Wyrodna matka?

Piszę o Martynie Wojciechowskiej…..

[Zobacz stronę]

Dla mnie to trochę niewyobrażalne! twierdzic, że ” 6 mies. dziecko NIE potrzebuje mamy i generalnie nie będzie tęsknic, bo jest małe” ( tatuś córki W.!) ( sic!)
I w Wigilię nie byc na pierwszych Śwętach swego dziecka, bo akurat wtedy no MUSIAŁA iśc w góry…

Aż sie boję myślec, co będzie dalej…jak mała zacznie chodzic, to mamusia przepłynie wpław Bałtyk? jak powie pierwsze słowo- pojedzie w Andy? jak pójdzie do szkoły, to może mamusia postawnowi wyruszyc na wyprawę do okoła świata???

Dla mnie M.W powinna się mooocno nad sobą zastanowic. Bo chyba nie bardzo dorosła do posiadania dziecka.

Strona 12 odpowiedzi na pytanie: Wyrodna matka?

  1. Zamieszczone przez ahimsa
    No ale chyba potrzebna jest nawet im a nawet bardziej obecnosc i odddanie takch rodziców? wyobrażasz sobie, że ktoś bierzez poranione dziecko i się “realizuje” wyjeżdzając zaraz potem gdzieś tam?

    Oddania się dziecku nie utożsamiam z obecnością matki z nim non stop, to że w Twojej rodzinie okazało się tożsame nie oznacza to reguły.

    • Zamieszczone przez ania_st
      Oddania się dziecku nie utożsamiam z obecnością matki z nim non stop, to że w Twojej rodzinie okazało się tożsame nie oznacza to reguły.

      Nic nie okazało się tożsame.
      Na serio nie widzisz w czym sedno? nie w 100% obecności ( bo tak się nie da) tylko w 100% oddaniu!!! a to też oznacza umiejętność rezygnowania z wielu rzeczy często.
      Niektórych na to zwyczajnie nie stać. A jak nie stać- no to po co im dzieci? Bo one wymagają wyrzeczeń-czy tego chcemy czy nie.
      Zresztą głosy w tej dyskusji wiele razy o tym mówiły.

      Druga spr. to umiejętnośc rezygnowania bez cierpiętniczego wyrazu na twarzy;)
      Bo jak ma tak być- to lepiej sobie darować mękę zwaną macierzyństwo;0

      • Zamieszczone przez ahimsa
        Mogą. Ale mówimy o sytuacji, gdzie to dziecko MA matkę. I jest z nią związane.

        Idąc Twoim tokiem rozumowania zapytam czy powinna być zawsze bezgraniczna miłość dziecka do matki tylko dlatego, że to matka biologiczna i tak musi być. Czy dziecko musi szanowac i kochać każdą matke biologiczną tylko dlatego, ze to matka?

        • Zamieszczone przez ahimsa
          tylko w 100% oddaniu!!!

          Co to jest?
          Serio pytam.

          • Zamieszczone przez ania_st
            Uważasz, że dziecko adoptowane przez osoby spokrewnione nigdy nie może być kochane równie mocno jak sąsiad przez biologiczną matkę?

            Oczywiście, że teoretyzuję, moje dzieci za małe abym mogła usłyszeć ich opinie na ten temat, ale widzę jak lgną do dziadków, cioci.
            Moja koleżanka jest adoptowana (straciła rodziców w sposób naturalny będąc nastolatką)- w chwili obecnej przy każdej możliwej okazji podkreśla jak do niej los się uśmiechnął jakich ma cudownych rodziców i dziękuje, że trafiła na takich dwukrotnie – patrzę na tych ludzi (jej nowych rodziców) i myślę że spokojnie mogę napisać, że naprawdę mało który rodzić naturalny potrafi tyle dać drugiej osobie

            Jestem przekonana, ze są rodziny adopcyjne dajace dziecku wiecej nawet ciepła, miłosci niz niejeden “naturalny” dom. A mimo to dzieci te predzej czy później szukaja swoich biologicznych rodziców, zwłaszcza matki.
            Nie umniejszajac roli taty, dziadków rola matki jest jedyna w swoim rodzaju i jak najbardziej wiaze sie scisle z fizyczna obecnoscią (dla dziecka rzecz jasna).
            Nie chce tu uzywać wznisłych słów ale dla mnie rola matki jest nie do przecenienia. Padły juz tu argumenty za i przeciw poczuciu bezpieczenstwa, dodam jeszcze akceptacje, rozwój emocjonalny itd.
            Wszystkie te rzeczy dziecku moze dac kazdy kto je pokocha ale jednak jest jeszcze cos.
            Moze nie umiem tego nazwac tak by oddało dokładnie to co mysle wiec napisze jak czuje.
            IMO jest jakas magiczna wiez, jakas magiczna jedyna w swoim rodzaju relacja na poziomie dziecko – matka, której nie zastapi nic i nikt.

            P. S.uwazajac tak nadal rozumiem Martyne i pewnie ja bym nie wyjechaa z wielu powodw, jej potepic nie umiem

            • Zamieszczone przez ania_st
              Idąc Twoim tokiem rozumowania zapytam czy powinna być zawsze bezgraniczna miłość dziecka do matki tylko dlatego, że to matka biologiczna i tak musi być. Czy dziecko musi szanowac i kochać każdą matke biologiczną tylko dlatego, ze to matka?

              Jak ma pół roku to zdecydownie tak!!!;) tak nakazuje mu biologia.

              • Zamieszczone przez Figa123
                Co to jest?
                Serio pytam.

                M.in gotowość do poświęceń.
                Serio. Odpowiadam.

                • Zamieszczone przez Olinja

                  IMO jest jakas magiczna wiez, jakas magiczna jedyna w swoim rodzaju relacja na poziomie dziecko – matka.

                  Ola dokładnie ale jak są dobre podstawy, jest ta więź budowane to nie jest w stanie jej przerwac trzytygodniowy wyjazd matki w celach różnych. Tak jak napisałaś więź jest magiczna i dlatego nie wymaga trzymania się za ręce 24/dobę

                  • Zamieszczone przez ahimsa
                    M.in gotowość do poświęceń.
                    Serio. Odpowiadam.

                    Jakoś dokłądniej bym prosiła, bo to brzmi jakoś tak “z grubsza”

                    Skąd wiesz ilu poświęceń dokonała MW do tej pory,
                    skoro sugerujesz jak rozumiem, że ona do tych poświęceń nie jest zdolna?
                    Czy 100% oddanie oznacza, że trzeba poświęcić 100% wszystkiego?
                    I jak się ma do tego poświęcenie pracy?
                    Trzeba przejść do życia w ubóstwie i poświęcić pracę, aby być z dzieckiem – skoro to ma być 100% oddania?

                    No nie kapuję jak rozumieć to 100% oddanie i gdzie są tego granice.

                    • e

                      Zamieszczone przez ania_st
                      Idąc Twoim tokiem rozumowania zapytam czy powinna być zawsze bezgraniczna miłość dziecka do matki tylko dlatego, że to matka biologiczna i tak musi być. Czy dziecko musi szanowac i kochać każdą matke biologiczną tylko dlatego, ze to matka?

                      nie do mnie pytanie ale co tam 🙂
                      IMO oczywiscie, ze nie musi tu chyba nie chodzi o jakis przymus.
                      Dziecko po prostu kocha rodzica nawet jesli ten nie jest ideałem, dziecko ma te potrzebe, gotowosc do jego kochania.
                      Własnie dlatego, że to jest jego matka.
                      A nie dlatego co dla niego robi lub nie.
                      Tak ja to widze.
                      I pewnie w powiedzmy normalnych warunkach to co matka robi pogłebia te wiez lub ja osłabia ale nie niweluje jej z zycia, tak sadze.

                      • Zamieszczone przez ania_st
                        Ola dokładnie ale jak są dobre podstawy, jest ta więź budowane to nie jest w stanie jej przerwac trzytygodniowy wyjazd matki w celach różnych. Tak jak napisałaś więź jest magiczna i dlatego nie wymaga trzymania się za ręce 24/dobę

                        Tak jasne, zgadzam sie z tym.
                        Tez tak to napisałam niemniej są to jakby dwie różne rzeczy. Jedna to ta magiczna 9potraktujmy to słowow jako robocze) wieź a druga to działanie lub jego brak by ja wzmacniac badz osłabiac.
                        Uważam, że wybór konkretnie Martyny by wyjechać w tym czasie na taki okres własnie nie powinien nadwatlic wiezi jej i dziecka jeżeli jest ona “normalna” (nie wiem w sumie co mogłoby sie pod tym słowem znaleźć jakas definicja?), poprawna, właściwa…

                        Kazdy przypadek jesli chcemy o nim rozmawiac powinno sie obejrzec z tysiaca stron za nim wyda sie werdykt a i to nie gwarantuje nigdy własciwego osądu.

                        • Zamieszczone przez ania_st
                          Ola dokładnie ale jak są dobre podstawy, jest ta więź budowane to nie jest w stanie jej przerwac trzytygodniowy wyjazd matki w celach różnych. Tak jak napisałaś więź jest magiczna i dlatego nie wymaga trzymania się za ręce 24/dobę

                          No to w końcu jest magiczna więź między biol. matką a dzieckiem czy wystarczy adopcyjna?;)
                          Albo sąsiadka lub ciocia?

                          • Zamieszczone przez Figa123
                            J
                            No nie kapuję jak rozumieć to 100% oddanie i gdzie są tego granice.

                            A czy muszą byc granice?
                            Moze byc tak, ze my sobie te granice ustawimy ale zycie zmusi nas do ich przekroczenia poniewaz to jest zycie a gotowosc polega na tym by nie zawahac sie tych granic przekroczyc.
                            Decyzja Martyny (bo o tym tu mowa) na pewno nie byłą łatwa byc moze musiała przekroczyc granice swojej miłosci do dziecka (bo sadze, że wolałaby swieta spedzic w domu) patrzac dalej niz tylko na okres swiat.
                            Tak moze byc dla nich i dla malenstwa duzo lepiej.
                            Nie znam rodziny Martyny ani jej relacji z mezem i rodzina.
                            Tymbardziej jej relacji z dzieckiem.
                            To wszystko to czyste teoretyzowanie IMO.

                            • Zamieszczone przez Figa123
                              Jakoś dokłądniej bym prosiła, bo to brzmi jakoś tak “z grubsza”

                              Skąd wiesz ilu poświęceń dokonała MW do tej pory,
                              skoro sugerujesz jak rozumiem, że ona do tych poświęceń nie jest zdolna?
                              Czy 100% oddanie oznacza, że trzeba poświęcić 100% wszystkiego?
                              I jak się ma do tego poświęcenie pracy?
                              Trzeba przejść do życia w ubóstwie i poświęcić pracę, aby być z dzieckiem – skoro to ma być 100% oddania?

                              No nie kapuję jak rozumieć to 100% oddanie i gdzie są tego granice.

                              To nie ja jestem psychologiem
                              Zapytałaś co to oddanie- to ja odp.
                              Zresztą sama jesteś matką. Chyba powinnaś to wiedzieć.

                              • Zamieszczone przez Olinja
                                A czy muszą byc granice?
                                Moze byc tak, ze my sobie te granice ustawimy ale zycie zmusi nas do ich przekroczenia poniewaz to jest zycie a gotowosc polega na tym by nie zawahac sie tych granic przekroczyc.
                                Decyzja Martyny (bo o tym tu mowa) na pewno nie byłą łatwa byc moze musiała przekroczyc granice swojej miłosci do dziecka (bo sadze, że wolałaby swieta spedzic w domu) patrzac dalej niz tylko na okres swiat.
                                Tak moze byc dla nich i dla malenstwa duzo lepiej.
                                Nie znam rodziny Martyny ani jej relacji z mezem i rodzina.
                                Tymbardziej jej relacji z dzieckiem.
                                To wszystko to czyste teoretyzowanie IMO.

                                Oczywiście, że teoretyzowanie.
                                Już zarzuty Ahimsy z pierwszego postu są czysto teoreetyczne, bo oderwane od rzeczywistości MW i jej rodziny.
                                Ale nawet w teoretycznych dyskusjach trzeba się posługiwać argumentami z sensem.

                                Skoro dziecku należy się podobno 100% oddania
                                to matki powinny siedzieć w domu całe życie dzieci,
                                no bo tu przecież pojawia się kwestia granic.
                                Róznych granic.
                                Granic oddania (cokolwiek to jest),
                                granic czasowych ulegania temu 100% oddaniu – czyżby całe życie?
                                Pytanie o granice wcale nie jest bezsensowne,
                                bo coś takiego jak 100% oddanie
                                moim skromnym zdaniem
                                po porostu nie istnieje.
                                Jest bytem stworzonym na potrzebę dytskusji,
                                która w ten sposób prowadzi donikąd.

                                Czy do 100% oddania nalezy niejedzenie przez matkę dopóki dziecko czegoś potrzebuje, bo brak jej czasu?
                                Czy np. mogę się nie myć, bo dziecko lubi moja obecność to mam warować przy nim 24/dobę?
                                No bo to przecież byłoby 100% oddania, prawda?

                                Próbuję pokazać, że dla mnie argumenty typu “dziecko potrzebuje 100% oddania matki” to puste zwroty przywoływane w dyskusjach,
                                bo jako że są mocno nieokreślone i w sumie nie bardzo wiadomo co się za nimi kryje
                                to i dyskutować z nimi trudno.

                                I z dyskusji robi się lanie wody.

                                • Zamieszczone przez ahimsa
                                  To nie ja jestem psychologiem
                                  Zapytałaś co to oddanie- to ja odp.
                                  Zresztą sama jesteś matką. Chyba powinnaś to wiedzieć.

                                  Jestem matką i nie wiem.
                                  Nie jestem jeszcze psychologiem ale psychologia to nauka i posługuje się zdefiniowanymi pojęciami a nie nieokreślonymi bytami.
                                  Zdefiniuj jakoś choć w miarę dokłądnie to 100% oddania, któe jest dziecku rzekomo niezbędne,
                                  to podyskutujemy (bez przytyków osobistych – jeśli dasz radę ).

                                  • Zamieszczone przez Figa123
                                    Oczywiście, że teoretyzowanie.
                                    Już zarzuty Ahimsy z pierwszego postu są czysto teoreetyczne, bo oderwane od rzeczywistości MW i jej rodziny.
                                    Ale nawet w teoretycznych dyskusjach trzeba się posługiwać argumentami z sensem.

                                    Skoro dziecku należy się podobno 100% oddania
                                    to matki powinny siedzieć w domu całe życie dzieci,
                                    no bo tu przecież pojawia się kwestia granic.
                                    Róznych granic.
                                    Granic oddania (cokolwiek to jest),
                                    granic czasowych ulegania temu 100% oddaniu – czyżby całe życie?
                                    Pytanie o granice wcale nie jest bezsensowne,
                                    bo coś takiego jak 100% oddanie
                                    moim skromnym zdaniem
                                    po porostu nie istnieje.
                                    Jest bytem stworzonym na potrzebę dytskusji,
                                    która w ten sposób prowadzi donikąd.

                                    Czy do 100% oddania nalezy niejedzenie przez matkę dopóki dziecko czegoś potrzebuje, bo brak jej czasu?
                                    Czy np. mogę się nie myć, bo dziecko lubi moja obecność to mam warować przy nim 24/dobę?
                                    No bo to przecież byłoby 100% oddania, prawda?

                                    Próbuję pokazać, że dla mnie argumenty typu “dziecko potrzebuje 100% oddania matki” to puste zwroty przywoływane w dyskusjach,
                                    bo jako że są mocno nieokreślone i w sumie nie bardzo wiadomo co się za nimi kryje
                                    to i dyskutować z nimi trudno.

                                    I z dyskusji robi się lanie wody.

                                    Z kazdej dyskusji mozna wyciagnac cos ciekawego. Dla mnie ciekawe jest pojecie “gotowosci do poświecenia”.
                                    Reszta pytan o oddanie jak dla mnie retoryczna, dla mnie oczywista odpowiedzią jest “nie” nie 100% czasu, nie mycia sie nie jedzenia itd w sumie domyslam sie, ze ahimsie tez nie o to chodziło ale to gra słów lub umiejetnosc ich własciwego doboru i takai mały pikus jak gotowosc drugiej strony w dyskusji do zrozumienia o co tej pierwszej chodzi 🙂

                                    W kontekscie Martyny ta własnie gotowosc do poswiecenia jest ciekawym zagadnieniem i tak sobie pisze, co mysle.
                                    W sumie to jestem zaciekawiona nawet jak to własciwie naprawde jest.
                                    Czyli co kryje prawda.
                                    Co czuje dziecko, co czuła Martyna podejmujac te decyzje, co czuje jej rodzina.
                                    Nie zeby mnie Martyna sama w sobie interesowała choc ja podziwiam.
                                    Zastanawiam sie czy dla niej to był trudny wybór (domyslam sie patrzac po sobie),że tak czy własnie raczej spychologia, realizowanie sie i po zamknieciu drzwi za soba czy nie było ufffff.
                                    I nawet wówczas zastanowiłabym sie czy skoro tak to czy nie było po temu powodów.

                                    P. S. co do granic, powodów i wyborów nasunął mi sie na mysl film “Tanczac w ciemnosciach”

                                    • Zamieszczone przez Figa123
                                      Ja miałam taką świadomość,
                                      kiedy zorientowałam się, żem w ciąży… na Cyprze.
                                      A mimo to wróciłam samolotem do domu.
                                      A to wyżej niż w górach, jakby się dobrze przyjrzeć,
                                      i zmiany ciśnienia gwałtowniejsze niż przy włażeniu na górę.
                                      A jakaś wyrodna szczególnie nie jestem,
                                      a i wręcz przeciwnie nawet, z lekka chyba nadopiekuńcza jednak.

                                      Mnie w tym wątku po prostu zadziwia łatwość z jaką na podstawie bardzo mglistych przesłanek, zgadywań i domniemywań
                                      ocenia się inne kobiety i przykleja im etykiety.
                                      No i cel krytyki nie jest mi znany, a chętnie bym ten cel poznała.

                                      Pomimo mojego hobby, ktore wymaga czasu i wyjazdu poza dom na dluższy czas nie zostawiłabym dziecka tak małego na 3 tygodnie. Nie dla tego, że dziecko miałoby jakąś traumę choć troszkę by pewnie tęskniło ale dlatego, że ja bym nie potrafiła się oddalić od domu na tak długi czas, bo nie cieszyłaby mnie wyprawa tylko stale myślalabym o dziecku. Wkurza mnie to, że są takie kobitki jak ona, które są w stanie się wyłączyć, zostawić wszystko za sobą i pognac do przodu. Zwyczajnie jej zazdroszczęNależy przypomnieć że Martyna nie robi tego za frico, tylko zarabia na tym mnóstwo kasy, bo to jej praca, która pozwala żyć im na wysokim poziomie.

                                      • Zamieszczone przez Olinja
                                        Z kazdej dyskusji mozna wyciagnac cos ciekawego. Dla mnie ciekawe jest pojecie “gotowosci do poświecenia”.
                                        Reszta pytan o oddanie jak dla mnie retoryczna, dla mnie oczywista odpowiedzią jest “nie” nie 100% czasu, nie mycia sie nie jedzenia itd w sumie domyslam sie, ze ahimsie tez nie o to chodziło ale to gra słów lub umiejetnosc ich własciwego doboru i takai mały pikus jak gotowosc drugiej strony w dyskusji do zrozumienia o co tej pierwszej chodzi 🙂

                                        No ja nie wiem o co Ahimsie chodziło
                                        i nawet gdybym bardzo chciała to nie umiem zgadnąć.
                                        Bo skoro nie chodzi o 100% poświęcenia,
                                        to wraca pytanie o to ile tego poświęcenia rzekomo TRZEBA
                                        a więc znów – gdzie granice?
                                        I czy na pewno jest tak, że dla wszystkich te granice są w tych samych miejscach?
                                        Skoro w tych samych to gdzie?
                                        A jeśli nie w tych samych – to nie mogę sie oprzeć pytaniu – skąd ten wątek?
                                        Skoro każdy ma swoje granice poświęcenia, granice gdzie poświęcenie przestaje być dobrem a zaczyna byc obciążeniem i czynnikiem, który zaczyna prowokować problemy (np. nadmierne przywiązanie dziecka do matki i wzajemnie)?
                                        A co za tym idzie:
                                        Skąd oceny postepowania kogoś, kogo się w ogóle nie zna
                                        a jedynie widziało w tv? I w związku z tym nie zna się granic słusznych dla tej rodziny?
                                        Skąd przekonanie, że wiemy lepiej co dla nich lepsze i dlaczego dajemy sobie prawo do krytyki?

                                        Niejedna z nas dokonałaby innego wyboru,
                                        ale czy zawsze słusznego?

                                        Imo te wszystkie pytania mają sens, większy MOIM ZDANIEM niż krytyka postepowania MW bez żadnej wiedzy o niej, o jej rodzinie i szczegółach życia.

                                        • Zamieszczone przez HaKami
                                          Pomimo mojego hobby, ktore wymaga czasu i wyjazdu poza dom na dluższy czas nie zostawiłabym dziecka tak małego na 3 tygodnie. Nie dla tego, że dziecko miałoby jakąś traumę choć troszkę by pewnie tęskniło ale dlatego, że ja bym nie potrafiła się oddalić od domu na tak długi czas, bo nie cieszyłaby mnie wyprawa tylko stale myślalabym o dziecku. Wkurza mnie to, że są takie kobitki jak ona, które są w stanie się wyłączyć, zostawić wszystko za sobą i pognac do przodu. Zwyczajnie jej zazdroszczęNależy przypomnieć że Martyna nie robi tego za frico, tylko zarabia na tym mnóstwo kasy, bo to jej praca, która pozwala żyć im na wysokim poziomie.

                                          Taki jest twój wybór.
                                          Przyznam, że podoba mi się to, że umiesz i przyznajesz się przed samą sobą do tej zazdrości.

                                          MW dokonuje własnych wyborów, to jej rodzina i ona zna ją najlepiej.
                                          Założenie, że tylko życie na dobrym poziomie jest motorem jej działań,
                                          też nie wydaje mi się być fair.
                                          Nie znamy układów finansowych w tej rodzinie,
                                          własciwie NIC o niej nie wiemy
                                          więc to tylko podejrzenia, które mogą się mieć nijak do rzeczywistości 😉

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Wyrodna matka?

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general