Odchodzę od zmysłów

Nie śpię. Monsz mój wyszedł, tzn. trzasnął drzwiami po kłótni o godzinie 17.00.
Od tygodnia przegina, wychodzi kiedy chce, nie tłumacząc się, zaczoł być agresywny, próba rozmowy kończy się wyzwiskami w moją stronę.
Wypomina mi wszystko co mi kupił, posunął się nawet do tego że rozwalił mi telefon na ścianie ( od niego ), bo pisałam z koleżanką.
Ogólnie jakaś paranoja w niego wstąpiła.
Nic się między nami nie zmieniło na codzień.
Spacery, wypady, przytulanki, normalna szczęśliwa para.
Poszedł do nowej pracy, poznał nowych kumpli. ( miesiąc temu ).
Od tygodnia jest nie do poznania.
Dzisiaj po raz kolejny jadłam obiad z córeczką sama.
Dzisiaj też miał mi wynagrodzić swoje zachowanie, nie był sobą, nerwy itd. Tak się Tłumaczył.
I co?… Wszedł do domu mówiąc że idzie z kumplami na piwo.
Jak to? Przeciesz mieliśmy mieć dzień dla siebie.
Wez przestan, bo Ci ukruce twoje przyjemności. Trzask drzwiami.
Nie ma go do tej pory, telefon wyłączony.
Jak miał włączony to nie odpisywał.
Nie wiem co się dzieje. Ma jakąś babę na boku?
Wpływ kolegów? Ale żeby aż taki, by tak traktować żone?
Problemów żadnych, wszystko po staremu.
Ja siedze i nie śpię, a on gdzieś tam się bawi.

Strona 12 odpowiedzi na pytanie: Odchodzę od zmysłów

  1. Zamieszczone przez Olinja
    współczuje siostrze i dziecku

    i ja również…

    • Zamieszczone przez Magdzik

      Męża siostrze właśnie sie rozpada związek, on mieszka juz u innej. Teraz jest brudna wojna o dziecko 🙁

      potworne – sily dla siostruy i dla was…

      • Zamieszczone przez Magdzik
        Nie zagladałam do tego wątku, bo myslałam, że sprawa się wyjaśniła…
        Kochna bądz dzielna! Sercem jestem z toba. Najważniejsze, że nie jesteś sama, masz dziecie i nas – forumowe ciotki klotki.
        Męża siostrze właśnie sie rozpada związek, on mieszka juz u innej. Teraz jest brudna wojna o dziecko 🙁

        Współczuję bardzo.
        Smutne to wszystko, nic nie dodam bo nie pomogę w żaden sposób.
        Mogę życzyć jedynie wytrwałości i siły.

        • Chciałam tylko dodać.
          Shira po dwóch dniach przestała jeść, wymiotowała, kupsko wodne – cuchnące na maksa.
          Odczekałam dzień, nadal to samo.
          Poszłam do weterynarza, dał jej kroplówkę i zastrzyki tylko po to żeby psiak się aż tak nie męczył.
          Koci tyfus.
          Dali mi chorego psa.

          Pojechałam na drugi dzień do schroniska.
          Mam małe dziecko w domu.
          Brałam psa po to aby patrzeć jak zdycha?
          Zawiozłam karmę, nowo nabytą smycz, miski, witaminy.
          Podziękowałam, ze łzami, bo nie chę na to patrzeć, jak zdycha.
          Dostałam zjeby, jak tak można, brać i oddawać.
          Miałam iść uśpić na własną ręke?
          Trzymać, patrzeć jak się wkłuwa i umiera powoli?
          Mają tam swojego lekarza do psiaków, niech on to zrobi.
          Nie miałam żadnych pretensji, zostawiłam wszystko, łącznie z pieniążkami za sterylizacje ktura miała być w listopadzie.
          mieszkanie zasrane i zażygane za przeproszeniem, przy dziecku, lekarz psi odwiedzony.
          Chciałam dobrze, naprawde.
          Biję się z myslami ze oddałam tak jakby nie potrzebny przedmiot ktury sprawiał kłopoty.
          Ale, czy moim obowiązkiem jest uśmiercenie chorego psa, ktury był chory?
          Moje dziecko też widziało ze ledwo dycha, zdychała prawie na kocu….

          • Zamieszczone przez Pomidorowa24
            Chciałam tylko dodać.
            Shira po dwóch dniach przestała jeść, wymiotowała, kupsko wodne – cuchnące na maksa.
            Odczekałam dzień, nadal to samo.
            Poszłam do weterynarza, dał jej kroplówkę i zastrzyki tylko po to żeby psiak się aż tak nie męczył.
            Koci tyfus.
            Dali mi chorego psa.

            Pojechałam na drugi dzień do schroniska.
            Mam małe dziecko w domu.
            Brałam psa po to aby patrzeć jak zdycha?
            Zawiozłam karmę, nowo nabytą smycz, miski, witaminy.
            Podziękowałam, ze łzami, bo nie chę na to patrzeć, jak zdycha.
            Dostałam zjeby, jak tak można, brać i oddawać.
            Miałam iść uśpić na własną ręke?
            Trzymać, patrzeć jak się wkłuwa i umiera powoli?
            Mają tam swojego lekarza do psiaków, niech on to zrobi.
            Nie miałam żadnych pretensji, zostawiłam wszystko, łącznie z pieniążkami za sterylizacje ktura miała być w listopadzie.
            mieszkanie zasrane i zażygane za przeproszeniem, przy dziecku, lekarz psi odwiedzony.
            Chciałam dobrze, naprawde.
            Biję się z myslami ze oddałam tak jakby nie potrzebny przedmiot ktury sprawiał kłopoty.
            Ale, czy moim obowiązkiem jest uśmiercenie chorego psa, ktury był chory?
            Moje dziecko też widziało ze ledwo dycha, zdychała prawie na kocu….

            Nie znam się za dobrze na psich chorobach, ale czy tej choroby nie dało się wyleczyć??? Nikt mu szansy nie dał? Niestety psy w schroniskach, żyją w fatalnych warunkach jeden na drugim i nietrudno o zarażenie. własciciele schroniska mogli nie wiedziec o chorobie pieska, bo mogła dać objawy dopiero u Ciebie w domu. Biedna psinka:(

            • Dla uściślenia – koci tyfus nie atakuje psów. Psy mogą mieć parwowirozę i jest to choroba uleczalna.
              Nie oddałabym psa do schroniska. I tłumaczenie się dzieckiem – sorry – ale do mnie nie przemawia. Miałam 4-miesięczne dziecko, gdy walczyłam o życie psa. Też ze schroniska. Biorąc psa ze schroniska, trzeba się liczyć, ze jest chory i trochę potrwa wyprowadzenie go na prostą drogę. Jesteś nieodpowiedzialna. Twojemu dziecku nic nie groziło, a Ty mogłaś uratować psu życie. Tylko dla Ciebie mogło to być uciążliwe. Łatwo się poddajesz. A myślałam, że jesteś waleczną kobietą.

              • Pomidorowa- troche dziwna dla mnie ta sprawa z psem!!!:((

                Fakt- psy schroniskowe bywają w kiepskim stanie- ja swoją sunię też najpierw leczyłam długo, antybiotyki dostała, wpakowałam wtedy z 300zł w leki- ale pies żyje i ma się świetnie! lekarz Ci powiedział, że pies nadaje się do uśpienia???? czy sama sobie tak wymyśliłaś? Bo brac psa a przy najmniejszych problemach go oddawac…wrrrr!!!! Na maxa nieodpowiedzialne! PIES TO NIE ZABAWKA, DO KONIA PSA! to jak wziąc dzicko z domu dziecka.

                Nie liczyłaś się z tym, że pies to żywe stowrzenie, które potrzebuje leków, choruje, trzeba o nie dbac? że to nie tylko maskotka-pocieszyciel???

                Straszne to!

                • Ale co nie dało się jej uratować?
                  Ja raz uśpiłam psa “znajdę” mimo, ze miał już znaleziony nowy dom. Kochałam psa strasznie, choć był u mnie tydzień.
                  Był bardzo chory. NIeuleczalnie.
                  Trudne decyzje. Nigdy tego psa nie zapomnę.
                  Przykro mi za twojego (nie-twojego) psa.
                  ALe może da się go jeszcze odratować.

                  • Zamieszczone przez cezek
                    Nie znam się za dobrze na psich chorobach, ale czy tej choroby nie dało się wyleczyć??? Nikt mu szansy nie dał? Niestety psy w schroniskach, żyją w fatalnych warunkach jeden na drugim i nietrudno o zarażenie. własciciele schroniska mogli nie wiedziec o chorobie pieska, bo mogła dać objawy dopiero u Ciebie w domu. Biedna psinka:(

                    Nie psa mi szkoda, a Ciebie biulko.

                    • Zamieszczone przez ahimsa
                      Pomidorowa- troche dziwna dla mnie ta sprawa z psem!!!:((

                      Fakt- psy schroniskowe bywają w kiepskim stanie- ja swoją sunię też najpierw leczyłam długo, antybiotyki dostała, wpakowałam wtedy z 300zł w leki- ale pies żyje i ma się świetnie! lekarz Ci powiedział, że pies nadaje się do uśpienia???? czy sama sobie tak wymyśliłaś? Bo brac psa a przy najmniejszych problemach go oddawac…wrrrr!!!! Na maxa nieodpowiedzialne! PIES TO NIE ZABAWKA, DO KONIA PSA! to jak wziąc dzicko z domu dziecka.

                      Nie liczyłaś się z tym, że pies to żywe stowrzenie, które potrzebuje leków, choruje, trzeba o nie dbac? że to nie tylko maskotka-pocieszyciel???

                      Straszne to!

                      Weterynarz powiedział, ze to nosówka, myślałam że to jednoznaczne z tym tyfusem – przepraszam za błąd.
                      Leczenie, jeśli nie jest za puzno trwa od 3 tygodni minimum w wzwyż.
                      Za pierwszą wizytę, dwa zastrzyki i kroplówkę zapłaciłam 70 złotych, a jeśli podjęłabym się leczenia psa, kroplówka dwa razy dziennie.
                      Jest to koszt 70 zł dziennie, a nie wiadomo czy psiak wyzdrowieje.
                      Zresztą tu je krótki artykuł o tym.

                      Takiej forsy to ja nie zarabiam niestety, wiązałam się z kosztami utrzymania, opieki weterynaryjnej, ale takie koszta są dla mnie nierealne.
                      Owszem, po wzięciu psa miałam darmowego weterynarza przez 2 tygodnie, ale klinika znajdowała się kupę kilometrów od miejsca mojego zamieszkania.
                      Na codzienne wycieczki taksówką a to kosz ok 30 zl, jeszcze z dzieckiem, badz zalatwianie opiekunki do tego na ten czas, też mnie nie stac.
                      A to tylko dwa tygodnie za darmo, a leczenie to minimum 3 tygodnie, więc potem na swoją ręke.
                      Musiałabym wziąć chyba kredyt, a i tak nie wiadomo czy by ją wyleczono.
                      Rozumiem, gdybym miała psa kilka lat to na pewno bym walczyła, wiem bo miała wczesniej suczkę 14 lat, miała trzy operację, walczyłam o nią, zdechła ze starości.
                      Ale ten pies był u mnie zaledwie TRZY dni, nawet nie zdążyła się zadomowić bo na drugi dzień już tylko spala przez chorobę.
                      Możecie mnie krytykować, ale nie śpię na pieniążkach.
                      I nie zwalam tu winy na posiadanie dziecka.
                      Chciałam dobrze, dać psu ze schroniska dom, miłość.
                      Kocham zwierzęta i nie traktuję ich jak przedmioty bez uczuć.
                      Niestety taka inwestycja jest dla mnie nie osiągalna.
                      Ja to inaczej rozumiem niż wy, no ale cóż, nie będe udawać tak wielkodusznej, pokazywać że za wszelką cenę, na którą mnie zresztą nie stać, zbawie świat leczeniem wziętego poważnie chorego psa ze schroniska.
                      Uważam, że podjełam słuszną, na zdrowy rozsądek decyzję.
                      Choć wcale nie jest mi z tym dobrze.
                      Jeżeli uważasz że nosówka to najmniejszy problem to git, naprawdę.

                      • Możecie mnie krytykować, ale nie śpię na pieniążkach

                        To nie wiedziałaś o tym biorąc psa????????????

                        • Zamieszczone przez ahimsa
                          To nie wiedziałaś o tym biorąc psa????????????

                          Brałam zdrowego psa.
                          A takowy potrzebuje miejsca do spania, karmy i wody, szczepień.
                          Na to mnie stać.
                          Przeczytałaś artykuł do końca? Zajrzałaś tam chociaż?
                          Dla mnie koszt co NAJMNIEJ 50 zł dziennie jest nierealny, zwłaszcza że nie wiadomo czy psa by uratowano, jeśli tak to są bardzo często powikłania.
                          To całe życie z chorym psem. Być może nawet i 15.
                          Moje mieszkanie to nie klinika weterynaryjna.
                          Zazdroszczę Ci twojej wielkoduszności, naprawdę.
                          Przeczytaj Uwagę na samym dole artykułu który wkleiłam.
                          U tego psa były już objawy kliniczne.
                          Wybacz ale nie rozumiem ludzi którzy chcą pokazać jakie to wielkie mają serce, choć mija się to z rozsądkiem.
                          Dla mnie nie było to łatwa decyzja, ale spojrzeć na to trzezwym okiem, wiem że postąpiłam słusznie.
                          Jestem bardzo ciekawa jak ty byś postąpiła.
                          Zapewne z tego co wynika to zostawiłabyś go w domu, wzieła kredyt, odjęła dziecku przyjemności, zrezygnowała z normalnego życia, bo non stop byś latała koło psa, i cieszyła się jakie masz wielkie serce, kosztem nerwów, braków w lodówce i innych rzeczy.
                          Na takie coś przepraszam bardzo, ale nie byłam przygotowana.

                          • Zamieszczone przez Pomidorowa24

                            Takiej forsy to ja nie zarabiam niestety, wiązałam się z kosztami utrzymania, opieki weterynaryjnej, ale takie koszta są dla mnie nierealne.

                            To trzeba było sobie to przekalkulować przed wzięciem psa.
                            Lekarz powiedział Ci, że pies pomoże i Ty od razu pojechałaś do schroniska. Myślałaś, że pies z przytuliska będzie tańszy? Przemyślałaś decyzję w ogóle, czy pomyślałaś o konsekwencjach później?

                            Zamieszczone przez Pomidorowa24
                            Uważam, że podjełam słuszną, na zdrowy rozsądek decyzję.

                            Słuszną decyzję byś podjęła, gdybyś psa nie brała. A to jest żywa istota i musisz liczyć się z tym, że pies jak człowiek może chorować. A taki przygarnięty ze schroniska tym bardziej. Zdrowego rozsądku to tu zabrakło.

                            Zamieszczone przez Pomidorowa24
                            Wybacz ale nie rozumiem ludzi którzy chcą pokazać jakie to wielkie mają serce, choć mija się to z rozsądkiem.

                            Tu nie o wielkoduszność chodzi, a o zdrowy rozsądek właśnie. Przed faktem, a nie po….

                            • Zamieszczone przez Bronia
                              To trzeba było sobie to przekalkulować przed wzięciem psa.
                              Lekarz powiedział Ci, że pies pomoże i Ty od razu pojechałaś do schroniska. Myślałaś, że pies z przytuliska będzie tańszy? Przemyślałaś decyzję w ogóle, czy pomyślałaś o konsekwencjach później?

                              Słuszną decyzję byś podjęła, gdybyś psa nie brała. A to jest żywa istota i musisz liczyć się z tym, że pies jak człowiek może chorować. A taki przygarnięty ze schroniska tym bardziej. Zdrowego rozsądku to tu zabrakło.

                              Tu nie o wielkoduszność chodzi, a o zdrowy rozsądek właśnie. Przed faktem, a nie po….

                              Przekalkulowałam, sto razy.
                              Ale nie pisałam się na wydatki które są wyższe od mojej pensji.
                              Psiak jak człowiek może chorować owszem.
                              Ale po 3 dniach pobytu u mnie okazuje sie że ma nosówkę, leczenie jest BARDZO kosztowne, przed wystąpieniem objawów klinicznych, a ona takowe już miała, a to wyrzucanie pieniążków w błoto.
                              Brałam psa po aby patrzeć jak powoli zdycha?
                              Albo oszukiwać chorobę grubymi pieniążkami, żeby potem i tak usłyszeć że nic z tego?
                              Dla mnie TO nie jest zdrowy rozsądek.
                              To jest nosówka, a nie sienny katar.
                              Niestety do moich przemyśleń przed podjęciem decyzji wzięcia psa nie dodałam ewentualności hospicjum dla zwierzaka w moim domu.

                              • Myslę niestety, ze w takim stanie w jakim znajdował sie twój piesek niewiele by mu już pomogło. Nosówka jest straszna chorobą i w większości nieuleczalną. W sytuacji, gdy nastąpiły już tak ostre objawy, sunia jest skazana na śmierć.
                                Nie do Ciebie te pretensje Pomidorowa, lecz do państwa, które mając pieniądze na pierdoły nie ma kilku złotych by szczepić swoje schroniskowe psy. To przykre i smutne, że pies który znalazł dom musi umrzeć.
                                Bardzo ci współczuje i szkoda mi twojego pieska. Ja strasznie przeżyłam śmierć tamtego…. był bardzo podobny do twojej suni. Mieszkał u mnie 7 dni, a ja przez dwa tygodnie nie umiałam się otrząsnąć…. i ciągle sobie wyrzucałam, ze mogłam wziąść kredyt i próbować go leczyć… choć dziś wiem…. ze znalazłam go, nakarmiłam, pokochałam, dałam mu schronienie w ostatnich dniach i dałam mu godną śmierć, która go wybawiła od błąkaniny i nieludzkiego cierpienia. Nawet dziś gdy to pisze, mam w oczach łzy.

                                Może spróbuj jeszce raz….za jakis czas.
                                Pozdrawiam.

                                • Gablysiu, Ty masz poczucie, że choć ostatnie chwile dałaś zwierzęciu szczęśliwe, a Pomidorowa mówi, że nie brała psa po to, aby patrzeć jak zdycha. Ty myślisz o innym stworzeniu, ona tylko o sobie. Ma prawo. Nie musi przecież mieć zwierzęcia i lepiej niech nie ma. Ja uważam, że jak biorę pod swój dach inne żywe stworzenie, to jestem za nie odpowiedzialna. I nie ważne, czy jest ze mną trzy dni, tydzień, czy dziesięć lat. Dla mnie pies to nie zabawka, pocieszenie po niepowodzeniu itp.
                                  A co do państwa – ja dostałam ze schroniska psa z książeczką szczepień. Nawet nie chcieli mi go wydać, bo wszystkich szczepień jeszcze nie zrobili… Nie wiem, może to różnie jest w różnych schroniskach.
                                  Pomidorowa – piszesz, ze brałaś psa zdrowego, a następnego dnia były już te objawy pokarmowe. Coś mi tu nie gra, bo na tej stronce, co podesłałaś, wyraźnie jest napisane, że wcześniej występują inne zauważalne objawy (choćby wysoka temperatura). Zaburzenia ze strony układu pokarmowego występują po 10 dniach, a nie dnia następnego!!! Więc o co chodzi?

                                  • Zamieszczone przez Gablysia
                                    Myslę niestety, ze w takim stanie w jakim znajdował sie twój piesek niewiele by mu już pomogło. Nosówka jest straszna chorobą i w większości nieuleczalną. W sytuacji, gdy nastąpiły już tak ostre objawy, sunia jest skazana na śmierć.
                                    Nie do Ciebie te pretensje Pomidorowa, lecz do państwa, które mając pieniądze na pierdoły nie ma kilku złotych by szczepić swoje schroniskowe psy. To przykre i smutne, że pies który znalazł dom musi umrzeć.
                                    Bardzo ci współczuje i szkoda mi twojego pieska. Ja strasznie przeżyłam śmierć tamtego…. był bardzo podobny do twojej suni. Mieszkał u mnie 7 dni, a ja przez dwa tygodnie nie umiałam się otrząsnąć…. i ciągle sobie wyrzucałam, ze mogłam wziąść kredyt i próbować go leczyć… choć dziś wiem…. ze znalazłam go, nakarmiłam, pokochałam, dałam mu schronienie w ostatnich dniach i dałam mu godną śmierć, która go wybawiła od błąkaniny i nieludzkiego cierpienia. Nawet dziś gdy to pisze, mam w oczach łzy.

                                    Może spróbuj jeszce raz….za jakis czas.
                                    Pozdrawiam.

                                    Dokładnie tak jak napisałaś.
                                    Jeśli można by było ją wyleczyć, jeśli była by to inna choroba walczyła bym zapewne o nią.
                                    Była bardzo mądra, przez jeden dzień się nią nacieszyłam…
                                    Wzięłam, chciałam dobrze, naprawdę.
                                    Te same pretensje miałam do nich gdy ją tam zostawiałam, właśnie o szczepienia i zapewnianie że pies jest całkiem zdrowy.
                                    Nie miałam siły się kłócić bo gardło mi się ścisneło i zaczęłam wyć.
                                    Ostatnio szłam uspać psa mojej babci, też był bardzo chory, ona nie miała siły na to patrzeć.
                                    Trzymałam ją a ona wyła jak opętana, patrzałam jak się wkłuwa w kość, sunia zamknęła oczy, przestała wyć, jeszcze oddychała, gdy kazał mi wyjść, wzięłam jej smycz, siedziałam w poczekalni 15 minut aby się uspokoić.
                                    Ten widok jest straszny.
                                    Dlatego piszę o Shirze.
                                    Wzięłam ją po to aby po trzech dniach pobytu u mnie iść ją uspać?
                                    Wolałam się z nią pożegnać tak jak ją widziałam.
                                    Myślę że opiekunom w schronisku będzie lżej to zrobić.
                                    I wcale nie było mi łatwo, choć była u mnie tak krótko, zaledwie jeden dzień bo następne dwa już się słaniała na łapach i była nieobecna.
                                    Tym razem kupie psiaka, szczeniaka, od kogoś z hodowli, zdrowego.
                                    Dam mu dom, michę pełną żarcia i miłość.
                                    Dostałam lekcję i więcej nie odwiedzę takiego miejsca jak schronisko.
                                    Mam tylko nadzieję że z Shirą jakoś się tam obeszli, chciałam dzisiaj zadzwonić, spytać się, ale jakoś nie mam odwagi.
                                    Może niektórzy nie rozumieją mojej decyji, ale każdy ma inne zdanie na ten temat i szanuję to.

                                    • Zamieszczone przez Bronia

                                      Pomidorowa – piszesz, ze brałaś psa zdrowego, a następnego dnia były już te objawy pokarmowe. Coś mi tu nie gra, bo na tej stronce, co podesłałaś, wyraźnie jest napisane, że wcześniej występują inne zauważalne objawy (choćby wysoka temperatura). Zaburzenia ze strony układu pokarmowego występują po 10 dniach, a nie dnia następnego!!! Więc o co chodzi?

                                      Zaburzenia ze strony układu pokarmowego występują po 10 dniach, więc musiała zarazić się tam w schronisku.
                                      Może nie zauważyli, mają tam setke psów.
                                      Gdy ją brałam, była osowiała, ale myślałam że to przez to że jest w takim a nie innym miejscu, nie miała z czego się cieszyć.
                                      Dwa tygodnie wcześniej przywiezli ją do schroniska, straż miejska bo szwędała się po ulicach.
                                      Była u nich równe 14 przepisowe dni. Ja ją wzięłam właśnie jak te dwa tygodnie minęły, równiutko.
                                      To tam musiała się zarazić.
                                      A objawy jak biegunka i wymioty, ukazały się u mnie w domu.
                                      Nie jadła dwa dni, dlatego poszłam do psiego lekarza, z nosa wydobywała się już ropa, z ryjka też jej leciało niekontrolowanie.
                                      Nie robię tu żadnej akcji wymyślania takich rzeczy.

                                      • Nie bede osadzac, nie bede tez pisac co ja bym zrobila.
                                        Tylko napisze, ze bardzo przykre to wszystko, co piszesz.
                                        Dodam tylko dygresje z mojej strony, zdrowe szczeniaki tez moga chorowac, a na starosc na pewno. I co wtedy? Tez schronisko?

                                        • Zamieszczone przez ulaluki
                                          Nie bede osadzac, nie bede tez pisac co ja bym zrobila.
                                          Tylko napisze, ze bardzo przykre to wszystko, co piszesz.
                                          Dodam tylko dygresje z mojej strony, zdrowe szczeniaki tez moga chorowac, a na starosc na pewno. I co wtedy? Tez schronisko?

                                          Może i przykre, na pewno z perspektywy osób które patrzą z boku.
                                          Może i zle opisałam moje odczucia, jakoś nie potrafię wyrazić tego dokładnie.
                                          Dokładnie chodzi mi o to że wzięłam psa po to aby za kilka dni go uśpić.
                                          Mogłam jedynie podtrzymywać ją przez kilka dni lekami i to wszystko.
                                          Nikt mi nie powiedział że pies jest poważnie chory i wezmę go tylko po to aby go zaraz uśmiercić.
                                          Na taką ewentualność nie byłam przygotowana.
                                          Miałam psa kupę lat, rok temu zdechła ze starości.
                                          Nie jeden raz o nią walczyłam, leczyłam gdy było trzeba.
                                          I jakoś nie oddałam, odeszła na swoim kocu we śnie.
                                          Może i macie racje, może mogłam ją zostawić i isć uśpic na własną ręke.
                                          Może faktycznie jestem bez serca i wolałam aby ktoś inny za mnie to zrobił.
                                          Wiem jednak że dostałam kolejną lekcję od życia, która zabolała
                                          Za szybko to wszystko się dzieje.

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Odchodzę od zmysłów

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general