecenia
ginekolog (razem na tapecie)
– konkretny, obejrzał wszystkie badania i stwierdził, że nie mam na co czekać. Jestem już po hsg, po laparo więc podchodzimy do IUI 3 x. Znalazł nam szybki termin i wiecie co idę na oddział na ul. Polną w Poznaniu już 13 grudnia -moja pierwsza IUI. Cieszę się, że tak szybko
no to zaczyna się dziać!!
Cieszę się, że działacie i że scenariusz zdrowotny Twego męża nie tak czarny jak krakałaś!! 😉
tak, wiem przepraszam krakać lubię. No i dzieje się Paszulko Oczywiście już czarne scenariusze mam bo co będzie jak mój organizm odrzuci zarodek wrrrrrrrr:Młotek:sama sobie w łeb strzele tym młotkiem.
To nie krakaj, bo ja tego młotka użyję zaraz!!!! :Nie nie::Nie nie::Nie nie:
Optymizm i zobaczysz jak będzie super!!
Maritko ciesze sie, że jest ok, za IUI
c
jupiiii jupiii!!! 3mam za was kciuki:-)
To super ze od razu do dzieła przystepujecie. Bądź dobrej myśli a najlepiej znajdź jakieś zajęcie żeby nie myśleć…
A widzisz nie dawno pisałam ci że trzymam kciuki za swiateczny prezent. Tego Ci życzę z całego serca…
Obiecałam że napiszę co i jak jak wrócę ze szpitala więc jestem i piszę.
Do szpitala poszłam w poniedziałek tj 29.11.2010r. rano na godzinę 8:00 do izby przyjęć planowanych (bo miałam skierowanie do szpitala) panie mi dały do podpisu całą stronę chyba z sześcioma podpunktami i trzeba było tam się podpisać pod każdym np. “za rzeczy pozostawione przy sobie szpital nie odpowiada”, ” kogo powiadamiać o stanie zdrowia”,….. i takie tam…
Później jak podpisałam się na tych kartkach to poszłam się przebrać do innego pomieszczenia, jak się przebrałam i zabrałam swoje rzeczy to musiałam się wrócić do pań, które mnie przyjmowały i tam zrobiła mi pani EKG i z tym EKG i z tymi kartkami wypełnionymi poszłam na oddział. Tam na dyżurce panie pielęgniarki przyjęły mnie “do końca” bo tam też trzeba kilka ankiet i formularzy wypełnić, wskazały mi salę na której miałam leżeć, dały też pojemniczek na mocz i trzeba było nasiusiać i im oddać. Jak tylko się rozgościłam na sali to zaraz zawołano mnie na dyżurkę w celu pobrania krwi do badań. Później miałam w gabinecie zabiegowym pobierany wymaz z kanału szyjki macicy. Potem był obiad ale tylko mogłam zjeść zupę i tyle, do wieczora nic nie mogłam jeść tylko pić ponieważ byłam przygotowywana do zabiegu na wtorek, tak więc nic nie jadłam tylko piłam wodę. Po południu przyszła pani doktor anestezjolog i zbadała mnie, przeprowadziła mały wywiad, później zawołano mnie na dyżurkę i wkuła mi pani wenflon i podali mi jakąś kroplówkę a potem zawołała mnie pielęgniarka do zabiegowego na “wlew” teraz to się tak pięknie nazywa. No i poniedziałkowy dzień z głowy.
Wtorek rano godzina 4:50 Przyniosła mi pani kroplówkę z antybiotykiem. O 5-tej termometry a o 5:10 zawołano mnie do dyżurki na “wlew”. Około 7-mej dostałam szpitalną operacyjną koszulę i pani kazała ma się przebrać ale ja poczekałam na poranną wizytę (a że to był wtorek więc na dyżur od 6:00 rano przyszedł mój gin więc już się czułam pewniej ) i na wizycie dowiedziałam się że albo będę miała zrobioną laparoskopię dzisiaj czyli we wtorek ale późno albo we środę jako pierwsza. Cierpliwie czekałam do 14-tej. O 14-tej przyszedł mój pan doktor i powiedział mi że będę miał jutro robioną laparo więc ja podziękowałam za info i poszłam spać. Około godziny 18-tej przyszedł pan doktor anestezjolog też przeprowadził ze mną wywiad pośmialiśmy się trochę i powiedział mi ” to do zobaczenia jutro. Następnego dnia czyli w środę 01.12.2010r o 4:40 pani przyniosła mi dwie kroplówki jedną z antybiotykiem a drugą nawadniającą. O 5-tej termometry. 5:30 do zabiegowego na “wlew” ok wytrzymałam. O godzinie 6:10 poszłam się wykąpać pod prysznic i ubrałam się w sexi koszulkę operacyjną. O godzinie 7:15 przyszła po mnie oddziałowa i z drugą pielęgniarką zawiozły mnie na łóżku na chirurgię. Spoko. Zajeżdżam tam a tam same panie a mojego gina nigdzie ani nie widzę ani nie słyszę. O wszystko się pytałam tych pań co mi zakładają, a do czego to a do czego tamto, za chwilę włączyły muzykę tak fajnie dosyć głośno, później się zapytałam czy długo się usypia a za chwilę patrzę jest mój gin Boguś hehe jak go zobaczyłam to mi ulżyło i wiedziałam że będę w dobrych rękach i anestezjolog więc było dzień dobry dzień dobry. Na stole operacyjnym dowiedziałam się że to nie będzie tylko laparoskopia będzie jeszcze histeroskopia-nie wiedziałam na czym to polega więc mi było wszystko jedno. Wiem tyle że jak mnie budzili to mi mówił doktor żebym wzięła głęboki wdech i wydech bo muszą wyciągnąć mi rurę z gardła a ja go słyszałam tylko że za nic w świecie nie mogłam nic zrobić nawet oddychać ale za chwileczkę nie wiem skąd wzięłam siłę i zaczęłam oddychać samodzielnie i jeszcze wzięłam siłę na to aby zapytać która godzina i powiedziała mi pani że 9 za piętnaście i dalej zasnęłam. Przywiozły mnie na moją salę, położyły na łóżko i zaczęły mnie wybudzać, wybudziłam się. Zadzwoniłam do męża że już po i zrobiło mi się tak dziwnie słabo, kręciło mi się w głowie i na raz jeden tak niedobrze że zwymiotowałam a po tym już się lepiej czułam. Cały czas odkąd wróciłam na salę byłam na kroplówkach. Leżałam do godziny 19:30 na wizycie wieczornej zapytałam pana doktora czy mogę wstać a on mi powiedział żebym najpierw spróbowała siedzieć z nogami w dół a potem z czyjąś pomocą wstać. Udało mi się poszłam ze stojakiem od kroplówki i z mężem do wc. Wyszłam wczoraj czyli w czwartek 02.12.2010r ze szpitala około godziny 14:30. I tak to wszystko wyglądało. Przepraszam że takiego tasiemca napisałam ale musiałam się wygadać a wiem że Wy mnie zrozumiecie. Przed chwilą z mężem ściągnęliśmy opatrunki ze szwów pięknie to wygląda nic nie boli tylko wszystkie wnętrzności troszkę dają popalić jak się za długo siedzi bo to przecież wszystko poprzewracane było do góry podszewką. Ale co tam poboli może z 10 minut i przestaje. Ogólnie jestem bardzo zadowolona a bałam się niesamowicie całego tego pobytu w szpitalu i oczywiście tego zabiegu. Jestem na prawdę bardzo miło zaskoczona ALE ZE MNIE WARIATKA JEST HE HE HE HE HE HE EH. Na prawdę nie mogę narzekać. NIE MA SIĘ CZEGO AŻ TAK BARDZO BAĆ DZIEWCZYNY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Obiecałam że napiszę co i jak jak wrócę ze szpitala więc jestem i piszę.
Do szpitala poszłam w poniedziałek tj 29.11.2010r. rano na godzinę 8:00 do izby przyjęć planowanych (bo miałam skierowanie do szpitala) panie mi dały do podpisu całą stronę chyba z sześcioma podpunktami i trzeba było tam się podpisać pod każdym np. “za rzeczy pozostawione przy sobie szpital nie odpowiada”, ” kogo powiadamiać o stanie zdrowia”,….. i takie tam…
Później jak podpisałam się na tych kartkach to poszłam się przebrać do innego pomieszczenia, jak się przebrałam i zabrałam swoje rzeczy to musiałam się wrócić do pań, które mnie przyjmowały i tam zrobiła mi pani EKG i z tym EKG i z tymi kartkami wypełnionymi poszłam na oddział. Tam na dyżurce panie pielęgniarki przyjęły mnie “do końca” bo tam też trzeba kilka ankiet i formularzy wypełnić, wskazały mi salę na której miałam leżeć, dały też pojemniczek na mocz i trzeba było nasiusiać i im oddać. Jak tylko się rozgościłam na sali to zaraz zawołano mnie na dyżurkę w celu pobrania krwi do badań. Później miałam w gabinecie zabiegowym pobierany wymaz z kanału szyjki macicy. Potem był obiad ale tylko mogłam zjeść zupę i tyle, do wieczora nic nie mogłam jeść tylko pić ponieważ byłam przygotowywana do zabiegu na wtorek, tak więc nic nie jadłam tylko piłam wodę. Po południu przyszła pani doktor anestezjolog i zbadała mnie, przeprowadziła mały wywiad, później zawołano mnie na dyżurkę i wkuła mi pani wenflon i podali mi jakąś kroplówkę a potem zawołała mnie pielęgniarka do zabiegowego na “wlew” teraz to się tak pięknie nazywa. No i poniedziałkowy dzień z głowy.
Wtorek rano godzina 4:50 Przyniosła mi pani kroplówkę z antybiotykiem. O 5-tej termometry a o 5:10 zawołano mnie do dyżurki na “wlew”. Około 7-mej dostałam szpitalną operacyjną koszulę i pani kazała ma się przebrać ale ja poczekałam na poranną wizytę (a że to był wtorek więc na dyżur od 6:00 rano przyszedł mój gin więc już się czułam pewniej ) i na wizycie dowiedziałam się że albo będę miała zrobioną laparoskopię dzisiaj czyli we wtorek ale późno albo we środę jako pierwsza. Cierpliwie czekałam do 14-tej. O 14-tej przyszedł mój pan doktor i powiedział mi że będę miał jutro robioną laparo więc ja podziękowałam za info i poszłam spać. Około godziny 18-tej przyszedł pan doktor anestezjolog też przeprowadził ze mną wywiad pośmialiśmy się trochę i powiedział mi ” to do zobaczenia jutro”. Następnego dnia czyli w środę 01.12.2010r o 4:40 pani przyniosła mi dwie kroplówki jedną z antybiotykiem a drugą nawadniającą. O 5-tej termometry. 5:30 do zabiegowego na “wlew” ok wytrzymałam. O godzinie 6:10 poszłam się wykąpać pod prysznic i ubrałam się w sexi koszulkę operacyjną. O godzinie 7:15 przyszła po mnie oddziałowa i z drugą pielęgniarką zawiozły mnie na łóżku na chirurgię. Spoko. Zajeżdżam tam a tam same panie a mojego gina nigdzie ani nie widzę ani nie słyszę. O wszystko się pytałam tych pań co mi zakładają, a do czego to a do czego tamto, za chwilę włączyły muzykę tak fajnie dosyć głośno, później się zapytałam czy długo się usypia a za chwilę patrzę jest mój gin Boguś hehe jak go zobaczyłam to mi ulżyło i wiedziałam że będę w dobrych rękach i anestezjolog więc było dzień dobry dzień dobry. Na stole operacyjnym dowiedziałam się że to nie będzie tylko laparoskopia będzie jeszcze histeroskopia-nie wiedziałam na czym to polega więc mi było wszystko jedno. Wiem tyle że jak mnie budzili to mi mówił doktor żebym wzięła głęboki wdech i wydech bo muszą wyciągnąć mi rurę z gardła a ja go słyszałam tylko że za nic w świecie nie mogłam nic zrobić nawet oddychać ale za chwileczkę nie wiem skąd wzięłam siłę i zaczęłam oddychać samodzielnie i jeszcze wzięłam siłę na to aby zapytać która godzina i powiedziała mi pani że 9 za piętnaście i dalej zasnęłam. Przywiozły mnie na moją salę, położyły na łóżko i zaczęły mnie wybudzać, wybudziłam się. Zadzwoniłam do męża że już po i zrobiło mi się tak dziwnie słabo, kręciło mi się w głowie i na raz jeden tak niedobrze że zwymiotowałam a po tym już się lepiej czułam. Cały czas odkąd wróciłam na salę byłam na kroplówkach. Leżałam do godziny 19:30 na wizycie wieczornej zapytałam pana doktora czy mogę wstać a on mi powiedział żebym najpierw spróbowała siedzieć z nogami w dół a potem z czyjąś pomocą wstać. Udało mi się poszłam ze stojakiem od kroplówki i z mężem do wc. Wyszłam wczoraj czyli w czwartek 02.12.2010r ze szpitala około godziny 14:30. I tak to wszystko wyglądało. Przepraszam że takiego tasiemca napisałam ale musiałam się wygadać a wiem że Wy mnie zrozumiecie. Przed chwilą z mężem ściągnęliśmy opatrunki ze szwów pięknie to wygląda nic nie boli tylko wszystkie wnętrzności troszkę dają popalić jak się za długo siedzi bo to przecież wszystko poprzewracane było do góry podszewką. Ale co tam poboli może z 10 minut i przestaje. Ogólnie jestem bardzo zadowolona a bałam się niesamowicie całego tego pobytu w szpitalu i oczywiście tego zabiegu. Jestem na prawdę bardzo miło zaskoczona ALE ZE MNIE WARIATKA JEST HE HE HE HE HE HE EH. Na prawdę nie mogę narzekać. NIE MA SIĘ CZEGO AŻ TAK BARDZO BAĆ DZIEWCZYNY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
__
U mnie wszystko wygladało podobnie… Tylko że ja miałam laparoskopię i teraz chyba między innymi dzięki niej jestem w ciąży…
Czego i tobie życzę…
a jutro biorę ostatni dzień CLO i muszę przyznac,że mnie bola troszkę jajniki. Normalnie burze hormonów mam jestem nadpobudliwa, jakaś zła wrrrrtak to ja nie miałam
no to odpalam
A ja własnie o tobie myslałam… To widzę że wszystko na dobrej drodzę może jak jajniczki tak szaleją to i bliźniaki będą…
A co za bliźniaki…
no daj Boże,żeby tak za pierwszą IUI
Znasz odpowiedź na pytanie: L A P A R O S K O P I A